Trener jednej z najlepszych drużyn futbolu amerykańskiego w Polsce

Jego zaangażowanie dostrzegł ostatnio reżyser Bartosz Kowalski, który dla HBO zrealizował dokument „Niepowstrzymani”. Nam trener Cetnerowski postanowił opowiedzieć o swoich początkach oraz o tym, co go tak urzekło w tym sporcie.

Jak zaczęła się Pan przygoda z footballem amerykańskim?

- Advertisement -

Wyjechaliśmy razem z moim ojcem do Stanów, gdzie pracował w placówce dyplomatycznej. Tam na miejscu postanowiłem sprawdzić swoje siły w tym sporcie i mi się bardzo spodobało. Była to znakomita szansa dla chłopaka z nadwagą, żeby zaistnieć w jakimś sporcie. Ta nadwaga oczywiście odeszła w niepamięć wraz z rozpoczęciem treningów. Ten sport pomógł mi wpasować się w tę nową dla mnie rzeczywistość, jaką było przebywanie w innym kraju, w którym znało się słabo język. Właśnie z tych względów bardzo pokochałem ten sport i jestem bardzo wdzięczny, że nadal jest obecny w moim życiu.

A związał pan się z tym sportem jako zawodnik bardziej w szkole średniejczy w college’u ?

Nie. Jako zawodnik grałem tylko w lidze juniorskiej. Później już nie było na to czasu, ponieważ mój ojciec został odwołany z placówki i musieliśmy wracać do kraju. Przez tona jakiś czas zatraciłem styczność z tym sportem.

Czyli miał pan styczność z całą tą otoczką meczową: rodzinami licznie przychodzącymi na mecz i dopingujących nie tylko swoje pociechy, ale także dzieci sąsiadów, znajomych itp. Nie brakuje panu tego podczas naszych rozgrywek ?

Zdecydowanie. My dopiero zaczynamy nasz system juniorski i z tym zaangażowaniem rodziców bywa różnie. Są tacy, którzy są bardzo zainteresowani tym, co robimy i jak ich dziecko prezentuje się na meczach czy treningach, a są tacy, których to w ogóle nie interesuje. Zawsze mnie to bolało, gdy jakiś rodzic kompletnie się nie interesował pozytywną pasją swojego dziecka, jaką jest uprawianie sportu. Dużo osób teraz narzeka, że ich potomstwo siedzi w domu przylepione do monitorów komputerów czy telewizorów i nie przebywa na powietrzu. Dlatego apeluję, by zachęcać dzieciaki do jakiejkolwiek aktywności i wspierać je w większym wymiarze niż tylko podrzucając na trening i potem odebrając. Nasz system footballu amerykańskiego opiera się w dużej mierze na pracy wolontariackiej, więc sposobów na zaangażowanie się jest naprawdę dużo.

A skąd pomysł, by szerzyć popularność tego sportu w Polsce, która do najłatwiejszych pod tym względem nie należy?

Zaczęło się od Warsaw Eagles w Warszawie. To oni zaczęli tę naszą „zabawę w football” kilka lat temu. Jeśli chodzi o Trójmiasto to tak trochę przez przypadek trafiłem kiedyś na forum sportów amerykańskich i dowiedziałem się, że są u nas dwie drużyny próbujące swoich sił w tej dyscyplinie. Był to wtedy bardzo raczkujący projekt. Chłopaki nawet sprzętu nie mieli. Na tym forum poznałem Krzysztofa, który jest jednym z bohaterów dokumentu nakręconego przez HBO – „Niepowstrzymani”. Bardzo się broniłem przed zaangażowaniem się w to wszystko, bo doskonale wiedziałem, ile to wymaga czasu i pracy. Jednak wielka pasja i zaangażowanie Krzysztofa tak mnie urzekły, że postąpiłem wbrew sobie i jestem z tego powodu bardzo zadowolony.

Czemu w takim razie postanowił pan zostać trenerem, a nie zawodnikiem?

Konieczność [śmiech]. Jest to jednak sport bardzo specjalistyczny, gdzie trzeba wyszkolić wiele osób do różnych zadań. Gdzieś tam w głowie mi siedziało, że fajnie by było wybiec na boisko i zagrać. Tę myśl porzuciłem dokładnie w 2006 roku, gdy wystartowała liga. Postanowiłem w pełni zaangażować się w prowadzenie drużyny, by się nie rozdrabniać. Nie wiem, czy w takiej formie, gbybym był jednocześnie trenerem i zawodnikiem, udałoby się nam dojść do tylu zwycięstw w ciągu ostatnich 10 lat. Prawdopodobnie byłoby to niemożliwe.

To jak pan już zasiadł na ławce trenerskiej i zobaczył, z kogo będzie się składać pana drużyna, to jaka myśl pojawiła się jako pierwsza?

Myśl zawsze była ta sama, czyli że to i tak bardzo fajnie, że ludzie się interesują tą dyscypliną sportu i chce się im przychodzić i trenować. W końcu robią to dla siebie. Nikt im za to nie płaci. 10 lat temu nawet do głowy by mi nie przyszło, że będziemy grać na takich stadionach jak dziś, że HBO zrobi o nas dokument, a nasza polska liga będzie liczyć 4,5 tysiąca zawodników. Wtedy myślałem tylko o tym, by to wszystko potrwało jak najdłużej. By jak największą liczbę ludzi tym sportem zarazić.

W dokumencie HBO – „Niepokonani” – widać jednak pana frustrację i zawodników, którzy nie wszyscy wkładają w to tyle serca.

Ta frustracja w nas faktycznie narasta, bo chcemy być najlepsi. Jednak dokument nie pokazał tego, że rozumiemy przyczyny takiej postawy naszych kolegów. Trzeba pamiętać, że my wszystko kupujemy sobie sami. Nasi zawodnicy nie dostają pensji. Na co dzień mają normalną pracę w biurze, warsztacie itp. Swój czas wolny bardzo często dzielą z rodziną. Chodzą na spektakle dla dzieci, obiady z dziewczynami czy po prostu zostają w pracy po godzinach. Nie zawsze jest więc czas, by przychodzić na trening. My naprawdę to rozumiemy, że nie wszyscy będą w stanie „dać się pociąć” dla tego sportu, tak jak np. ja.

Jako trener widzi pan dużą różnicę między zawodnikami, którzy trenowali wcześniej jakiś sport drużynowy i takimi, co przychodzą prosto z ulicy, kierowani czystą ciekawością?

Każda rywalizacja jest dobra i jak wiadomo przejście z jednego sportu do drugiego jest o wiele łatwiejsze, niż dla osób, które nigdy czegoś takiego nie uprawiały. Ta rywalizacja, z którą się miało styczność, czy to grając w piłkę, koszykówkę czy siatkówkę, wchodzi w krew. Tacy ludzie bardzo często zostają naszymi kluczowymi zawodnikami. To jednak wcale nie oznacza, że nie może przyjść ktoś zupełnie z ulicy i nie okazać się wielkim talentem. Bywa również tak, że football amerykański przez to, że łączy kilka różnych cech w sobie, bardziej do niektórych osób przemawia. Jest bardziej otwarty na ludzi o różnych umiejętnościach i różnej posturze.

W sumie jedna drużyna jest podzielona na dwie części: atak i obronę.

Są też formacje specjalne, które wychodzą w jednym celu, np. by kopnąć piłkę czy powalić jakiegoś zawodnika. Tak więc możliwości, by wejść na boisko jest sporo, a zawodnicy mogą się skupić na tym, co wychodzi im najlepiej.

Jest to również bardzo kontuzjogenny sport, o czym widzowie mogli się przekonać na własne oczy. Stracił pan jakiegoś zawodnika właśnie przez kontuzję czy niewłaściwe przygotowanie fizyczne?

Czy ja wiem, czy to jest sport bardzo kontuzjogenny? Statystyki mówią, że jest taki sam jak inne. Jest to jednak faktycznie sport bardzo fizyczny, gdzie zawodnicy non stop się zderzają, co powoduje to, że następnego dnia nie rozegrają kolejnego spotkania, bo nie mogą się praktycznie ruszać. A czy straciłem zawodnika? Tak i to niejednego. Zdarzało się, że kilka osób musiało zakończyć swoją karierę przez jakieś nieprzyjemne złamanie czy skręcenie, ale takie rzeczy zdarzają się również w innych sportach. Na przykład mogę się pochwalić tym, że w zeszłym roku nie mieliśmy takich przypadków.

Czy któryś z pana wychowanków postanowił przejść na zawodowstwo?

Myślę, że na zawodowstwo to mogą przejść dopiero zwodnicy, którzy przejdą przez nasz program juniorski. Już teraz w Europie są zawodnicy, którzy są wyławiani właśnie ze szkółek w Niemczech i trafiają do uniwersytetów w USA. To jest w sumie jedyna droga, aby zaistnieć w zawodowej lidze NFL. Już teraz niektórzy polscy zawodnicy są kuszeni przez zagraniczne kluby, nawet jeden z naszych zawodników dostał taką ofertę. Jednak trudno to nazwać zawodowstwem. To raczej takie półzawodowstwo, gdzie dostaje się pracę i kieszonkowe na przeprowadzkę do innego kraju. Tyle. My tu na prawdę nie myślimy o tym, by się na razie z tego utrzymywać, tylko, by się dobrze bawić i wygrywać. To ma być dla nas taka odskocznia od stresów dnia codziennego. Jak już będziemy dziadkami, to nie chcemy wnukom opowiadać, jak to dziadek gdzieś tam się upił i narozrabiał, tylko jak grał przed 25-tysięczną widownią na Stadionie Narodowym. Chcemy opowiadać  im o wspaniałych ludziach, których się przy tym poznało. O to właśnie nam chodzi. Ja przynajmniej nie chcę tego sprowadzać tylko do pieniędzy.

Faktycznie, wbiegnięcie na Stadion Narodowy przy dopingu tylu ludzi, ugnie nogi nawet pod najtwardszym zawodnikiem. Jaka była pana pierwsza reakcja?

To było wspaniałe uczucie. Zwłaszcza, że wiedzieliśmy jaką drogę musieliśmy pokonać, by się tu znaleźć. Zaczynaliśmy na jakimś piaszczystym terenie oświetlanym zwykłymi latarniami ulicznymi, które nazywaliśmy boiskiem. Moment, kiedy weszliśmy na murawę, był dla nas najlepszą nagrodą. Powiem jednak panu, że jak pytałem moich zawodników, to już podczas samego meczu nie słyszeli tego dopingu. Nie obchodziło już ich wtedy nawet, gdzie gramy. Liczyło się tylko zwycięstwo.

Uronił pan wtedy taką męską łezkę?

One pojawiły się dopiero po meczu, bo wcześniej nie było na to czasu. Ja w ogóle jestem znany ze wzruszania się i płakania, więc te łzy musiały się pojawić. To było wspaniale. Zwłaszcza dla takiej osoby jak ja, która opuszczając USA myślała, ze już nie będzie miała styczności z tym sportem.  Nawet w najśmielszych marzeniach nie myślałem, że będę go tworzyć. Mam tylko nadzieję, że ta kula śnieżna będzie rosnąć, że ten sport zostanie z nami już na stałe, a nie będzie tylko taką sezonową nowinką.

Rozmawiał Dawid Muszyński

New Image

 

Teksty tygodnia

Irlandczykom będzie łatwiej o brytyjskie obywatelstwo

Już niebawem Irlandczycy żyjący w Wielkiej Brytanii będą mogli w łatwiejszy i tańszy sposób ubiegać się o brytyjskie obywatelstwo.

Błędne decyzje rady miejskiej niszczą życie

Temat mieszkań socjalnych w Wielkiej Brytanii to niezwykle wrażliwy...

Ważne zmiany w statusie zasiedlenia dla imigrantów z UE

16 lipca Wielka Brytania wprowadza ważne zmiany w statusie zasiedlenia, które dotyczą imigrantów z UE, w tym Polaków. Związane są one z ciągłością pobytu na Wyspach i kwalifikowania się do otrzymania Settled Status.

Matka ukryła zwłoki dzieci w workach na śmieci. Uniknie więzienia

31-letnia Egle Zilinskaite z Cardiff otrzymała wyrok w zawieszeniu za ukrycie w domu szczątków dwójki martwych noworodków. Sąd ustalił, że kobieta urodziła dzieci samodzielnie, bez pomocy medycznej, a następnie ukryła ich ciała w swoim mieszkaniu.

Rewolucja w brytyjskiej gospodarce: więcej kredytów, mniej ograniczeń

15 lipca o godzinie 18.00 kanclerz skarbu Rachel Reeves wygłosiła przemówienie dotyczące zmian w brytyjskiej gospodarce. UK będzie bardziej atrakcyjne dla firm i przyciągnie nowe inwestycje!

Praca i finanse

Kryzys w UK

Styl życia

Życie w UK

Londyn

Crime

Zdrowie