Nie pierwszy raz piszemy o wielkich szczurach, które pojawiają się w różnych częściach Wyspy. W Lincolnshire złapano gryzonia „wielkości noworodka”, a w Hackney, nieopodal dziecięcego placu zabaw, natrafiono na okaz ważący 12 kg. Podobnych historii zdarza się coraz więcej…
W Londynie specjaliści od deratyzacji z powodu lekkiej zimy wietrzą prawdziwą plagę. „Normalnie mroźna zima powinna zrobić z nimi porządek, ale z powodu dość wysokich temperatur większość przetrwała. I teraz mnożą się, jak oszalałe” – zapowiada Luke Pomfret z Grimsby Pest Control zajmujący się zawodowo tępieniem szkodników. Ostatnio w londyńskim Tooting odnotowano kolejny tego typu przypadek…
Dean Burr na jednym z osiedli mieszkaniowych zlikwidował gniazdo, w którym poszczególne okazy swoimi rozmiarami dorównywały kotom. Pracownik służb deratyzacyjnych przypuszcza, że szkodniki swoje gabaryty zawdzięczają diecie bogatej w… mniejsze gryzonie.
W Londynie ogromny szczur omal nie zagryzł dziecka
„Pracuje w tej branży od dobrych piętnastu lat i jeszcze nie zdarzyło mi się złapać tylu olbrzymich szczurów w jednym miejscu” – komentował Burr.
W brytyjskich mediach złapane zwierzęta nazywane są szczurami, ale nie zdziwilibyśmy gdyby faktycznie były to… nutrie. Na przynależność do tego gatunku wskazują żółte zęby i widoczna na zdjęciach błona między palcami. Szczury czy nutrie – wydaje się, że rozstrzyganie tego sporu jest kwestią akademicką, bo Londyn ma wielki i wstydliwy problem w tej sprawie…