23-letni Mateusz Fijałkowski, który próbował utopić się w basenie, pozwał policję za to, że przez uratowanie go, narazili go na koszty leczenia w wysokości 100,000 dolarów.
23-letni Polak po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych zatrudnił się jako pracownik basenu w Riverside Apartments w Fairfax w Wirginii, mimo że nie potrafił pływać. Mężczyzna zaczął jednak dziwnie się zachowywać trzeciego dnia w pracy.
Nie tylko kłócił się z gośćmi i był agresywny, ale wykrzykiwał, że jest ratownikiem i modlił się po polsku. Gdy wszedł do wody, policja powstrzymała ratownika przed interwencją. Dopiero gdy Polak złapał się otworów na dnie basenu i przestał się ruszać, oficerowie wyciągnęli go z wody. 23-latek wtedy już nie oddychał, a jego puls był ledwo wyczuwalny.
Topiąca smutki w alkoholu Polka przyłapana na jeździe na podwójnym gazie – dwukrotnie!
Fijałkowskiego przewieziono do szpitala, gdzie przywrócono mu funkcje życiowe i zdiagnozowano u niego chorobę dwubiegunową. Polak nie jest jednak zadowolony z takiego obrotu sprawy i pozwał policję za to, że naraziła go na koszty związane z leczeniem w wysokości 100,000 dolarów.
Policja broni swojego postępowania i argumentuje, że zbliżanie się do osoby niepoczytalnej naraziłoby na niebezpieczeństwo ratownika, który mógł zostać wciągnięty pod wodę przez Polaka. Szef policji okręgu Fairfax, Edwin Roessler powiedział, że zachowanie policjantów było słuszne, gdy poczekali, aż atak mężczyzny się skończy i dopiero wtedy zdecydowali się na interwencję.
Adwokat Polaka twierdzi jednak, że funkcjonariusze są przeszkoleni do radzenia sobie z osobami chorymi psychicznie i powinni powstrzymać Fijałkowskiego przed wejściem do basenu.
Ile zarobionych w UK pieniędzy polscy imigranci przesyłają do swojej ojczyzny?