Zbliżająca się Gala Bohaterów Codzienności to doskonały moment, aby porozmawiać szerzej o Waszej działalności. W gruncie rzeczy tworzycie wspólnotę ludzi, którzy chcą czynić dobro i pokazywać innym, jak wielką wartość kryją w sobie nawet najmniejsze gesty. Bo dobra się nie ocenia – dobro się docenia. A każdy, nawet najdrobniejszy gest potrafi uruchomić lawinę kolejnych. My sami staramy się zwracać uwagę właśnie na tę codzienną troskę o drugiego człowieka, która po cichu, krok po kroku, zmienia świat na lepsze.
Joanna Baran: Czy był taki moment lub sytuacja, po której zrozumieliście, że „dobro” przestało być dla Was abstrakcją, a stało się konkretną misją? Co dokładnie wtedy zobaczyliście lub poczuliście?
Małgorzata Łuczak: Takie sytuacje były dwie i obie głęboko zapadły nam w pamięć – można powiedzieć, że otworzyły nam oczy. Pierwszą był czas, kiedy wyruszyliśmy rowerami w trasę charytatywną po powodzi. Planowaliśmy przejechać rowerami odległość 2000 kilometrów pomiędzy Wielką Brytanią a Polską. Podczas naszej akcji prowadziliśmy relacje i zbieraliśmy na pomoc dla poszkodowanych w trakcie kataklizmu. Chcieliśmy nieść powodzianom choć odrobinę wsparcia, a tymczasem sami zostaliśmy obdarowani ogromem dobra. Ludzie, którzy słyszeli o celu naszej wyprawy, zapraszali nas do swoich domów, proponowali ciepły posiłek, nocleg, troskę. Planowaliśmy spać w namiocie – jednak dobrzy ludzie często nie pozwalali nam na to. Uznawali, że skoro jedziemy pomagać innym, to powinniśmy sami zostać potraktowani z sercem. To było zachwycające i poruszające. Wtedy zrozumieliśmy, że prawdziwe piękno dobra tkwi w codziennych, drobnych gestach.

Drugą taką chwilą był moment, gdy za naszą akcję pomocy powodzianom odbieraliśmy nagrodę od Stowarzyszenia im. Witolda Hulewicza. Kiedy stanęliśmy na scenie i usłyszeliśmy uzasadnienie wyróżnienia, poczuliśmy – naprawdę poczuliśmy – że dobro to nasza misja. Że trzeba je nieść dalej, bo ono ma sens i realną moc. Po tych wydarzeniach postanowiliśmy założyć organizację, która formalnie istnieje od 29 lipca 2025 roku.
Joanna Baran: Gala nie promuje rywalizacji – a jednak żyjemy w kulturze ciągłych porównań. Co było największym wyzwaniem w stworzeniu wydarzenia, które nagradza nie „najlepszych”, ale po prostu tych, którzy są dobrzy?
Małgorzata Łuczak: To rzeczywiście było jedno z naszych większych wyzwań. Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do ocen, kategorii, podium, miejsc „lepszy–gorszy”. My chcieliśmy stworzyć wydarzenie, które będzie świętem dobra, a nie rankingiem. Bo dobro zupełnie nie poddaje się ocenie, a jego skala nie ma znaczenia. Dla nas równie ważny jest ktoś, kto pomoże starszej sąsiadce wejść po schodach, jak ten, kto organizuje duże akcje charytatywne. O wartości gestu decyduje serce, a nie rozmiar działania.
Joanna Baran: Czy jest jakaś historia bohatera codzienności, która nigdy nie trafiła do mediów, a którą wciąż pamiętacie?
Małgorzata Łuczak: Tak, i myślę, że ta osoba zostanie z nami do końca życia. Poznaliśmy Pana Dominika podczas naszej rowerowej trasy. Przyjął nas pod swój dach na trzy dni – pozwolił nam u siebie spać, kupował nam jedzenie, naprawiał rowery. A jednocześnie bardzo mocno prosił, byśmy nie wspominali o nim w mediach, nie oznaczali, nie podawali jego nazwiska. Mówił, że pomaga, bo tak czuje, a nie po to, by ktokolwiek mu za to klaskał. To dla nas wzór cichego bohaterstwa, takiego najprawdziwszego.

Joanna Baran: W nazwie Waszej inicjatywy jest konkretna godzina – 5:00 rano. Jakie symboliczne lub osobiste znaczenie ma ten moment dnia? Czy dobro naprawdę „zaczyna się wcześniej niż reszta świata”?
Małgorzata Łuczak: Godzina 5 rano pojawiła się naturalnie. Ja i moi bracia zaczęliśmy wstawać o tej godzinie, żeby mieć więcej czasu na rozwój, na działanie, na aktywność. Szybko dołączyli do nas kolejni ludzie – najpierw znajomi, potem osoby z internetu. O piątej rano wstawaliśmy razem: biegaliśmy, trenowaliśmy, motywowaliśmy się wzajemnie. To była energia wspólnoty, która budziła nas wszystkich do działania – dosłownie i w przenośni. I tak narodziła się grupa 5AM HEROES.
Joanna Baran: Czy wydarzyło się coś, co podważyło Waszą wiarę w sens tego, co robicie? Jak wyglądał taki kryzys i co pozwoliło Wam go przetrwać?
Małgorzata Łuczak: Był jeden taki moment i pamiętam go bardzo wyraźnie. Podczas naszej rowerowej trasy, zmęczeni i przemoknięci, prowadziliśmy transmisję na TikToku. Połączyła się z nami osoba, która zaczęła nas ostro i niesprawiedliwie krytykować. W tamtej chwili było nam naprawdę ciężko – fizycznie i psychicznie. Ale następnego dnia wstaliśmy i pojechaliśmy dalej. Mieliśmy też koło siebie w socialmediach i zdalnie wiele osób które nas wspierały. Wierzyli w to, co robimy.
Miewamy takie małe momenty wahania, bo jesteśmy tylko ludźmi, ale nie wynika to z braku wiary. Zmęczenie czasem robi swoje, lecz każda taka sytuacja ostatecznie umacnia nas i skłania do refleksji.
Joanna Baran: Gdybyście mieli wskazać jeden rodzaj dobra, który dziś jest najbardziej deficytowy – co by to było? Czy Gala jest próbą uzupełnienia tego braku?
Małgorzata Łuczak: Najbardziej brakuje nam dobra cichego, skromnego, płynącego z potrzeby serca. Dziś wiele osób próbuje być „dobrymi na pokaz” – bo zdjęcie, bo lajki, bo viral. Tymczasem najpiękniejsze dobro jest właśnie to, które nigdzie nie trafia, dzieje się bez kamer i bez oczekiwania na oklaski. Gala ma przypominać, że takie dobro wciąż istnieje – i że warto je dostrzegać.

Joanna Baran: Wyobraźsz sobie Galę za 10 lat. Jeśli wszystko, co robicie teraz, zadziała – co zmieni się w ludziach, zanim znów zasiądą przed sceną? Czy Gala ma być wydarzeniem… czy początkiem nowego modelu wspólnoty?
Małgorzata Łuczak: Planowanie na tyle lat do przodu bywa trudne, bo dzieje się u nas bardzo intensywnie. Ale jeśli miałabym wskazać marzenie, to chciałabym, aby Gala stała się świętem całej Polonii – przestrzenią, w której jednoczymy się, wspieramy i doceniamy siebie nawzajem. Aby ludzie przychodzili tam nie tylko po to, by bić brawo, ale po to, by poczuć wspólnotę. Chcemy pozostać wierni naszym wartościom: współpracy, otwartości i docenianiu nawet najmniejszego dobra. Jeśli za dziesięć lat Gala będzie właśnie takim miejscem – to znaczy, że wszystko, co dziś robimy, naprawdę zadziałało.

