Rząd Partii Konserwatywnej od dłuższego czasu forsuje politykę imigracyjną promującą zatrudnianie wyłącznie wysoko wykwalifikowanych pracowników zza granicy. W październiku Theresa May mówiła wręcz o tym, że imigranci z zarobkami mniejszymi niż 30 tys. funtów rocznie nie otrzymają pozwolenia na pracę w UK po Brexicie. Nie wszystkim jednak takie podejście się podoba…
Według burmistrza Londynu, Sadiqa Khana, wprowadzenie takiego ograniczenia będzie olbrzymim ciosem dla brytyjskiej gospodarki. Nie ma on wątpliwości, że narzucenie tak drastycznych regulacji sprawi, że w stolicy zabraknie po prostu rąk do pracy. "Sektor budowlany, hotelarski czy gastronomiczny będzie borykał się z brakami wśród pracowników. Pogłębi się również problem z niewystarczającą liczbą pracowników w naszej służby zdrowia" – komentował Khan dla "The Evening Standard" podczas swojej trzydniowej wizyty w Berlinie i Paryżu.
Kurs funta: szterling zyskał, a potem stracił wobec euro i dolara. Wobec złotówki jest nadal wysoko
Burmistrz Londynu bardzo sceptycznie podchodzi do raportu opracowanego przez Komisję Doradczą ds. Migracji (MAC), który stał się fundamentem nowej polityki imigracyjnej w UK po zakończeniu okresu przejściowego. W brytyjskiej stolicy ponad połowa pracowników zarabia poniżej wyznaczonego przez rząd progu – spora część tych pracowników to właśnie imigranci unijni. Jeśli ich zabraknie ekonomię finansowej stolicy świata czekają kłopoty…
Khan zwraca uwagę, że decyzje podejmowane na Downing Street 10 nijak mają się do rzeczywistości i zależności Londynu od pracowników ze Wspólnoty. Trzy czwarte pracowników w UE przebywających obecnie w Wielkiej Brytanii nie kwalifikowałoby się do pracy w Wielkiej Brytanii, gdyby przyszły rząd działał zgodnie z wytycznymi MAC.
Jest PRZEŁOM w negocjacjach ws. Brexitu – wypracowano porozumienie w kwestii irlandzkiej granicy
"Theresa May poniosła klęską stawiając ponad narodowy brytyjski interes utrzymanie władzy w swojej partii" – komentował Khan. "Negocjacje z UE pod jej przewodnictwem skończą się dla UK kiepską umową lub w ogóle jej brakiem. To fatalna sytuacja zarówno dla Wielkiej Brytanii, jak i Unii Europejskiej. Jako burmistrz będę nadal bronił Londynu – nie tylko poprzez bezpośrednią współpracę z Europą, ale także poprzez wywieranie nacisku na rząd, aby zmienił swoje szkodliwe podejście do Brexitu i walczył o prawa wszystkich obywateli UE."