Raz na jakiś czas do naszych uszu dociera informacja o wybitnym dziecku, którego niesamowite zdolności i iloraz inteligencji przekraczają możliwości większości dorosłych. Nazywamy ich geniuszami, bo tak zwykło się określać osoby, które swoją wiedzą i inteligencją wyróżniają się spośród tłumu przeciętniaków.
W czym upatrywać istoty ich geniuszu? Spór o to toczy się już od wieków. Platon twierdził, iż są to zdolności wrodzone, Arystoteles ich źródło widział w wychowaniu. Gdzie leży prawda? Chyba – jak w większości spraw – pośrodku.
Kwestia środowiska
Otoczenie, w którym żyjemy, ma ogromny wpływ na to jak będziemy pielęgnować nasze zdolności. Zasadniczą kwestią jest to, że wielu rodziców chciałoby mieć w domu małego geniusza. Dlatego już w czasie ciąży puszczają dziecku muzykę Bacha, czytają francuską poezję co, jeśli nie spowoduje rozstroju nerwowego u nieboraka, ma zaowocować wybitną inteligencją. Jak się jednak okazuje, życie geniusza nie jest łatwe. Trudności zaczynają się już w szkole. Dziecko, które szybciej uczy się od innych, zaczyna się nudzić. Rówieśnicy patrzą na niego jak na „kujona”, nie zdając sobie sprawy, że posiadana przez niego wiedza niekoniecznie jest kwestią godzin spędzonych nad książkami, lecz szybkości przyswajania materiału. Z drugiej zaś strony kłopotliwe pytania zadawane nauczycielom, które niejednokrotnie wychodzą poza zakres ich wiedzy, sprawiają, że oni również nie dają mu odpowiedniego wsparcia. Dochodzi do paradoksalnej sytuacji, w której dziecko nie cieszy się popularnością ani u kolegów, ani u nauczycieli. A warto pamiętać, że jeśli nie będziemy odpowiednio pielęgnowali umiejętności dziecka, mogą one odejść w zapomnienie.
Druga z kolei sytuacja ma miejsce, kiedy to rodzice twierdzą, że ich dziecko jest rozwinięte ponad przeciętną, co nie zawsze ma odzwierciedlenie w faktach. Wówczas dając upust swoim chorym ambicjom, zapisują je na niezliczone zajęcia pozalekcyjne, które mają zrobić z niego geniusza. Taka sytuacja jest najgorsza. Nie dość, że dziecko jest znużone, to robi to tylko po to, by sprostać wymaganiom rodziców – wówczas nerwica i strach przed rozczarowaniem gwarantowane. Zatem nie warto robić niczego na siłę, dziecko powinno mieć czas i na rozwijanie swoich zainteresowań, i na zabawę z rówieśnikami. – Najważniejszą sprawą jest stworzenie młodemu człowiekowi dobrych, co nie znaczy cieplarnianych, warunków do samodzielnej pracy. W praktyce oznacza to zbudowanie w nim silnej motywacji poznawczej, pokazanie, w jaki sposób warto stawiać pytania i w jakim kierunku szukać odpowiedzi. Zdolny człowiek niekoniecznie potrzebuje gotowych rozwiązań, raczej możliwości, żeby ich szukać samodzielnie – komentuje Maria Mach z Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci. Warto więc zastanowić się, co tak naprawdę będzie dobre dla naszego dziecka. Rozwijanie jego prawdziwych zainteresowań, czy nacisk na rzeczy, które go nie obchodzą. Jak mówi stare powiedzenie, dzieci dzielą się na czyste i na szczęśliwe. Byle z głową.
Szanse i zagrożenia
W USA, Anglii, Niemczech, Japonii i Rosji funkcjonują szkoły dla wybitnie inteligentnych dzieci. Mieszkają one w pobliskich internatach, gdzie mają szanse na ciągłe rozwijanie swoich umiejętności. Często tworzy się takie elitarne placówki dla ludzi z bardzo wysokim ilorazem inteligencji. W 1946 r. w Anglii Rolad Berril i Lance Ware założyli stowarzyszenie Mensa, skupiające wokół siebie osoby z najwyższym ilorazem inteligencji (IQ powyżej 148 punktów). Dzisiaj należy do niego 100 tys. osób z całego świata. Spotykają się razem i rozwijają swoje umiejętności. I nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że czasami izolowanie się z własną inteligencją od innych może mieć negatywne skutki dla nas samych. Zdecydowanie przeciw takiemu rozwiązaniu stoi wspomniany wcześniej Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci. Jak czytamy w statucie organizacji, stawia ona sobie za cel pracę z uczniem w jego własnym środowisku. Nie popiera tworzenia osobnych enklaw edukacyjnych dla wybitnie uzdolnionych. – Nadmierne podkreślanie wyjątkowości i niezwykłości zdolnego ucznia (czasem w dobrej intencji), może mieć bardzo złe skutki. Pojawiają się kłopoty z samooceną, takie jak zarozumiałość czy nieśmiałość. Poza tym dziecko może zacząć pracować dla samej nagrody, nie zaś satysfakcji z rozwiązania problemu – dodaje Maria Mach. I to może być rzeczywiście problem. Czasem zdarza się, że rozwój intelektualny nie zawsze idzie w parze z emocjonalnym.
Akrit Jaswal to chłopiec z indyjskiej wioski, który w wieku 12 lat rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie w Pendżabie. Sho Yano w wieku 9 lat wstąpił na Loyola University Chicago, po uzyskaniu dyplomu, w wieku lat 12, rozpoczął studia medyczne. Dzieci geniusze, jak się o nich mówi, pytanie tylko jak fakt studiów medycznych, w tym zajęć w prosektorium, wpływa na ich rozwój emocjonalny? Czasem warto się zastanowić, czy potencjalni geniusze są przygotowani na wszystko. Niekiedy ciężar i presja otoczenia powodują, że uzdolnieni ludzie tracą swój zapał. Skoro ktoś jest genialny to oczekuje się od niego samych wspaniałych rzeczy. Tak było w przypadku Williama Jamesa Sidisa, który w wieku 8 lat władał łaciną, greką, francuskim, rosyjskim, niemieckim, hebrajskim, tureckim i ormiańskim. Został najmłodszym profesorem w historii Harvardu. Niestety, jego późniejsze życie to pasmo niepowodzeń i upokorzeń, z pobytem w więzieniu włącznie. Trzeba zastanowić się co tak naprawdę potrzebne jest młodemu geniuszowi. Niewybaczalnym błędem byłoby zmarnowanie nieprzeciętnego talentu, ale równie złe będzie obnoszenie się z nim na siłę. Trzeba po prostu wiedzieć kiedy iść naprzód, a kiedy zwyczajnie się zatrzymać.