Kuba Rozpruwacz był imigrantem z Polski – zagadka rozwiązana?

Kim był domniemany seryjny morderca działający w okolicach londyńskiego Whitechapel w Londynie w 1888 roku? Zagadka tożsamości Kuby Rozpruwacza miała zostać rozwiązana w 2014. Kuba Rozpruwacz był  imigrantem z Polski – czy aby na pewno? Wielu naukowców punktuje błędy w nomenklaturze i metodologii, przyjętej przez autorów rzekomo przełomowego badania.

W 2014 roku Russell Edwards ogłosił, że rozwikłał tajemnicę tożsamości Kuby Rozpruwacza. Brytyjski przedsiębiorca na jednej z aukcji nabył szal należący do jednej z ofiar seryjnego mordercy, Catherine Eddowes.

- Advertisement -

Dzięki zaawansowanym technikom badania DNA jego zespół miał zbadać materiał genetyczny pozostawiony na tej części garderoby. Wyniki ich pracy miały wskazać na tożsamość zabójcy.

Słynny Kuba Rozpruwacz był… imigrantem z Polski

Rzeczony szal miał być poplamiony krwią i nasieniem. Prawdopodobnie pochodziły one właśnie od zabójcy. Zespół Edwardsa przez kilkanaście lat miał zająć się szukaniem odpowiedzi na to, do kogo należy te płyny ustrojowe. Kluczową rolę miała tu odegrać praca Jariego Louhelainena, biochemika z Uniwersytetu Johna Mooresa w Liverpoolu. Jego badania miały potwierdzić, iż Kubą Rozpruwaczem był Aaron Kośmiński. Imigrant z Polski, który przeprowadził się do UK.

Polski imigrant żydowskiego pochodzenia miał dostać się na Wyspy, uciekając przed pogromami. W londyńskiej dzielnicy Whitechapel Kośmiński mieszkał i pracował jako fryzjer. Ówcześni śledczy brali pod uwagę, że to właśnie on mógł stać za morderstwami prostytutek. Warto dodać, iż większość swojego życia spędził… w zakładach dla obłąkanych. Polski imigrant cierpiał na schizofrenię paranoidalną. Miał jednak nie wykazywać tendencji do przemocy.

Czy na pewno doszło do przełomu?

We wrześniu 2014 roku ukazała się książka „Naming Jack the Ripper”. Russell Edwards udowadnia w niej, że słynnym mordercą miał być właśnie Kośmiński. Kluczowym dowodem są analizy DNA przeprowadzone przez Louhelainena. Jego teoria został jednak skrytykowana przez innych ekspertów.

W obliczu tej krytyki w marcu 2019 roku na łamach „Journal of Forensic Sciences” Louhelainen wraz z Davidem Millerem opublikował kolejne badanie. Ich zdaniem dane dotyczące DNA pozyskane z szala można powiązać z żyjącymi krewnymi Eddowes i Kośmińskiego. Według nich marker genetyczny zidentyfikowany jako pochodzący od Kośmińskiego występuje tylko u 1,9% populacji europejskiej. Z kolei marker genetyczny u Eddowes pojawia się w 0,13% populacji.

Co więcej, z artykułu wynika, że ​​zabójca miał brązowe włosy i oczy. Według doniesień pokrywa się z zeznaniami naocznego świadka. Mimo to w artykule nie podano szczegółów na temat konkretnych wariantów genetycznych zidentyfikowanych i porównanych w różnych próbkach DNA. Powołano się przy tym na obawy dotyczące prywatności związane z brytyjską ustawą Data Protection Act.

Krytyka badań doktora Louhelainena

Znów, wyniki badań Louhelainena zostały szeroko skrytykowane. Alec Jeffreys brytyjski genetyk i laureat Medalu Copleya podważył metodologię przyjętą przez biochemika. Zasadniczo, Louhelainen miał popełnić kardynalny błąd w swoich dociekaniach. Marker genetyczny, który miał być kluczowy w tej sprawie, należy zapisać jako „315.1C”, a nie „314.1C”. Popełniono zatem „błąd w nomenklaturze”, jak czytamy na łamach „The Independent”.

Gdyby dr Louhelainen postąpił w ten sposób i zastosował standardowe metody postępowania kryminalistycznego, odkryłby, że… mutacja wcale nie jest rzadka. Jest powszechna. Występuje u ponad 99 proc. osób pochodzenia europejskiego.

Kim był domniemany seryjny morderca działający w okolicach londyńskiego Whitechapel w Londynie w 1888 roku?
Kuba Rozpruwacz był imigrantem z Polski – zagadka rozwiązana? (fot: Getty Images)

– Częstotliwość występowania tego typu przypadków rzeczywiście wynosi ponad 90 procent, a nie 1/290 000. To oczywiste, że nie ma żadnego znaczenia, czy szal pochodzi od potomka Eddowesa, czy od kogoś zupełnie innego – komentuje profesor Jeffreys, jak cytujemy za „The Independent”. – Takie samo dopasowanie można by zaobserwować u niemal każdego, kto miał ten szal w rękach na przestrzeni wielu lat – podsumował.

Nauka to nie „kolorowe wykresy”

„Wyniki [badań Louhelainen i Millera] raczej nie zadowolą krytyków. Artykuł nie zawiera szczegółowych informacji na temat konkretnych wariantów genetycznych zidentyfikowanych i porównanych pomiędzy próbkami DNA” – jak czytamy w krytycznym tekście Davida Adama opublikowany w magazynie „Science”. Na jego łamach przywołano również inne argumenty kwestionujące tezę i metody przyjęte przez Louhelainena.

Walther Parson, specjalista medycyny sądowej z Instytutu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Innsbrucku w Austrii, uważa, że ​​sekwencje mitochondrialnego DNA nie stanowią zagrożenia dla prywatności. Autorzy powinni uwzględnić ją w artykule. „W przeciwnym razie czytelnik nie może ocenić wyniku badań. Zastanawiam się, dokąd zmierza nauka, skoro zaczynamy unikać pokazywania wyników. Zamiast tego prezentujemy kolorowe wykresy” – jak cytujemy.

Z kolei genetyk Hansi Weissensteiner, ekspert w dziedzinie mitochondrialnego DNA, również z Innsbrucku, kwestionuje samo użycie metody analizy mitochondrialnego DNA. Jego zdaniem może ona wiarygodnie wykazać jedynie, że ludzie — lub dwie próbki DNA — nie są spokrewnieni. „Na podstawie mitochondrialnego DNA można wykluczyć jedynie podejrzanego” – jak pisał na łamach „Science”. Innymi słowy, mitochondrialne DNA z szala może pochodzić od Kośmińskiego. Może też pochodzić od tysięcy innych osób, które w tamtym czasie mieszkały w Londynie.

Teksty tygodnia

Dwie brytyjskie monety warte ponad 100 000 funtów?

Dwie niepozorne brytyjskie monety o nominale jednego pensa z...

Apel o zniesienie ograniczeń wizowych dla rodzin

Najnowsze badania wykazały, że obowiązujące ograniczenia wizowe dla rodzin wyrządziły „znaczne szkody emocjonalne i psychologiczne”, zwłaszcza dzieciom.

Polacy wyrzuceni z mieszkania, bo lokal ma trafić na cele socjalne

Regularnie płacili czynsz, ale zostali eksmitowani bez podania przyczyny. Młodzi Polacy mieszkający w południowym Londynie tracą dach nad głową, bo ich mieszkanie ma zostać przekształcone w lokal socjalny. To efekt luki prawnej.

Trzeba zgłosić wyjazd na wakacje, gdy pobiera się Universal Credit?

Jeśli pobieramy Universal Credit musimy pamiętać o tym, że wyjazd na wakacje może nas dużo kosztować, gdy pojedziemy na „zbyt długo”.

Bijatyka w samolocie Ryanaira. Agresywny pasażer zapłaci ponad 20 tys. zł

Do dramatycznych scen doszło w październiku ubiegłego roku na pokładzie samolotu Ryanair lecącego z Krakowa do Paryża. Tuż po starcie jeden z pasażerów pod wpływem alkoholu zaczął zachowywać się agresywnie. Jego zachowanie zmusiło załogę do awaryjnego powrotu na lotnisko.

Praca i finanse

Kryzys w UK

Styl życia

Życie w UK

Londyn

Crime

Zdrowie