Fot. Getty
Eksperci zgodnie przyznają, że szansa na śmierć w trakcie lotu samolotem jest mniejsza, niż śmierć w wyniku zadławienia się posiłkiem. A jednak, jak mówią, zdarza się. Który zatem moment lotu jest najniebezpieczniejszy i kiedy, będąc w przestworzach, można odetchnąć?
Aby zginąć w katastrofie lotniczej trzeba mieć naprawdę pecha – w końcu, jak przyznają eksperci, opierając się na powszechnie dostępnych danych, do katastrofy, w której giną wszyscy pasażerowie, dochodzi średnio raz na 2,5 mln wykonanych lotów. Amerykański koncern lotniczy Boeing rejestruje wypadki samolotów pasażerskich i klasyfikuje je na podstawie tego, w którym momencie w trakcie lotu miały one miejsce. Upraszczając nieco wyniki pomiarów wychodzi na to, że najniebezpieczniejszą fazą całego lotu jest podchodzenie do lądowania i samo lądowanie, które zajmuje zaledwie około 4 proc. czasu standardowego, 1,5-godzinnego lotu. Z kolei ta faza lotu odpowiada za aż 49 proc. wszystkich śmiertelnych wypadków lotniczych. Drugim, choć znacznie mniej niebezpiecznym momentem, jest faza startu, która zajmuje ok. 2 proc. czasu standardowego lotu, a w trakcie której dochodzi do 14 proc. poważanych wypadków lotniczych. Wreszcie faza, w której samolot spokojnie porusza się po obranym kursie na tzw. wysokości przelotowej, odpowiada za ponad połowę lotu, a w trakcie niej dochodzi do 11 proc. wypadków. Na końcu dodajmy jednak, że Boeing wyróżnia jeszcze kilka innych, pomniejszych faz lotu, ale tutaj, dla wyrazistości przekazu, nie zostały one uwzględnione.
Start i lądowanie – samolot jest wolny i ciężki
Eksperci wyjaśniają, że start i lądowanie są o tyle, niebezpieczne, że w razie wystąpienia problemów piloci nie mają zbyt dużo czasu na reakcję. Podczas tych faz lotu maszyna jest bardzo ciężka i wolna, i trudno jest nią wówczas sterować. Zupełnie inaczej jest po osiągnięciu wysokości przelotowej. Na tym poziomie samolot, nawet jeśli traci wszystkie silniki, to siłą rozpędu zaczyna szybować. Typowy samolot traci około jednej mili wysokości na każde 10 pokonanych mil, co daje pilotowi ponad osiem minut na reakcję i na ewentualne znalezienie miejsca do awaryjnego lądowania.