Małgorzata Rozenek skończyła szkołę baletową podobnie, jak jej o pięć lat starszy brat Michał, choreograf i baletmistrz opery Lyońskiej, a później wydział prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Właśnie przygotowuje się do obrony pracy doktorskiej.
Jak brzmi tytuł Pani pracy doktorskiej?
Treść i charakter prawny umów majątkowych między małżonkami. Analiza polska i wybranych krajów europejskich.
Dlaczego zamiast rozpocząć aplikację adwokacka zjawiła się Pani na castingu do polskiej wersji brytyjskiego „Perfekcyjna pani domu”?
Przyjęłam zaproszenie na casting od stacji TVN. Gdy okazało się, że casting wygrałam, wydawało mi się, że praca na planie zajmie mi dwa-trzy dni w ciągu tygodnia, a resztę czasu będę w stanie poświęcić na dom i aplikację adwokacką. Okazało się, że jest to niemożliwe, ponieważ już samo rozplanowanie czasu między planem zdjęciowym, a prowadzeniem domu bywa niezłą ekwilibrystyką. Dlatego musiałam na jakiś czas odłożyć aplikację adwokacka.
Czy to prawda, że miała Pani ze sobą gotową książkę z poradami, jak prowadzić dom? Skąd ta wiedza? Czy to doświadczenie z domu rodzinnego? Doświadczenie mamy, babci? Czy „własna praktyka”?
Kilka dni przed castingiem do „Perfekcyjnej Pani Domu” przygotowałam książkę z poradami na temat prowadzenia domu. Znalazła się w niej sesja zdjęciowa Jacka Poręby, a oprawą graficzną zajęli się profesjonalni graficy. Zgromadziłam w niej wiedzę, którą zdobyłam prowadząc dom, ale również rozmawiając z mamą i przyjaciółkami na ten temat.
Jeden odcinek programu „Perfekcyjna Pani domu” ogląda średnio 1,5 mln widzów. Czy ma Pani poczucie misji? Czy wydaje się Pani, że wypływa Pani na nawykli i zwyczaje Polaków?
Cieszy mnie to, że wielu mężczyzn zgłaszało się do programu, a prowadzenie domu przestało być tylko zadaniem przeznaczonym dla kobiet, ale również ich mężów czy partnerów.
Czy znajomi zapraszając Panią do domu, nie obawiają się, że zrobi im Pani „test białej rękawiczki”?
Nie, bo wiedzą, że nigdy bym go nie zrobiła.
Program przyniósł Pani popularność, ale także był krytykowany za to, że w „Perfekcyjnej Pani domu” utrwala Pani tradycyjny, anachroniczny, podział ról w rodzinie: kobieta – sprząta, mężczyzna – zarabia na dom. Co pomogło Pani znieść zarówno popularność, jak i tzw. hejt?
Wiedziałam, że może pojawić się krytyka, ponieważ pierwowzór Perfekcyjnej Pani Domu Anthea Turner uprzedziła mnie o tym, że program zbudza kontrowersję i muszę się przygotować na negatywne głosy. Na szczęście program pokazał, ze podział ról w domu nie musi być anachroniczny. Dzięki „Perfekcyjnej Pani Domu” mężczyźni chętniej sprzątają, gotują, chodzą na zakupy, czyli pomagają w domu swoim partnerkom.
Występując w programie „Bitwa o dom”, w którym o własne mieszkanie walczyło kilka rodzin, prezentowała Pani swoją wiedzę z dziedziny architektury wnętrz. Gdzie ją Pani zdobyła? Jaki design jest Pani bliski? Którzy projektanci? Jaki styl?
Najbliżej mi do stylu angielskiego. Uwielbiam ciepłe wnętrza, w których widać, że toczy się życie. Uwielbiam albumy książkowe dotyczące wnętrz i mebli.
W kolejnym telewizyjnym formacie, polskiej wersji „Piekielnego hotelu” programu prowadzonego przez Gordona Ramsey’a, pomaga Pani właścicielom hoteli uchronić ich biznes przed bankructwem. Sugeruje, co powinni zmienić w swoich obiektach, aby na nowo przyciągnąć do nich gości. Jak przygotowywała się Pani do tego zadania?
W „Piekielnym hotelu” wykorzystuję swoją wiedzę z „Perfekcyjnej Pani Domu” i „Bitwy o dom”. Hotel jest niczym dom, w którym co chwila bywają nowi goście. Najczęściej odwiedzamy hotele, które założyły rodziny i przeliczyły się w swojej decyzji. Cały czas jest możliwość zgłaszania się do nas na stronie piekielny hotel,TVN.pl. Poza mną w programie biorą udział liczni eksperci, którzy gdy przyjdzie taka potrzeba, chętnie służą swoją wiedzą odnośnie np. biznesowego podejścia do hotelu, księgowości i ogrodnictwa. Moją domeną jest wystrój wnętrz.
Gordon Ramsey w swoim programie awanturuje się, klnie, bywa okrutny wobec właścicieli hoteli. Czy polski format jest dokładną kalką amerykańskiej wersji? Czy jest Pani równie, jak on „piekielna”?
Nie klnę jak Gordon. Przynajmniej na planie (śmiech). A czy jestem „piekielna”? Najlepiej sprawdzić to samemu włączając TVN. Polska wersja absolutnie nie jest kalką amerykańskiej, ponieważ musieliśmy dostosować program do polskich realiów i wymogów.
Co najbardziej Panią drażni w polskim hotelarstwie? Co trzeba zmienić w pierwszej kolejności?
Trzeba zmienić podejście do klienta i zwracać uwagę na najmniejsze detale. Często okazuje się, że problemy to drobnostki, które zebrane razem mają bardzo duży negatywny wpływ na jakość danego miejsca. Chodzi o to, żeby taki klient wracał, a nie traktować go jako jednorazowy strzał.
Pani życie w ciągu ostatnich lat dzięki karierze medialnej nabrało tempa. Jakie nowe blaski i cienie pojawiły się w Pani życiu?
Musiałam nauczyć się jeszcze lepiej zarządzać swoim czasem i sprawiedliwie dzielić go między dom i pracę. Czasem bywa to bardzo trudne. Przestałam również być anonimową osobą, a nie ukrywam, że czasem brakuje mi anonimowości.
Od kilku lat ma Pani, chyba wyjątkową możliwość, obserwowania stylu życia Polaków. Proszę spróbować go określić, opisać.
Nasz styl życia nie różni się zbytnio od stylu życia innych mieszkańców krajów europejskich. Kiedyś te różnice były bardzo widoczne, ale dziś już nie są.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Aleksandra Czernecka:
MATERIAŁY ITVN
Na program „Piekielny Hotel” zapraszamy w każdą niedzielę o godzinie 19.25 (GMT – Londyn) do ITVN.