54 metry uratowały dwa samoloty pasażerskie od tragicznego zderzenia na lotnisku. Błąd kontrolera lotów, który „zapomniał” o samolocie oczekującym na start, gdy wydał pilotom EasyJet zgodę na lądowanie, mógł zakończyć się śmiercią blisko 200 pasażerów.
Nieuwaga kontrolera lotów, która mogła doprowadzić do tragedii
Do incydentu, o którym tu mowa, doszło w zeszłym roku. Ale dopiero teraz na jaw wychodzą ustalenia śledczych. Potencjalnie tragiczne decyzje zostały podjęte przez kontrolera lotów na lotnisku Bordeaux-Merignac, we Francji. Kontroler wydał zgodę na lądowanie pilotom samolotu EasyJet lecącego z lotniska Gatwick w Londynie, zapominając, że na pasie startowym czekała już na wzbicie się w powietrze inna maszyna. Był to niewielki, jednosilnikowy samolot Robin DR400.
Wiemy już, że obie maszyny minęły się, ale że dzielący je dystans wyniósł zaledwie 54 metry. Na pokładzie Airbusa A320 znajdowało się 179 osób.
To był poważny błąd
Do incydentu w Bordeaux doszło w Sylwestra zeszłego roku. Po przeprowadzonym śledztwie całe zdarzenie zostało sklasyfikowane jako „poważne”, mogące mieć tragiczne skutki dla blisko 200 ludzi. W końcu samolot EasyJet, którego piloci działali w pełni zgodnie z procedurami, przeleciał nad DR400 w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów. – „Ruch [lotniczy] we Francji był wówczas bardzo intensywny. Kontroler późno zezwolił A320 na lądowanie. I zapomniał o obecności DR400 na pasie. Pilot DR400, dowiedziawszy się, że A320 jest uprawniony do lądowania, będąc jeszcze na progu 23, zgłosił się do kontrolera. Ten natychmiast nakazał A320 przerwanie podejścia” – czytamy we fragmencie raportu przygotowanego przez francuskie Biuro Śledcze i Analiz Bezpieczeństwa Lotnictwa Cywilnego. A dodatkowo wiemy też, że tego dnia kierownik zmiany zredukował liczbę kontrolerów z sześciu do trzech.