Czy Niemcom grozi lokalna epidemia? Do niedawna w szpitalu przebywało dziewięcioro dzieci, w tym pięcioro na OIOM-ie. Minione dni przyniosły jeszcze więcej potwierdzonych diagnoz. Pacjenci, głównie dzieci, są w naprawdę ciężkim stanie, a lekarze nadal nie ustalili źródła zakażenia. Kolejne osoby zakażone krwotoczną bakterią E.coli są w szpitalu. Zakażenia krwotoczną bakterią E.coli są realnym zagrożeniem życia.
W Niemczech narasta niepokój związany z rosnącą liczbą zakażeń wywołanych groźnym szczepem Escherichia coli (EHEC). W ostatnich dniach kolejne osoby, głównie dzieci, trafiły do szpitali z poważnymi objawami. Natomiast lekarze ostrzegają, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli.
Zakażenia krwotoczną bakterią E.coli. Dzieci na intensywnej terapii
Jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia w niemieckich klinikach hospitalizowanych było dziewięcioro najmłodszych pacjentów, z czego pięcioro wymagało leczenia na oddziałach intensywnej terapii. Obecnie lista chorych jest jeszcze dłuższa. Do szpitali w Meklemburgii-Pomorzu Przednim i innych regionach trafiają kolejne osoby z ostrymi objawami infekcji.
„Stan wielu pacjentów jest ciężki. Natomiast u dzieci choroba przebiega szczególnie dramatycznie. Układ odpornościowy najmłodszych nie radzi sobie z toksynami produkowanymi przez bakterie” – podkreśla pediatra dr Tobias Tenenbaum, przewodniczący Niemieckiego Towarzystwa Infekcjologii Dziecięcej.
Podejrzane produkty z marketów
Śledztwo sanitarne wciąż trwa. Najnowsze informacje wskazują na możliwość, że źródłem zakażeń mogą być produkty spożywcze sprzedawane w marketach. W Turyngii producent mięsa Schleizer Fleisch- und Wurstwaren GmbH wycofał ze sprzedaży kiełbasę cebulową typu „metka” w 500-gramowych opakowaniach (partia 133, data minimalnej trwałości 27 sierpnia). Podjął działania dlatego, że w próbkach laboratoryjnych wykryto obecność niebezpiecznych szczepów E.coli.

Firma zaapelowała do klientów o zwrot produktów i obiecała zwrot kosztów. Kiełbasa była dostępna w wielu landach, w tym w Hamburgu, Bawarii, Saksonii, Hesji i Dolnej Saksonii. Nie ma jednak pewności, czy to właśnie ten produkt jest odpowiedzialny za gwałtowny wzrost zachorowań. Dlatego każdy musi zachować ostrożność.
Zakażenia krwotoczną bakterią E.coli. Zagrożenie epidemii?
Na razie trudno mówić o pełnoskalowej epidemii. Natomiast specjaliści nie wykluczają takiego scenariusza. Zakażenia pojawiają się w różnych regionach Niemiec i w krótkim czasie dotknęły kilkudziesięciu osób. W sąsiedniej Belgii sytuacja jest równie poważna. Tam odnotowano już ponad 20 przypadków w domach spokojnej starości, z czego kilka zakończyło się zgonem.
Przypomina to dramatyczne wydarzenia z 2011 roku, kiedy w wyniku wybuchu epidemii EHEC w Niemczech zachorowało prawie 3800 osób, a ponad 50 zmarło. Wówczas źródłem infekcji były skażone kiełki kozieradki importowane z Egiptu.
Dlaczego bakteria EHEC jest tak groźna?
Enterokrwotoczna Escherichia coli to szczep bakterii jelitowej wytwarzający tzw. toksyny Shiga. Wywołują one poważne stany zapalne jelit, wodniste lub krwiste biegunki, a w najcięższych przypadkach zespół hemolityczno-mocznicowy (HUS). To powikłanie prowadzi do uszkodzenia nerek i może zakończyć się śmiercią.
Do infekcji wystarczy zaledwie niewielka dawka bakterii. Natomiast zakażenie może nastąpić nie tylko przez skażoną żywność, ale również w wyniku bezpośredniego kontaktu z chorymi. Dlatego bakteria jest wyjątkowo niebezpieczna.
Apel ekspertów: higiena i ostrożność
Federalny Instytut Oceny Ryzyka (BfR) przypomina, że czas od spożycia skażonej żywności do wystąpienia objawów wynosi zwykle od trzech do czterech dni. Lekarze apelują o zachowanie szczególnej ostrożności przy obchodzeniu się z produktami spożywczymi:
- surowe mięso powinno być dokładnie ugotowane lub upieczone,
- owoce i warzywa należy starannie myć pod bieżącą wodą,
- w kuchni należy unikać kontaktu krzyżowego między surowym mięsem a innymi produktami.
Co dalej?
Urzędy sanitarne w Niemczech i Belgii prowadzą zakrojone na szeroką skalę badania laboratoryjne i ankiety epidemiologiczne. Dlatego specjaliści próbują ustalić wspólny mianownik dla zakażonych osób. Eksperci podkreślają, że szybkie ustalenie źródła jest najważniejsze, by powstrzymać rozwój fali zachorowań.
Na razie jednak pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi. Natomiast w szpitalach przybywa pacjentów, w tym najmłodszych w stanie ciężkim.