Coraz więcej osób w wieku dwudziestu kilku lat przeżywa kryzys bądź załamania nerwowe, mówią psychologowie.
Presja społeczna nałożona na młodych ludzi wymaganiami rynku pracy i dążeniem do wymarzonej kariery zawodowej staje się coraz silniejsza. Ciężar presji często prowadzi do samobójstw wśród młodego pokolenia, a zwłaszcza wśród mężczyzn, wyjaśniają badacze.
W Stanach Zjednoczonych nazwano to „kryzysem ćwierćwieku” (quarter-life crisis). Nazwa powstała po tym, gdy przeprowadzono wywiad z setkami dwudziestokilkulatków. Jak się okazało, większość z biorących udział w sondzie ludzi przyznała, że prześladuje ich poczucie beznadziei i bezsilności.
Naukowcy winią za to, między innymi, „boom” współczesnej technologii. Mówią, że w dzisiejszej erze e-maili i telefonów niemal niemożliwe jest odetchnąć i odpocząć od ciągłego bycia w kontakcie z pracodawcą i naglącymi obowiązkami. Jednak to obecny rynek pracy jest głównym powodem stresu i niepewności młodych osób.
Młode pokolenie, choć kończy edukację z dyplomami dobrych uczelni, wciąż boi się, że to nie wystarczy by znaleźć dobrze płatną pracę.
21-letnia absolwentka jednego z brytyjskich uniwersytetów powiedziała:
„Ludzie myślą, że dyplom z dobrego kierunku otworzył przede mną wiele możliwości, ale to nie takie proste. Drogę do kariery muszę bowiem dzielić z tysiącami innych absolwentów, którzy będą starać się o tę samą posadę co ja„.
Wielu studentów po ukończeniu kierunku boryka się z niemożliwością znalezienia pracy w zawodzie, gdyż niektóre kierunki nie przewidują konkretnych specjalizacji z nimi związanych. – Ukończyłem studia z kierunkiem media i teraz nie mogę znaleźć pracy, bo nie ma dla mnie zajęcia po tym kursie. Jaki jest zatem sens uczyć się i pracować nad zaliczeniami, jeśli to do niczego nie prowadzi? – wypowiedział się kolejny brytyjski student. Duża część absolwentów ma problemy ze znalezieniem zajęcia, gdyż brakuje im doświadczenia. – Nie dostaniesz pracy bez doświadczenia, a nie zdobędziesz doświadczenia bez pracy – mówi dalej ten sam student.
Wygląda na to, że dwudziestolatkowie zamknięci są w błędnym kole, które prowadzi do strachu przed przyszłością i budzi poczucie bezsilności i beznadziei. Wielu z nich myślami ucieka do czasów szkolnych, bo jak mówią, wtedy życie było dużo przyjemniejsze i szczęśliwsze. – Teraz to koszmar. Żeby od niego uciec, chodzę do pubów i klubów by napić się i odprężyć w towarzystwie przypadkowo poznanych kobiet – przyznał dwudziestokilkuletni mężczyzna.