W drugiej połowie maja, w północno -wschodnim Londynie, doszło do potwornej tragedii. Dwa psy rasy American XL Bully zagryzły swoją właścicielkę. Co może doprowadzić do takiego ataku? Specjalnie dla „Polish Express” behawiorystka zwierzęca COAPE tłumaczy, dlaczego niektóre osobniki rasy American XL Bully są groźne dla otoczenia. A także dlaczego wina za taki stan rzeczy leży też po stronie człowieka.
Kobieta zagryziona przez American XL Bullies. Psy były hodowane legalnie
Do tragedii w Hornchurch, w północno -wschodnim Londynie, doszło w drugiej połowie maja. Media obiegła wiadomość, że 50-kilkuletnia kobieta została zagryziona przez psy rasy American XL Bully, które hodowała całkowicie legalnie. Martwą Brytyjkę znaleźli w domu jej dwaj synowie.
Behawiorystka zwierzęca COAPE Magdalena Jelińska podkreśla, że „śmierć Brytyjki w wyniku zagryzienia przez dwa psy rasy American XL Bully we własnym domu w Hornchurch to tragedia dla rodziny, a także szok dla sąsiadów, znajomych oraz opinii publicznej”. Ale też że nie mamy wystarczającej ilości informacji, żeby przesądzić, dlaczego do takiej tragedii doszło. Wiadomo jest, że psy zostały zarejestrowane i że były hodowane legalnie. Nie wiemy jednak, co tak naprawdę wywołało atak oraz jak zwierzęta były na co dzień prowadzone. – Większość sąsiadów wypowiadała się życzliwie o kobiecie, lecz nigdy nie widziała jej psów. Jedna z sąsiadek przestrzegała swoje dzieci, żeby nigdy nie zbliżały się do psów, gdyż są niebezpieczne. Opinie te mogą sugerować, że psy nie miały regularnych kontaktów socjalnych z ludźmi i innymi psami. Zwierzęta mogły też nie być regularnie wyprowadzane na spacery. A to wszystko wpływa na dobrostan tych zwierząt, ich rozwój i zachowanie – tłumaczy Jelińska.
American XL Bullies to zwierzęta, jak każde inne
Niezależnie od tego, że wśród American XL Bullies szczególnie często zdarzają się osobniki agresywne, to są to wciąż zwierzęta. Jak każde inne. Wszystkie psy to zwierzęta socjalne, które, jak wyjaśnia nam Magdalena Jelińska, „tworzą z ludźmi silne więzi”. Psy „wymagają opieki, socjalizacji, treningu, a także zapewnienia potrzeb behawioralnych odpowiednich dla swojego gatunku oraz dobrego traktowania”. Behawiorystka podkreśla, że „w społeczeństwie nadal krążą mity o przywódcach psio-ludzkiego stada, o siłowym uzyskiwaniu statusu alfa np. poprzez przewracanie psa na plecy, przytrzymywanie go przy ziemi „aż odpuści” i o awersyjnych metodach szkoleniowych, które dziś przeżywają swój renesans”.
– Wszystko to negatywnie wpływa na psychikę psów. To powoduje utratę zaufania do opiekuna, życie w strachu i lęku i w konsekwencji może się to skończyć atakiem na człowieka. Nie chciałabym spekulować, jaką opiekunką była kobieta, która straciła życie w wyniku zagryzienia przez swoje własne psy. Jednak chciałabym zaznaczyć, że psy nie rodzą się mordercami. Nieodpowiednie prowadzenie, brak zaspakajania potrzeb behawioralnych lub/i przemocowe metody wychowawcze czy treningowe mogą i z reguły prowadzą do pogryzień opiekunów. Jeśli dodamy do tego wagę 50kg+ i siłę szczęk wyposażonych w 42 zęby u tak ogromnych psów, jakimi są American XL Bully, taki atak może zakończyć się tragicznie – podsumowuje behawiorystka.
Autor: Agnieszka Nowicka de Poraj