Polscy imigranci mieszkający w walijskim Llanelli martwią się o swoją przyszłość po Brexicie

Jak wygląda życie Polaków w Walii po Brexicie? Jak czują się po decyzji podjętej przez Brytyjczyków? Czego się obawiają? Czy myślą o powrocie do Polski? Poznajcie historię dwóch kobiet mieszkających w walijskim Llanelli.

Llanelli to miasto w południowej Walii położone u ujścia rzeki Loughor do Zatoki Carmarthen. Jest największym miastem w hrabstwie Carmarthenshire, które w XVIII i XIX wieku stało się ważnym ośrodkiem przemysłu metalurgicznego (hutnictwo metali nieżelaznych), a miejscowy port obsługiwał transport węgla kamiennego wydobywanego w całej Walii. Dziś, w XXI wieku przemysł ciężki nie jest tak ważny dla mieszkańców miasta, a na mapie kraju miasto wyróżnia się dużą imigrancką diasporą z Polski. Działa tu Stowarzyszenie Współpracy Polsko-Walijskiej, a liczba naszych rodaków mieszkających w Llanelli sięga przynajmniej kilku tysięcy.

Według Urzędu Statystyki Krajowej w 2011 roku populację Llanelli stanowili w 5% Polacy. Dziś, sądząc po liczbie lokalnych polskich sklepów i wzroście popytu na żywność z Europy Wschodniej liczba ta prawie na pewno wzrosła. Rozwój polskiej społeczności w Llanelli rozpoczął się, gdy Polska stała się państwem UE w 2004 roku. Do 2011 roku w mieście mieszkało 2000 Polaków, a kolejne 8000 mieszkało na zewnątrz, w sąsiadujących wioskach Llanelli.

Polecane: Twardy Brexit znów na stole. UK będzie dążyła do ABSOLUTNEJ AUTONOMII podczas negocjacji ws. umowy handlowej

Słychać to wyraźnie na ulicach – oprócz angielskiego i walijskiego często da się tu usłyszeć język polski. Można go nawet wybrać jako opcję w bankomatach i automatach samoobsługowych w okolicy. Co z Llanelli stało się po Brexicie?

Jak czytamy w obszernym reportażu opublikowanym na łamach "The Wales Online" w tygodniu, w którym miał miejsce Brexit, dziewięcioletni syn Ewy wrócił do domu ze swojej walijskiej szkoły podstawowej płacząc. "W Llanelli zawsze byłam bardzo mile widziana, a ludzie zawsze byli dla mnie serdeczni. Ale w tygodniu, w którym miał miejsce Brexit, mój syn wrócił ze szkoły płacząc. Mówił, że będziemy musieli wyjechać" – relacjonuje 42-letnia matka w brytyjskich mediach. Jej synowi w szkole powiedziano, że jego rodzina będzie musiała wrócić do Polski. "Byłam w szoku, kiedy to usłyszałam. Jego bardzo to zasmuciło i przestraszyło. Nie wiem, czy dzieci nie rozumiały, co mówią, czy były po prostu okrutne" – podsumowuje.

Zobacz też: Wizyta u GP? Lepiej uzbrójcie się w cierpliwość, bo tydzień oczekiwania to może być minimum

"Myślę, że Brexit dał wielu ludziom powód, aby powiedzieć Polakom w Llanelli, że tu nie ma dla nich miejsca" – dodała nasza rodaczka, która pracuje jako sprzątaczka i nie chce ujawniać swojego nazwiska.

Przez ostatni rok Joanna w polskiej szkole w Felinfoel Community Center uczyła około 30 dzieci polskiego, aby nie zapomniały języka ojczystego."Uczą się nie tylko polskiej gramatyki i ortografii, ale także opowiadam im o Polsce, o ciekawych miejscach, zabytkach, o polskich tradycjach i zwyczajach. Gramy i śpiewamy piosenki. Uważamy, że bardzo ważne jest, aby nasze polskie dzieci nigdy nie zapomniały, kim są i skąd pochodzą" – mówiła.

"Lubię poznawać Walijczyków i ich zwyczaje. Walia jest piękna i mnie urzekła. Miałem szczęście spotkać tu bardzo życzliwych i gościnnych ludzi, dzięki którym czułem się jak w domu. Dzięki nim uczę się angielskiego i walijskiego oraz biorę udział w wielu wydarzeniach w mieście" – dodała Joanna.

Nie przegap: Lawinowo rośnie liczba błędnych diagnoz wydawanych przez NHS, choć życie pacjentów zależy głównie od diagnozy

Joanna, która mieszkała w centrum Llanelli przez ostatnie trzy lata niepokoi się w związku z Brexitem."Mamy Brexit i musimy to uszanować. To naturalne, że ludzie martwią się o swoją przyszłość, ponieważ nikt nie wie, co stanie się w przyszłości. Niektórzy Polacy na pewno wrócą do kraju, wiele rodzin już wróciło. Dla niektórych sytuacja jest jeszcze gorsza, ponieważ lokalne fabryki zostały zamknięte i nastąpiły zwolnienia" – podsumowała nasza rodaczka.

 

Teksty tygodnia

Morderstwa, dźgnięcia nożem, przestępczość w Londynie – a według danych w UK jest “bezpieczniej”

Powyższa lista to tylko wyimek tego, co w ciągu doby dzieje się w UK. Poczucie bezpieczeństwa u mieszkańców wysp jest niezwykle niskie. Przestępczość w Londynie jest widoczna każdego dnia

Płacimy więcej za mniej – Nestle podnosi ceny popularnych słodyczy

Popularne batony firmy Nestle, jak KitKat, Aero, czy Yorkie mają już wkrótce gwałtownie podrożeć.

Wyłudzenie obywatelstwa brytyjskiego w Slough przykładem na dziury i braki w systemie imigracyjnym UK

Historia pakistańskiej dziewczyny przebywającej nielegalnie w UK jest doskonałym przykładem na to, ile dziur ma brytyjski system imigracyjny.

Dostęp do kont i podatek od emerytury. Brytyjski urząd skarbowy “w akcji”.

HMRC zaczyna niezwykle aktywnie działać. Dla rządu UK załatanie dziury budżetowej to priorytet, nawet kosztem najbiedniejszych. Po zapowiedziach zmian w świadczeniach socjalnych czas na brytyjski urząd skarbowy. A ten sięga do kieszeni najstarszych.

Zamieszkaj tam, gdzie inni jeżdżą tylko na wakacje – 7 zalet mieszkania w Hiszpanii

Marzysz o słońcu, plaży i własnym apartamencie nad Morzem Śródziemnym? Przekonaj się, dlaczego coraz więcej osób wybiera Hiszpanię jako swój drugi dom – i jak Casa Playa pomaga to marzenie spełnić.

Praca i finanse

Kryzys w UK

Styl życia

Życie w UK

Londyn

Crime

Zdrowie