Czy wiesz, że wszyscy miewamy halucynacje?!

Większość z nich zobaczyła oczywiście Nessie, potwora z Loch Ness, ba – na wykonywanych szkicach rysowali dokładnie oczy, paszczę, niektórzy widzieli nawet łuski i potrafili określić ich kolor! Czy zbiorową halucynację można wyjaśnić teorią psychologii tłumu?

Czym są omamy?

- Advertisement -

Najprościej mówiąc, halucynacje to wrażenia zmysłowe, które odbieramy, choć naprawdę nie istnieją. Mogą to być omamy wzrokowe (najczęściej występują po zażyciu substancji halucynogennych, w delirium tremens, ale i w przypadku chorób psychicznych), słuchowe (te występują najczęściej, są powszechnie spotykane u schizofreników) oraz somatyczne (czujemy czyjś dotyk, mrowienia, nagłe ciepło, zimno, ruchy jakichś narządów wewnętrznych). Rzadziej występują omamy węchowe i smakowe. Wszystkie charakteryzuje to, że odczuwamy je którymś ze zmysłów, uznajemy za prawdziwe, istniejące realnie, a także, że nie są złudzeniem, zniekształceniem zjawisk istniejących naprawdę. Sporo halucynacji występuje powszechnie i nie są objawem żadnych zaburzeń psychicznych: niektórzy ludzie, zwłaszcza dzieci, widzą i słyszą nieistniejące rzeczy tuż przed snem (to omamy hipnagogiczne), wiele osób widzi też swych bliskich, którzy niedawno zmarli (ten fakt wykorzystano, tworząc tak zwaną „teorię halucynacji”, związaną z osobą Jezusa – ci, którzy widzieli go po rzekomym zmartwychwstaniu, mieli po prostu doznać takich omamów; przez pewien czas teoria ta cieszyła się sporą popularnością w kręgach racjonalistów, za jej najważniejszego propagatora uważa się Davida Straussa i jego książkę „A New Life Of Jesus” z 1879 roku). Omamy nie są uznawane za zjawiska paranormalne. Co innego jednak, jeśli daną rzecz czy zjawisko zobaczy lub usłyszy jednocześnie kilka, kilkanaście czy kilkaset osób – czyli jeśli mamy do czynienia ze zdarzającą się o wiele rzadziej halucynacją zbiorową (zajmujący się zjawiskami paranormalnymi lekarz i fizjolog, noblista Charles Richet w swym wykładzie „Wiedza metapsychiczna” wygłoszonym w 1925 roku w Paryżu stwierdził, że na 1 tys. zbadanych przypadków halucynacji tylko 10 miało charakter zbiorowy).

Psychologia tłumu

Halucynacje zbiorowe jednoznacznie spotykają się ze sceptyczną reakcją naukowców: w największej na świecie bazie artykułów i dokumentów poświęconych zdrowiu psychicznemu i psychologii w American Psychological Association PsycINFO nie znajdziemy… ani jednego wpisu poświęconego temu zjawisku! Jeśli już, traktowane są w kategorii psychologii tłumu, o której pisał francuski uczony Gustave Le Bon w książce pod tym właśnie tytułem z roku 1895. Według niego w zbiorowości znika jednostka, świadomość własnego „ja”, cała grupa myśli jednokierunkowo. Przede wszystkim jednak tłum wykazuje niezwykłą skłonność do ulegania wpływom, zarówno słów, jak i obrazów: jest łatwowierny, nie odróżnia faktów od sugestii, często przejmuje opinię tego, kto pierwszy zabierze głos – jeśli dajmy na to ktoś krzyknie, że widzi postać świętego czy wspomnianego Nessie, reszta także „zacznie je widzieć” i zarazi swą postawą kolejnych ludzi! Osoby, które starają się temu zaprzeczyć, zostają najczęściej zakrzyczane, tłum nie uznaje bowiem kontrargumentów i przyjmuje wywierane wpływy za prawdę. Nie panuje też nad swymi odruchami, a jednostki stają się w nim po części automatami, po części niewolnikami instynktów – tłum w każdej reakcji jest więc przesadny (co potwierdza się chociażby na meczach, wiecach, spotkaniach religijnych).

Zgodnie z tą charakterystyką można rzeczywiście wyjaśnić wiele zjawisk o cechach halucynacji zbiorowej, zwłaszcza jeśli mowa o grupach ludzi silnie związanych z jakimś tematem, żyjących nim: przykładem są z jednej strony sekty czy wspólnoty religijne, z drugiej zagorzali fani chociażby fantastyki i ich wspólne doświadczenia w obserwacji UFO. Wielu jako przykład podaje tutaj wydarzenia z 13 października 1917 roku z okolic Fatimy. Tam to tłum liczący około 70 tys. osób zgromadził się, aby być świadkami cudu i objawienia Matki Boskiej, zapowiedzianego przez Łucję dos Santos. Kiedy w pewnym momencie dziewczynka – rozmawiająca wcześniej z widzianą tylko przez nią i jej kuzynów Maryją – pokazała dłonią w kierunku słońca i zakrzyknęła: „Patrzcie!”, większość ludzi zobaczyła pędzącą ku nim ognistą kulę, która potem wróciła na swe miejsce, część twierdziła ponadto, że tak jak i Łucja widziała także Świętą Rodzinę i błogosławiącego zebranym św. Józefa. Kościół uznał to wydarzenie za cud, naukowcy właśnie za zbiorową halucynację rozpatrywaną w kategorii psychologii tłumu, wywołaną przez gorliwe modły i pełne napięcia wyczekiwanie na objawienie, przypominające coś w rodzaju transu (w obrzędach wielu ludów szamani wprowadzali w trans, po czym wszyscy doświadczali podobnych wizji).

Czekając na UFO

Psychologia tłumu w pewien sposób może też wpływać na jednostki będące poza nim. Jeśli o jakimś zjawisku będzie się dużo mówić, pojawią się świadkowie, którzy je widzieli, w końcu zaczniemy mieć wątpliwości, czy aby nie istnieje lub… sami zaczniemy je widzieć. W pewien sposób oczekujemy, że to coś zobaczymy: przykładem kolejni ludzie opowiadający o yeti, chupacabrze czy Wielkiej Stopie, ba, już parę razy w Polsce po kilkanaście osób (nie tylko pojedynczych) widziało na przykład krążącą po pobliskim lesie pumę (która de facto okazała się potem domowym kotem lub zniknęła bez śladu…). I tak, wybierając się do lasu, w którym taka „puma” ponoć grasuje lub w góry, gdzie podobno żyje yeti, podświadomie – powodem może być strach, fascynacja – szukamy tego czegoś i każde mignięcie futra za krzakiem lub zadrapanie na korze drzewa może stać się dla nas sygnałem, że widzieliśmy coś niezwykłego. Łatwo wtedy zarazić swą postawą kompana lub kompanów, którzy także zaczną usilnie wypatrywać danych stworzeń czy znaków. O podobnym zjawisku pisał porucznik marynarki John Felix w książce „O prądach morskich” – jego marynarze szukali zaginionej łodzi z załogą, w pewnym momencie ktoś krzyknął, że widzi tratwę: kolejni marynarze wpatrując się w to miejsce, zobaczyli i tratwę, i machających ku nim ludzi, słyszeli nawet głosy rozbitków. Po przypłynięciu na miejsce okazało się, że to… dryfujące splątane gałęzie z powiewającymi liśćmi. W latach 30. XX wieku częste były doniesienia na temat możliwej inwazji kosmitów na naszą planetę (padały na podatny grunt – ludzie żyli wszak w stresie i w świadomości, że może dojść do wojny; podobną popularnością temat ten cieszył się zresztą w okresie „zimnej wojny”). I oto 30 października 1938 roku Orson Welles odczytał w radiu adaptację „Wojny światów”  H.G. Wellsa. Materiał nadano z zaskoczenia, zazwyczaj o tej porze emitowano popularne opery mydlane; samą audycję poprzedził komunikat o wybuchach na Marsie, wzorowany na tych z wiadomości. Sugestywny opis inwazji Marsjan na Ziemię wywołał… wszechobecną panikę w USA, ludzie opuszczali domy, zdarzyło się podobno kilka samobójstw, wiele osób dzwoniło, zdając relację, gdzie wylądowali Obcy, inni szukali ratunku na komisariatach, w kościołach… Przybyszów widziały całe grupy w miejscach oddalonych od siebie o setki kilometrów! To chyba najlepszy przykład na to, jak można sterować tłumem, wykorzystując ogólne napięcia i właśnie „oczekiwanie na coś”.

Miasto wyłaniające się z nicości

W wielu przypadkach zbiorową halucynację wyjaśnia (lub przynajmniej może wyjaśnić) fatamorgana – potwierdzone naukowo zjawisko optyczne, w którym przedmioty lub całe grupy przedmiotów oddalonych znacznie od danego miejsca (do 200 kilometrów, choć zdarzają się miraże skrajnie dalekiego widzenia, odbijające rzeczy nawet oddalone o około 1 tys. kilometrów!) stają się nagle widoczne na skutek załamywania się światła w nierówno nagrzanych warstwach powietrza. Fatamorgana (nazwę tłumaczy się dosłownie „wróżka Morgana”, pochodzi bowiem od wróżki Morgany Le Fay, przyrodniej siostry legendarnego króla Artura) kojarzy się wszystkim z widokiem falującej w nagrzanym powietrzu oazy czy karawany na pustyni, zdarzają się jednak wizje, które daleko wykraczają poza te filmowo-powieściowe przykłady. W okolicach Hastings w Wielkiej Brytanii pojawia się fatamorgana francuskiego wybrzeża, na Lazurowym Wybrzeżu widać czasem korsykańskie góry (oddalone o 200 kilometrów), stosunkowo częste są miraże miast (wrażenia potęguje fakt, że powietrze działa nieraz jak krzywe lustro i zwykłe dachy potrafi „rozciągnąć” w strzeliste kopuły!). Do najdziwniejszych zaliczyć należy fatamorganę bitwy pod Waterloo widzianą w 1815 roku w belgijskim Verviers (świadkowie mówili, że była tak dokładna, że rozpoznać można było wszystkie detale na mundurach), a także fatamorganę zatonięcia statku widzianą w 1898 roku przez załogę niemieckiego Matadora – katastrofa ta wydarzyła się naprawdę, ale… 1700 kilometrów dalej! Czasem także jest to wynik manipulacji, czego przykładem „miraż” sfilmowany w chińskim mieście Huangshan w czerwcu 2011 roku (filmy na ten temat można bez problemu znaleźć w internecie i naprawdę robią wrażenie, jeśli ktoś nie doczyta, o co naprawdę chodziło – choć w tym celu raczej musi znać angielski, nie spotkałem sprostowań po polsku…). Nad przepływającą przez miasto rzeką zaczęły się wyłaniać drapacze chmur, potem mniejsze domy i drzewa, a w końcu nawet góry w tle. Normalnie ich w tym miejscu nie ma (porównania widoków sprzed mirażu i mirażu też można znaleźć w sieci), w prasie na całym świecie pojawiło się to jako sensacyjna wiadomość, zaczęli przyjeżdżać jeszcze liczniej turyści (którzy przyjeżdżają tutaj między innymi właśnie dlatego, że w okolicy, ze względu na specyficzny mikroklimat, co pewien czas pokazują się tajemnicze obrazy, choć nie w takiej skali; miasto nazywane jest nawet „Miastem Miraży”…), a także miłośnicy teorii spiskowych uważający, że odkryto portal do innego świata. Prawda okazała się dużo bardziej banalna – filmik nagrano po prostu w czasie powodzi, w dodatku w gęstej mgle: tak naprawdę wszystkie budynki są na swoim miejscu, ale normalnie nie płynie tam woda i otoczenie wygląda inaczej… Ludzie uwierzyli jednak w to, co chcieli…

Chleb z nawiedzonego miasta

Rok 1951, spokojne Pont-Saint-Esprit na południu Francji. 16 kwietnia wielu mieszkańców zgodnie stwierdziło, że wokół miasteczka pojawiły się ogniste demony, a tajemnicze siły zaczęły im wydawać rozkazy samobójcze. Mężczyzna usiłował utopić się, mówiąc, że jest pożerany przez tysiące węży, inny wyskoczył z drugiego piętra, twierdząc, że jest… samolotem, wnuczka próbowała udusić babcię, kolejny człowiek zgłosił się przerażony do lekarza, ponieważ według niego jego serce opuściło ciało. Myślący racjonalnie sąsiedzi musieli wiązać miotających się znajomych, uważających na przykład, że ich ciało zamienia się w roztopiony ołów! W niedługim czasie z powodu różnych urazów zmarło 7 osób. „Zbiorowe szaleństwo z Pont-Saint-Esprit”, jak nazwano wydarzenie, dotknęło w tym samym czasie około 250 osób, 50 z nich trzeba było hospitalizować! Wyjaśnienie zbiorowej halucynacji – choć tak naprawdę każdy widział co innego, więc był to raczej zbiór halucynacji pojawiających się w tym samym czasie – okazało się dość prozaiczne: winny był halucynogenny sporysz, który dostał się do mąki w miejscowej piekarni. Taka przynajmniej jest wersja oficjalna, w 2009 roku dziennikarz Hank P. Albarelli przedstawił dowody mogące świadczyć o tym, że na mieszkańcach agenci CIA przetestowali… działanie LSD! Przyjmując racjonalny punkt widzenia, można naukowo wyjaśnić niemal wszystkie przypadki zbiorowej halucynacji, takie jak: trans, hipnoza, teoria psychologii tłumu, podatność na sugestie, fatamorgana, warunki pogodowe (mgła, burza, zamieć), środki wywołujące wizje, które dostały się do pożywienia, oszustwa na dużą skalę (sztuczki starożytnych kapłanów czy prestidigitatorów), testowanie tajemniczych substancji. Część tych zjawisk, zwłaszcza objawień czy cudownych zdarzeń związanych z religią, budzi jednak wątpliwości. Według psychologów ich mechanizm wygląda tak: jedna osoba zobaczyła coś, zareagowała gwałtownie, porwała z sobą tłum bliski stanu transu (ogromne napięcie, stres, wyczekiwanie), reszta „widzących” zareagowała lawinowo, nawet wypierając z umysłów to, że nie widziała („Skoro wszyscy widzieli, dlaczego nie ja? Czyżbym nie był/była godna?”). Według wierzących był to cud. Jedna i druga strona może przytoczyć swoje argumenty i zabrzmią przekonująco: jednej i pewnej odpowiedzi bowiem w tym przypadku póki co nie ma, zależy ona tylko od naszego podejścia do tematu.

Jan Matul

1959615_230291423761942_273062709_n

Teksty tygodnia

Limit zasiłków na dwoje dzieci. Rząd wycofa kontrowersyjne przepisy?

Brytyjski rząd rozważa zniesienie limitu zasiłków na dwoje dzieci. Minister edukacji twierdzi, że celem jej partii jest zmniejszenie liczby dzieci wychowujących się w ubóstwie. Jednocześnie zaznaczyła, że realizacja tego planu wiązałaby się z dużymi kosztami.

Londyn czeka skwar! Fala upałów uderzy już pod koniec maja

Po kilku dniach szarej, deszczowej aury Londyn szykuje się na wyraźne ocieplenie. Prognozy BBC Weather oraz specjalistów z Netweather są bardzo obiecujące.

Cięcia w EHCP! Setki tysięcy dzieci z niepełnosprawnościami stracą wsparcie?

Setki tysięcy dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi mogą zostać pozbawione prawa do dodatkowego wsparcia w szkołach. Nowe plany rządu mogą doprowadzić do sytuacji, w której wielu uczniów będzie zmuszonych opuścić placówki publiczne.

Brytyjskie więzienia pękają w szwach. Rząd wcześniej wypuszcza przestępców na wolność

Przestępcy na wolności to spore zagrożenie, ale co z nimi zrobić, gdy nie ma dla nich miejsca w więzieniach? Brytyjski rząd próbuje rozwiązać ten problem w bardzo kontrowersyjny sposób.

Monika Clark – Polka, która odmieniła swoje życie i inspiruje innych do zmiany

Od eBay’a po luksusowe retreaty w Szkocji. Monika Clark opowiada, jak pomogła sobie i teraz pomaga kobietom zmienić życie od wewnątrz.

Praca i finanse

Kryzys w UK

Styl życia

Życie w UK

Londyn

Crime

Zdrowie