Niewyjaśniona tajemnica z Roswell? Zagadka lotu Malaysia Airlines MH370? Owszem, świat zna wiele fascynujących, niewyjaśnionych historii. Jednak żadna z nich nie ma takiego wpływu na serca kibiców polskiej ligi piłkarskiej, jak fenomen Cracovii, która dziwnym trafem potrafi wyjść w ciągu jednego meczu z najgorszych opałów. Jako o rewelacji rundy jesiennej sezonu 2024/2025, o Cracovii powstało już sporo publikacji w Polsce, ale nie każdy zauważył że krakowska drużyna stała się właśnie, na polskim podwórku, specjalistą od spektakularnych powrotów i emocjonalnych rollercoasterów. Przy okazji, runda jesienna okazała się najlepszą od bodajże lat 40. poprzedniego wieku
„Pasy” nie raz udowodniły, że stara piłkarska zasada, że mecz trwa do ostatniego gwizdka, to w piekarskim świecie święta prawda, o której nie można zapominać. Kilkukrotnie widzieliśmy, jak drużyna Dawida Kroczka podnosi się z kolan, przechylając szalę zwycięstwa na swoją stronę. Oto najważniejsze momenty tych heroicznych powrotów.
Białostockie szaleństwo
Już w pierwszej kolejce Cracovii udało się odrobić straty w meczu i zremisowała trudny mecz z Piastem Gliwice dzięki bramce w 89. minucie Micka van Burena. Nic jeszcze nie wróżyło że ta runda będzie wyjątkowa. Przez większą część meczu drużyna Dawida Kroczka wyglądała jak zespół, który dopiero co nauczył się podstawowych zasad piłki nożnej ale warto go odnotować, gdyż po pierwsze: „jak nie można wygrać meczu to trzeba go zremisować” a po drugie, ten wymęczony mecz był zwiastunem tego, co miało nadejść: drużyna „Pasów” w tym sezonie nigdy się nie poddaje. Zespół w kolejnych meczach uzbierał już trochę punktów (wygrał szczęśliwie w Częstochowie z Rakowem oraz w Kielcach z Koroną), ale to spotkanie 5. kolejki w Białymstoku przeciwko Jagiellonii pokazało, na co stać „Pasy”. Przeciwnik nie byle jaki, Imaz, Pululu i spółka również mieli wyśmienitą rundę i fantastycznie zaprezentowali Polskę w europejskich pucharach, awansując w lidze konferencji do wiosennych play-off. Mecz otworzył już w 3 minucie Benjamin Källman. Jagiellonia szybko odrobiła straty, objęła prowadzenie, a następnie… straciła całkowicie kontrolę nad meczem i doszło do piłkarskiego science-fiction. Cracovia rozpoczęła koncert gry ofensywnej. Källman, Mick van Buren i Ólafsson dali popis skuteczności, a rezerwowy Bochnak dobił rywala. Wynik 4:2 na wyjeździe z tak klasowym przeciwnikiem to pokaz nie tylko piłkarskich umiejętności, ale przede wszystkim niezwykłej siły mentalnej zespołu.
Fantazja w ataku i triumf nad Górnikiem
Mecz z Górnikiem Zabrze był kolejną odsłoną „comebackowych” zdolności Cracovii. Po pierwszej połowie drużyna przegrywała, a Górnik prezentował się bardzo mocno. Jednak Dawid Kroczek znalazł klucz do mentalności swoich zawodników. Nie wiemy, co piłkarze usłyszeli w szatni, ale na drugą połowę wyszli odmienieni, jak Neo, który uwierzył, że jest Wybrańcem z „Matrixa”. Filip Rózga pokazał ogromny potencjał i chęć do gry, a jak na 17-latka widać było w nim błysk przyszłej gwiazdy. Wprowadzony w drugiej połowie Hasić zadbał o resztę. Cracovia odrobiła straty, triumfując 3:2. Co ciekawe, w meczu derbów Małopolski z Puszczą (9. kolejka) Cracovia również przegrywała, ale ponownie odrobiła straty i wygrała. W 10. kolejce odrobiła kolejną stratę w meczu ze Stalą Mielec w samej końcówce. Czyż to nie jest patent na wielkie powroty? Jeżeli nadal ktoś miał wątpliwości, to najlepsze było dopiero przed nimi.
Stadion Śląska Wrocław w szoku
Pamiętacie moment w „Rocky IV”, kiedy Rocky Balboa ledwo zbierał się z desek po brutalnych ciosach Ivana Drago? Albo scenę, gdy Frodo i Sam byli na granicy wyczerpania na Górze Przeznaczenia, a ich misja wyglądała na niemożliwą do zrealizowania, ponad siły śmiertelników? To nic w porównaniu z tym, jak wyglądała Cracovia po 20 minutach gry z wicemistrzem Polski we Wrocławiu. „Pasy” przegrywały 0:2, a trybuny Śląska Wrocław świętowały. Dla gospodarzy ten mecz miał kluczowe znaczenie — potrzebowali zwycięstwa jak tlenu. Mieli sporo argumentów do momentu, kiedy po głupim błędzie bramkarza, „Pasy” złapały kontakt a później przyszło to czego powinny się obawiać drużyny grające z zespołem trenera Kroczka. Sędzia zarządził… przerwę. Jak się można domyśleć po powrocie z szatni Van Buren, Källman i Hasić w stworzyli ofensywne tornado, które dosłownie zmiotło obronę Śląska. Ostateczny wynik 4:2 pokazał, że nawet dwubramkowa przewaga nad Cracovią to żadna gwarancja sukcesu.
Festiwal goli z Motorem Lublin
Gdyby piłkarze Motoru obejrzeli mecz ze Śląskiem i zauważyli, że po dwóch straconych bramkach krakowska drużyna włącza tryb turbo, mogliby uniknąć losu, który ich spotkał. Motor prowadził 2:1 już po kilku minutach i dla większości drużyn niełatwo byłoby podnieść się po takim początku, ale „Pasy” znowu odpowiedziały lawiną goli! Olafsson popisał się hat-trickiem, a Källman dołożył dwa trafienia. Ofensywa „Pasów” działała jak dobrze naoliwiona maszyna, a kibice mogli cieszyć się prawdziwym festiwalem bramek. Wynik 6:2 wpisał się do kronik tego sezonu, pomimo kolejnego dramatycznego początku. Jak to wyjaśnić?
Pod koniec rundy, w meczach z GKS Katowice (15. kolejka) i z Legią w Warszawie (16. kolejka), dotychczasowa maszyna Kroczka zacięła się, ale primo — i w tych meczach pogoń za wynikiem była godna podziwu, a secundo — kibice krakowskiego zespołu będą was przekonywać, że to sędziowie nie pozwolili z sukcesem odrobić wszystkich strat (i mają ku temu powody). Z katowiczanami przegrywali 0:2, później 2:3, a bramkę na 3:4 stracili w przedłużonym czasie gry, minutę po odrobieniu strat. Z Legią zaś wynik zmienił się z 0:2 na 2:3.
Podsumowanie rundy
Kilkukrotne odrabianie strat, triumfy po dramatycznych początkach meczów i widowiskowe akcje ofensywne uczyniły z Cracovii jedną z najbardziej ekscytujących drużyn Ekstraklasy. Zespół Dawida Kroczka nie tylko prezentuje jakość piłkarską, ale przede wszystkim niewzruszoną odporność psychiczną. Z drużyny, która jeszcze niedawno walczyła o utrzymanie, „Pasy” stały się symbolem nieustępliwości i ducha walki. Ważne jest podkreślenie, że wciąż mówimy o drużynie, która w poprzednim sezonie praktycznie do samego końca drżała o utrzymanie w lidze i była bliska tego, co przydarzyło się Warcie Poznań. W Krakowie w końcu widać zespół, który gra nie tylko efektownie, ale też efektywnie.
Wiosna zapowiada się jeszcze ciekawiej. Kibice najstarszego polskiego klubu piłkarskiego mają wszelkie powody, by wierzyć, że ich ulubieńcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. A kto wie, może kolejny sezon przyniesie nam kolejną piłkarską epopeję w ich wykonaniu?