W środę 22 listopada Kanclerz skarbu Jeremy Hunt ogłosił założenia nowego, jesiennego budżetu. I choć zdecydował się na kilka rozwiązań mających na celu pomoc ludziom w kryzysie kosztów życia, to mnożą się głosy, że rozwiązania te nie są wystarczające. Kto uważa, że straci, a w najlepszym razie nic nie zyska w ramach nowego budżetu?
Autumn Statement – co zapowiedział Jeremy Hunt?
W ramach Autumn Statement, czyli oświadczenia o stanie finansów publicznych składanego w połowie roku budżetowego, kanclerz Jeremy Hunt zapowiedział wprowadzenie kilku ulg podatkowych, a jednocześnie dosyć znaczne podniesienie niektórych świadczeń społecznych. Przede wszystkim już od stycznia 2024 r. stawka National Insurance Contributions zostanie obniżona o 2 pkt proc. – z 12 proc. do 10 proc. To przełoży się na oszczędność rzędu 450 funtów dla osób osiągających w UK średnie dochody. Poza tym z ulgi w wysokości składki NIC skorzystają także osoby prowadzące własną działalność gospodarczą (ang. self-employed). Zostanie ona dla nich obniżona o 1 pkt proc., z 9 proc. do 8 proc.
Jednocześnie Jeremy Hunt zdecydował się na podniesienie zasiłków dla osób w wieku produkcyjnym o 6,7 proc. Czyli zgodnie ze stopą inflacji z września, a nie, jak się obawiano, zgodnie ze znacznie niższą stopą inflacji z października. Dodatkowo też, od przyszłego roku, w UK wzrosną emerytury. Podwyżka wyniesie 8,5 proc.
Brytyjczycy krytykują rozwiązania z jesiennego budżetu
Choć na pierwszy rzut oka Jeremy Hunt zdecydował się na znaczące obniżenie obciążeń i podwyższenie świadczeń, to już pojawiają się głosy krytyki, że rozwiązania nie polepszą tak naprawdę w przyszłym roku sytuacji wielu grup społecznych w UK. Albo, w najlepszym razie, utrzymają status quo w przypadku wielu domowych budżetów. Nastroje społeczne w związku z ogłoszeniem Autumn Statement zebrali dziennikarze „The Guardian”, którzy zapytali o zdanie m.in. emeryta i matkę pobierającą zasiłek Universal Credit.
Emeryci w UK nie mają łatwo
77-letni John Hopkins z Devon mówi wprost, że to, co otrzyma od rządu w ramach podwyżki, zostanie mu szybko odebrane w podatkach. Emeryt otrzymał co prawda w tym roku podwyżkę emerytury państwowej o 10,1 proc., zgodnie z inflacją, a także niewielką podwyżkę emerytury z prywatnego miejsca pracy (Royal Mail), ale za to stracił w związku z zamrożeniem kwot wolnych od podatku.
– W zeszłym roku płaciłem 29 funtów podatku dochodowego miesięcznie od mojej emerytury Royal Mail. W tym roku, po podwyżkach, okazało się, że mój podatek wzrósł do 50 funtów miesięcznie. Moja emerytura państwowa wynosi obecnie 224 funty tygodniowo. Emerytura prywatna powinna wynosić 328 funtów miesięcznie, ale po opodatkowaniu będzie to 278,92 funta. Tak więc, pomimo podwyżek w tym roku, prawie nic nie zyskałem. Jestem w lepszej sytuacji tylko o około 2 funty tygodniowo – poskarżył się Hopkins. I dodał: – To samo stanie się w przyszłym roku. Hunt wpycha nam więcej pieniędzy do kieszeni, ale wciąga więcej ludzi do płacenia wyższych podatków. Nie zrobił nic, żeby pomóc.
Zasiłki Universal Credit rosną. Ale niewystarczająco
Podobne odczucia, co 77-letni emeryt z Devon, ma Jo Rawle z Bideford w północnym Devon. Partner kobiety pracuje na pełny etat w branży hotelarsko-gastronomicznej, natomiast 25-latka pobiera zasiłek Universal Credit. Kobieta opiekuje się dwuletnim synem Axelem , który ma dodatkowe potrzeby i wolno się rozwija. Łączny dochód w gospodarstwie domowym Jo Rawle wynosi ok. 30 000 funtów. Para płaci jednak 750 funtów miesięcznie czynszu i ma trudności z opłaceniem pozostałych rachunków oraz bieżących kosztów życia.
– To trwanie, a nie życie. Muszę wybierać, jakie rachunki mogę opłacić co miesiąc. A czasami nie stać mnie na zakup jedzenia i pieluszek dla mojego syna. Prawie wszystkie moje pieniądze znikają w dniu, w którym wpływają na moje konto – skarży się kobieta. I dodaje, że wzrost świadczeń jest niewielki w porównaniu z rosnącymi obciążeniami dla domowych budżetów. – Wydaje mi się, że w przyszłym roku będziemy w takiej samej sytuacji, jak obecnie. Szczególnie w chłodniejszych miesiącach. Nie mogę pracować ze względu na syna. A widzę, że wiele zmian skierowanych było do rodzin pracujących – zaznacza.