Michael O’Leary zapowiada podwyżki cen biletów w Ryanairze. Szef tanich linii lotniczych rodem z Irlandii tłumaczy wzrost cen niedoborami samolotów.
Wczasowicze, którzy tego lata planują udać się na urlop tanimi liniami pod szyldem Ryanair, mogą się niemile rozczarować, gdy przyjdzie im płacić za bilety. Ich ceny mają pójść w górę. Stojący na czele irlandzkiego przewoźnika Michael O’Leary ostrzega, iż z powodu niewystarczającej liczby samolotów podwyżka ta była po prostu koniecznością, której nie sposób było uniknąć.
Jego zdaniem tego lata ceny biletów Ryanair mogą być nawet o 10% wyższe w porównaniu z rokiem ubiegłym. Problem nie dotyczy tylko jednych linii, bo w całej Europie mogą pojawiać się trudności z zaspokojeniem popytu w szczycie sezonu letniego z lakonicznego powodu – będzie brakować maszyn latających.
O ile zdrożeją bilety w Ryanairze?
Boeing opóźnił dostawy nowej partii swoich samolotów po tym, jak drzwi awaryjne w jednym z modeli 737 Max wypadły na wysokości 5000 metrów. Według O’Leary`ego Ryanair ma otrzymać do końca marca jedynie 45 z 57 nowych maszyn zamówionych od Boeinga.
Pierwotna prognoza Ryanaira na rok kończący się w marcu 2025 przewidywała przewiezienie 205 mln pasażerów, w porównaniu z 183,5 mln w poprzednim, analogicznym okresie.
– Przy mniejszej liczbie samolotów być może będziemy musieli zmniejszyć te 205 milionów do 200 milionów pasażerów. Może to być nawet poniżej 200 milionów – komentuje irlandzki przedsiębiorca, jak cytujemy za portalem „Metro”. – To prawdopodobnie oznacza, że nawet nasz tegoroczny wzrost będzie ograniczony w Europie, co moim zdaniem doprowadzi do wyższych cen latem 2024 – uzupełnia.
Co jest powodem tych podwyżek?
– Nasze średnie ceny biletów lotniczych latem 2023 wzrosły o 17%. Nie sądzimy, że w tym roku zobaczymy dwucyfrową podwyżkę. Nasz budżet opieramy na wzroście na poziomie 5–10%, co moim zdaniem jest rozsądnym ruchem – komentuje dalej dyrektor generalny linii lotniczych Ryanair.
Oprócz ciągłych kontrowersji związanych z Boeingiem, w lipcu zeszłego roku z samolotów Airbusa trzeba było zdemontować ponad 1000 silników wyprodukowanych przez Pratt & Whitney ze względu na bezpieczeństwo.