Węgierski rząd ogłosił stan wyjątkowy na południu kraju – tam, gdzie przy zamkniętej w poniedziałek granicy koczują jeszcze tysiące uchodźców. Na nogi postawiona została armia, nowo wzniesione płoty graniczne patrolują setki policjantów.
Uchodźcy na zamknięcie granic i wprowadzenie kar za ich nielegalne przekroczenie odpowiedzieli strajkiem. Głodowym. Nie wszyscy jednak obrali tak spokojną formę protestu. Imigranci strajkują też inaczej: część mężczyzn próbowała przewrócić zapory na granicy, za co też Węgrzy przewidzieli kary. Najgorzej jest w rejonie Csongradu, gdzie w drodze do Niemiec utknęło najwięcej osób.
Węgrzy wszystkie wnioski o azyl rozpatrują na miejscu, w strefie przygranicznej, poszerzonej do 60 metrów. Z miejsca odrzucane są podania osób, które nie mają dowodu, że wcześniej podobny wniosek złożyły w Serbii bądź Macedonii, czyli krajach, na których terytorium byli poprzednio. Z Węgier wydaleni mają być też ci, którzy wniosku o azyl złożyć w ogóle nie chcą. To jednak nie koniec kryzysu.
Minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto powiedział niedawno, że jego kraj spodziewa się do końca roku nawet 400-500 tysięcy uchodźców. Europejska agencja ochrony granic Frontex poinformowała dziś, że w tym roku zewnętrzne granice UE przekroczyło już ponad 500 tys. imigrantów. W samym sierpniu było to 156 tys. osób. (kt)