Fot. Getty
Pasażerowie taniej linii lotniczej EasyJet poskarżyli się, że po serii odwołanych lotów w zeszły weekend nie otrzymali stosownej pomocy w znalezieniu innego, alternatywnego połączenia. EasyJet jednak zaprzecza, twierdząc, że robi, co może, by pomóc swoim klientom dotrzeć do miejsca docelowego.
Zgodnie z rozporządzeniem nr 261/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady, pasażerowie lotu odwołanego na skutek wyjątkowych okoliczności (do takich okoliczności zalicza się przede wszystkim fatalne warunki pogodowe) mają prawo do:
- zwrotu pełnego kosztu biletu po cenie, za jaką został kupiony, w terminie do 7 dni od daty odwołania lotu;
- lotu powrotnego do pierwszego miejsca odlotu, w najwcześniejszym możliwym terminie;
- zmiany planu podróży do miejsca docelowego, na porównywalnych warunkach i w najwcześniejszym możliwym terminie;
- zmiany planu podróży do miejsca docelowego, na porównywalnych warunkach i w późniejszym terminie dogodnym dla pasażera (zależności od dostępności wolnych miejsc).
Zobacz też: Wszystko, co musisz wiedzieć o zbliżających się strajkach pilotów Ryanaira
Podobne wymogi, co unijne rozporządzenie nr 261 z 2004 r., nakłada na linie lotnicze również brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego (ang. Civil Aviation Authority). – Gdy z przyczyn niezależnych od linii lotniczej odwołany zostanie lot, to przewoźnik jest zobowiązany do zaoferowania pasażerom zmiany trasy. Za pomoc w dotarciu do miejsca docelowego innym samolotem, w tym samolotem należącym do innych linii lotniczych, lub też innym środkiem transportu, na przykład autobusem, pasażer nie może zostać obciążony przez przewoźnika dodatkowymi kosztami. Dotyczy to również sytuacji, w których pasażerowie podróżują w lepszej klasie, niż ta zaznaczona na bilecie pierwotnym – mówi Faustyna Szweda z Safe Claims.
Problem polega jednak na tym, jak opowiedzieli na łamach dziennika „The Independent” klienci EasyJet, że brytyjska linia lotnicza wcale nie kwapi się do pomocy w szukaniu alternatywnej trasy. Rachel Hollyer z mężem Timem Linesem oraz z dziećmi Maxem i Olivią poskarżyli się, że po odwołaniu ich lotu z Bristolu do Nicei w niedzielę o godz. 7:00 EasyJet zaproponował im dopiero lot we wtorek po południu (2,5 dnia później). Rodzina nie chciała lecieć tak późno, dlatego zarezerwowała bilety na wcześniejszy lot z Gatwick do Nicei na wtorek rano, ale brytyjska tania linia odmówiła jej zwrotu pieniędzy ponad kwotę pierwotnych biletów. EasyJet zmienił zdanie dopiero po interwencji dziennikarzy „The Independent”, a także zgodził się pokryć koszt taksówki z Bristolu na lotnisko w Londynie.
Czytaj też: Ryanair zwiększa częstotliwość lotów na Wyspy z lotniska w Bydgoszczy
Podobne kłopoty napotkali także pasażerowie samolotu EasyJet, który w sobotnie przedpołudnie miał wylecieć z Montpellier do Londynu Gatwick. I w tym wypadku linia lotnicza nie kwapiła się ze znalezieniem dla pasażerów najwcześniejszego możliwego połączenia (takie było z Paryża, ale wtedy pasażerowie musieliby do stolicy Francji dotrzeć pociągiem lub autobusem). Jeden z klientów EasyJet, Mike Ruddick, poskarżył się na łamach „The Independent”, że został mu dopiero zaoferowany lot dwa dni później.