Fot. Getty
Po zaskakującej dymisji Liz Truss ze stanowiska premiera, mnożą się głosy, by rozpisać w Wielkiej Brytanii wybory powszechne. Krytycy obecnych działań Partii Konserwatywnej wskazują, że torysi pogrążeni są w chaosie, a to w obecnej, trudnej sytuacji wojny na Ukrainie i pogarszającego się w szybkim tempie stanu brytyjskiej gospodarki, źle wróży dla kraju.
Dymisja Liz Truss zaskoczeniem
Liz Truss prowadziła kampanię, by objąć stanowisko premiera Wielkiej Brytanii przez całe lato i gdy przyszło do głosowania na nowego lidera wśród nieco ponad 80 000 członków Partii Konserwatywnej, Truss daleko w tyle pozostawiła swojego kontrkandydata – Rishiego Sunaka. Jednak kadencja Truss trwała zaledwie 45 dni, a 20 października, po serii zawirowań na rynku i dymisji w jej własnym gabinecie, trzecia kobieta, która wprowadziła się na Downing Street w historii Wielkiej Brytanii, zmuszona została do rezygnacji. W przemówieniu pożegnalnym, wygłoszonym przed siedzibą premiera na Downing Street 10, Truss poniekąd przyznała, że nie sprostała wyzwaniom, z jakimi przyszło jej się zmierzyć w dobie konfliktu na Ukrainie i pogarszającej się sytuacji brytyjskiej gospodarki. – Objęłam urząd w czasie wielkiej niestabilności gospodarczej i międzynarodowej. Rodziny i firmy martwią się, jak zapłacić rachunki. Nielegalna wojna Putina na Ukrainie zagraża bezpieczeństwu całego naszego kontynentu. A nasz kraj zbyt długo jest wstrzymywany przez niski wzrost gospodarczy. Zostałam wybrana przez Partię Konserwatywną z mandatem do zmiany tego stanu rzeczy. (…) Przedstawiliśmy wizję gospodarki opartej na niskich podatkach i wysokim wzroście, która skorzystałaby ze swobód Brexitu. Zdaję sobie jednak sprawę, że biorąc pod uwagę sytuację, nie mogę zrealizować mandatu, na podstawie którego zostałam wybrana przez Partię Konserwatywną. Dlatego rozmawiałam z Jego Wysokością Królem, aby powiadomić go, że rezygnuję z funkcji przywódcy Partii Konserwatywnej. (…) Pozostanę premierem dopóki nie zostanie wybrany mój następca. Dziękuję – zaznaczyła Truss po zaskakującym zwrocie akcji i pozostawieniu Partii Konserwatywnej ponownie bez lidera.
Rozpisanie wyborów powszechnych jest teraz jedyną właściwą opcją?
Chaos w Partii Konserwatywnej pogłębia się
Po dymisji Liz Truss i chaosie, jaki zapanował na szczeblach władzy w Wielkiej Brytanii, mnożą się głosy, że jedyną właściwą opcją na obecny kryzys byłoby rozpisanie wyborów powszechnych. Krytycy Partii Konserwatywnej alarmują, że ugrupowanie to znajduje się w stanie rozkładu, o czym świadczą także najnowsze sondaże poparcia dla władzy. „Mój syn przeżył już czterech ministrów finansów, trzech ministrów spraw zagranicznych i dwóch premierów. Ma cztery miesiące" – pisze zjadliwie dziennikarz Sky News Alan McGuinness. A wpis zamieścił on jeszcze przed dymisją Truss, dlatego wkrótce młody Brytyjczyk będzie „świadkiem” kolejnych przetasowań na szczeblach władzy. Wiemy też, że wybory na nowego lidera Partii Konserwatywnej odbędą się z końcem przyszłego tygodnia, a także że wśród najpoważniejszych kandydatów do objęcia urzędu jest Rishi Sunak i wracający pośpiesznie z Karaibów…. Boris Johnson.
Mieszkańcy UK powinni mieć możliwość wypowiedzenia się w sprawie nowego lidera
Partia Konserwatywna jest przyciśnięta do muru, ale trudno się spodziewać, żeby zdecydowała się teraz rozpisać nowe wybory powszechne. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez pracownię Redfield & Wilton Strategies wynika, że gdyby wybory na Wyspach odbyły się w minioną niedzielę, to zdecydowanie wygrałaby je Patria Pracy. Ugrupowanie pod wodzą Keira Starmera mogłoby liczyć na 56 proc. głosów, a Partia Konserwatywna na zaledwie… 20 proc., czyli o 4 proc. mniej niż podczas poprzedniego badania. Na Liberalnych Demokratów chciałoby zagłosować 11 proc. społeczeństwa, na Zielonych 5 proc., na Szkocką Partię Narodową 4 proc. i na Reform UK 2 proc. 36 punktów procentowych przewagi Partii Pracy nad Partią Konserwatywną jest największą różnicą poparcia między dwoma największymi ugrupowaniami politycznymi na Wyspach od 1997 roku, gdy znaczące zwycięstwo odniosła Partia Pracy pod przywództwem Tony'ego Blaira.
Partia Konserwatywna nie rządzi – zajmuje się samą sobą
Eksperci nie mają wątpliwości – Partia Konserwatywna od dawna już nie rządzi, tylko zajmuje się samą sobą. Konserwatywni posłowie nawet już nie udają, że przejmują się licznymi w kraju kryzysami, z którymi zmagają się rodziny i przedsiębiorcy w całej Wielkiej Brytanii. Konserwatyści robią zbyt mało, aby zaradzić rosnącym cenom żywności, rosnącym rachunkom za energię i galopującym kosztom kredytów hipotecznych. Do tego w ogromnym kryzysie znajduje się służba zdrowia, przez co ludzie muszą czekać godzinami na karetkę pogotowia i całe tygodnie, jak nie miesiące, na wizytę u lekarza rodzinnego czy dentysty lub na rozpoczęcie terapii onkologicznej. W tym samym czasie obniża się dbałość o środowisko naturalne i nikt już nie kontroluje przedsiębiorstw wodociągowych, które wpompowują miliony ton surowych ścieków prosto do rzek. Krytycy nie mają wątpliwości, że Partia Konserwatywna już dawno porzuciła obietnice z wyborów w 2019 roku i że teraz nie ma już żadnego planu na rządzenie.
Zajrzyj także na naszą stronę główną polishexpress.co.uk i bądź na bieżąco z wiadomościami z UK!
Artykuły polecane przez Polish Express: