„Myślałem, że skoro Branson zbudował Virgin od gazety studenckiej, to ja też mogę. Przecież Polak potrafi!”. Rozmowa z Michałem Lisieckim, prezesem platformy mediowej Point Group i nowym właścicielem tygodnika „Wprost”.
Polacy Online – Portal Polaków w UK >>
Brazylijczycy kupią dwa banki na Wyspach? >>
Piętnaście lat temu pracował pan w Londynie w jednej z restauracji. Czy jako bardzo młody człowiek wierzył pan w szybkie oderwanie się od pracy fizycznej i rozpoczęcie własnego biznesu?
– Własna firma zawsze była moim celem. Pierwszą założyłem mając 16 lat. Od zawsze, czy od prawie zawsze, od początku „dorosłego” życia wiedziałem, że będę pracował dla siebie. Natomiast w Londynie byłem podczas studiów (rok 1995/96), pozwalał mi na to indywidualny tok studiów. Praca w restauracji była środkiem do celu, sposobem na zdobycie drobnego kapitału na początek. Na to prawie każdy sposób jest dobry, a jak głosi znane powiedzenie, żadna praca nie hańbi. Zresztą, dla studenta to znakomite rozwiązanie, kiedy może łączyć naukę z pracą.
Co było głównym powodem wyjazdu za granicę?
– W latach, o których rozmawiamy, jedyną możliwością legalnego pobytu Polaków w Wielkiej Brytanii była nauka języka – taki też był mój oficjalny cel, który również realizowałem. W Londynie spędziłem niecały rok. Natomiast do dziś wracam tam często, zarówno w celach biznesowych, jak i rozrywkowych czy poszukiwania inspiracji.
Czy bez pobytu w Wielkiej Brytanii udałoby się panu założyć firmę i zajść tak daleko?
– Nie lubię dywagować, co by było, gdyby. Wierzę, że los każdego z nas zależy przede wszystkim od nas samych i najzwyczajniej podejmuję decyzje i wyzwania. Moim ulubionym powiedzeniem, właściwie maksymą, jest stwierdzenie, że każdy z nas ma w ciągu doby do dyspozycji te same 24 godziny. Mieli je Jan Paweł II, Kennedy, Da Vinci, dzisiaj mają Branson, Murdoch, Obama… Lisiecki też.
Po powrocie do Polski pierwsze kroki skierował pan do redakcji tygodnika „Wprost” po radę, jak założyć własny tytuł. Czy spotkanie z redaktorami pomogło w dalszych poczynaniach?
– Tak. Zostałem miło przyjęty, mogłem zadać wiele pytań, które mnie nurtowały, obejrzałem redakcję. Ale usłyszałem też, że za 2 tysiące USD gazety nie zrobię. Że na początek potrzebuję… bagatela, 2 mln dolarów. Usłyszałem tę odpowiedź głośno i wyraźnie. Dziura budżetowa w wysokości 1 mln 998 tys. USD już na starcie nie była powodem do radości, ale urażona ambicja była wystarczającym motywatorem do działania. Myślałem: skoro Branson zbudował Virgin od gazety studenckiej, to ja też mogę. Przecież Polak potrafi!
Będąc w Anglii obserwował pan brytyjski rynek prasowy, który znacznie różni się od tego w Polsce. Nie przerażało pana, że poziom czytelnictwa nad Wisłą jest dużo niższy niż nad Tamizą?
– Na rynek zawsze można patrzeć co najmniej z dwóch perspektyw. O tym, która przeważy, decyduje osobowość i duch walki. Najlepiej oddaje to znana anegdota o dwóch sprzedawcach butów wysłanych do Afryki. Jeden raportował: szefie, to nie rynek dla nas. Ci ludzie w ogóle nie noszą butów. Drugi napisał: szefie, nie uwierzy pan, ale tu nikt jeszcze nie nosi butów. Możemy sprzedać ich miliony!
Wystarczyła jedna dekada, aby mógł pan wrócić do redakcji tygodnika „Wprost”, tym razem jako jego nowy właściciel. Co w takiej chwili czuje osoba, która nie tak dawno szukała tam wskazówek przy stawianiu pierwszych kroków?
– Nieukrywaną satysfakcję, entuzjazm, wyzwanie, pozytywną energię. Każdy sukces wyzwala te emocje. Trzeba je umiejętnie wykorzystywać, bo to tylko mała chwila inspiracji, po której następuje trudna, ale i w efekcie satysfakcjonująca praca, jaką trzeba wykonać, aby zintegrować czy zreformować kupiony biznes. Trzeba również zawiesić kolejną poprzeczkę do przeskoczenia – to dobry moment.
Postanowił pan reaktywować kultową gazetę „Machina”, która ponownie odniosła sukces i stała się jednym z najbardziej wpływowych tytułów wśród młodych ludzi. Czy skandale z Matką Boską na okładce pierwszego numeru były zamierzonym działaniem, podpatrzonym na Zachodzie?
– Kiedy kupowałem „Machinę”, była ona dla mnie wyzwaniem, jakim dziś jest „Wprost”. Tak samo było z miesięcznikiem „Film”. Kiedy rozpoczynałem wydawanie studenckiego magazynu „?dlaczego” (który ukazuje się do dziś), to były moje wzorce do naśladowania. Wtedy miałem marzenie, aby takie magazyny wydawać. Okładka z Madonną to dużo bardziej był przypadek niż zamierzona prowokacja. To, co oglądałem wcześniej w Londynie czy Nowym Jorku, było dużo bardziej prowokacyjne. „Machina” to popkultura. Sądziliśmy, że wywołamy zainteresowanie, ale nie skandal. Jak by jednak na to nie spojrzeć – rolą mediów i dziennikarzy jest również poruszanie tematów trudnych oraz twórcze pobudzanie dyskusji publicznej. W tym kontekście „Machina” swoją rolę odegrała i do dziś stara się ją odgrywać.
Dla wielu Polaków pracujących na Wyspach może uchodzić pan za człowieka godnego naśladowania. Jaką receptę na sukces może pan im przekazać, aby wyrwać się z mało ambitnej pracy i zacząć nowy etap w swoim życiu?
– Trzeba mieć otwarty umysł, a poprzeczkę zawieszać sobie niebywale wysoko. Wszystkie potknięcia są wtedy drobne i nie mogą nas zawrócić z drogi do wielkiego celu. Pamiętajmy, że Polacy na przestrzeni dziejów wiele razy musieli walczyć o swoje miejsce. Duch walki, którym się tak chlubimy, to także duch pozytywnej energii, zapału, wytrwałości. Mamy go więcej niż by się mogło wydawać. George Friedman – amerykański politolog – prognozuje, że Polska ma szanse być europejskim mocarstwem w 2050 r. To zaledwie za 40 lat. Ja będę miał wtedy 77 lat i wierzę, że będę zarządzał jednym z największych europejskich imperiów medialnych, wywodzącym się właśnie z Polski. A Wy?
Rozmawiał: Tomasz Ziemba
Michał Lisiecki: Manager roku ‘02
Członek Klubu Polskiej Rady Biznesu, prestiżowej międzynarodowej YPO (Young Presidents Organization) i Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. W otrzymał tytuł Managera Roku ’02 magazynu Home&Market. W 2007 r. wyróżniony certyfikatem Polski Przedsiębiorczej i powołany do Rady Programowej Polski Przedsiębiorczej. Jako przedsiębiorca, ekspert rynku mediów i komunikacji marketingowej uczestniczy w wielu konferencjach, zasiada w kapitułach i stowarzyszeniach. Organizował mi. pierwszą publiczną debatę w kampanii prezydenckiej 2005. Ma wyższe wykształcenie ekonomiczne. Jego hobby to sporty wodne i bieganie. Lubi też jazdę motocyklem i dobre komedie.
Polacy Online – Portal Polaków w UK >>
Brazylijczycy kupią dwa banki na Wyspach? >>