Wydawnictwo PressFactory to m.in. wydawca książki „Sukces jest Kobietą”, książek dotyczących zdrowego stylu życia oraz powieści dla kobiet. Ale przede wszystkim to wydawca „EksMagazynu” – damskiego Playboya, który od pięciu lat zyskuje coraz większe uznanie Polek.
Sukces jest kobietą
Przebojowe 30-latki z niezależnego niszowego magazynu w ciągu trzech lat zrobiły ogólnopolskie wydawnictwo na najwyższym merytorycznym i wizualnym poziomie.
Pokazują to, co kobiety lubią oglądać – piękne męskie ciała. Nago. Rozebrali się dla nich m.in.: Mister Polski Rafał Maślak, Radek Majdan, Krzysztof „Diablo” Włodarczyk, mistrz olimpijski Damian Janikowski, basista Dody Marcin Kleiber, aktorzy: Maciej Jachowski, Leszek Stanek i Gabriel Piotrowski, wokalista Volver – Mariusz Totoszko, trener i dietetyk gwiazd – Jacek Bilczyńki, a nawet arystokrata – Mikołaj Rey! Na pokazanie „kawałka klaty” dał się namówić również dziennikarz Filip Chajzer. Kolejka chętnych do kolejnych numerów rośnie z miesiąca na miesiąc.
Jednak, oprócz zdjęć nagich pośladków, torsów, pleców i pięknie wyrzeźbionych mięśni, w damskim Playboy’u są też treści typowo lifestylowe: rozmowy z seksuologami i psychologami, wywiady z gwiazdami, reportaże społeczne, sesje modowe, autorskie działy dotyczące zdrowia i urody.
Babskie równouprawnienie…
Historia „EksMagazynu” sięga pomysłu przyjaciółek, który narodził się „przy piwie”. Wszystkie były dziennikarkami, wszystkie chciały zrobić coś, czego jeszcze w Polsce nie ma i wszystkie, zamiast nadmiernego rozważania argumentów „za” i „przeciw”, wolały działać. – Od pomysłu do wydania pierwszego numeru minęło niespełna pół roku. W dużych wydawnictwach tak szybka realizacja projektu jest nie do pomyślenia. I to była i jest nasza przewaga, że nie musimy na żaden z naszych projektów mieć niczyjej zgody, poza własną intuicją i przekonaniem, że coś jest dobrym pomysłem – mówi Aneta Zadroga, redaktor naczelna. – Mamy to szczęście, że znamy się na mediach, choć niezależny magazyn, który w ciągu kilku miesięcy z lokalnego krakowskiego przedsięwzięcia zamienił się w ogólnopolskie pismo, to jednak duże wyzwanie. Zwłaszcza, że właścicielkami i „szefowymi” są trzy kobiety – żartuje.
– Jednak, mimo częstych różnic zdań, a nawet „babskich awantur”, udało nam się stworzyć niezależny, wysokiej jakości magazyn, który z numeru na numer zyskuje coraz więcej fanek. Przekonanie, że kobiety „nie grają” w zespole jest mocno przesadzone, czego jesteśmy najlepszym przykładem – dodaje. – Poza tym, któż zrobi lepszy magazyn z rozbieranym mężczyznami dla kobiet, jeśli nie one same – uśmiecha się Joanna Jałowiec, dyrektor kreatywna. – Nasze czytelniczki, a wiemy z badań, że to panie w wieku od lat 20 do 80 (sic!), żartują, że wraz z naszym pismem, w ich domach nastąpiło równouprawnienie: on czyta „Playboya”, ona nasz magazyn. I jeszcze często kobieta wysyła tego swojego mężczyznę do sklepu po EKSa – dodaje.
…i męskie wątpliwości
O ile kobiety przyjęły magazyn z nagimi mężczyznami entuzjastycznie, o tyle panowie już nieco mniej. Ba, zdarzają się nawet oburzone listy i maile do redakcji, w których przedstawiciele płci brzydszej podkreślają, że Playboy dla kobiet jest pomyłką, gdyż „wpędza w kompleksy porządnych mężczyzn, którzy nie wyglądają tak, jak modele i może doprowadzać do spadku męskiej samooceny”. – Panowie reagują zwykle sceptycznie, mówią, że to Photoshop, że ten model na pewno tak nie wygląda i na pewno coś majstrowałyśmy przy sesji. A jeśli już tak wygląda, to pewnie ma kompleksy, albo jest głupi – mówi Joanna Jałowiec.
Redaktorki „EksMagazynu” komentują takie „oskarżenia” krótko: Mężczyźni jeszcze nie przyzwyczaili się do tego „seksownego równouprawnienia” i w nagich kobietach nie widzą niczego nieodpowiedniego, a w nagich mężczyznach owszem. Trudno, muszą przywyknąć do tego, że kobiety też mogą pooglądać roznegliżowanych panów.
Pole dla kobiecej wyobraźni
Mają jedną zasadę – nie pokazują męskich penisów, gdyż, jak twierdzą, od tego są magazyny gejowskie, a kobiety, zamiast dostać wszystko „na tacy”, wolą użyć wyobraźni. I właśnie pożywkę dla kobiecej wyobraźni starają się Polkom dostarczyć trzy założycielki „EksMagazynu”.
– Kobieta też ma prawo do tego, aby pooglądać sobie nagiego faceta. Niby wszyscy to wiemy (w końcu kobiety są dziś takie wyempancypowane, samodzielne, równouprawnione, etc.), ale nikt nic z tym nie zrobił do czasów „EksMagazynu” – mówi Anna Chodacka, sekretarz redakcji. Mamy trudniejsze zadanie niż pisma dla mężczyzn. Kobiety są bardziej skomplikowaną konstrukcją – absolutnie nie obrażając w żaden sposób panów – trudniej im dogodzić pod wieloma względami. Dlatego też staramy się, żeby nasze sesje były zmysłowe. Żeby faceci byli również erotyczni i mieli to „coś”. W każdej sesji jest to coś innego. Poza tym facet ma do pokazania o wiele ciekawsze części ciała niż przyrodzenie. A chcąc uzyskać zmysłowość nie pokazując wszystkiego, trzeba się nieco nagimnastykować. Po rosnącej popularności i kolejce panów, którzy chcą się u nas rozebrać, widać jednak, że warto – dodaje.
Okazuje się, że wcale nie trzeba tak dużo odkrywać, żeby sesja była seksowna. Na kobiety działają zupełnie inne bodźce, niż na mężczyzn. Panie zwracają uwagę na historię, jaką opowiada zdjęcie, złapaną w kadrze sytuację, tło, światło, spojrzenie modela, im więcej pola do działania ma wyobraźnia, tym lepiej. Niektórzy modele nie pokazują nawet pośladków, a sesja ocieka seksem.
Aneta Zadroga podkreśla, że playboy damski, ze względu na odbiorców, musi różnić się od tego „tradycyjnego”. I że ci krytykowani przez mężczyzn, okładkowi „Adonisi”, to jedynie zachęta na kilka chwil. – Przede wszystkim, poza zmysłową sesją, potrzeba treści, dobrych tekstów, reportaży, bo kobieta kupuje magazyn skuszona okładką, a zostaje z nim, zainteresowana treścią – mówi. – Nasze wierne czytelniczki to panie, które są w związkach od wielu lat i żartują często, że nasze sesje traktują jako przyjemne estetyczne przeżycie na kilka chwil, po czym wracają myślami do swojego nie-idealnego, ale ukochanego faceta, a po EKSa sięgają właśnie dla tekstów – dodaje.
PRZECZYTAJ TAKŻE WYWIAD Z NACZELNĄ EKSMAGAZYNU!
Na co dzień jesteś redaktor naczelną „damskiego Plyboya” – praca jak marzenie!
Kiedy ktoś pyta mnie, co robię, odpowiadam często, że „zawodowo rozbieram mężczyzn” (śmiech). Tak naprawdę praca w, jak to określiłaś i jak to określają niemal wszyscy „damskim Playboyu”, to głównie szukanie interesujących tematów i gwiazd do rozmowy, redagowanie, wybieranie sesji modowych, nadzorowanie dziennikarzy, śledzenie najważniejszych wydarzeń kulturalnych A tych kilkunastu mężczyzn, którzy w ciągu każdego roku zrzucają ubrania dla Polek i pozują w naszych sesjach, jest tylko wspaniałym, atrakcyjnym dodatkiem.
Trudno było zacząć „rozbierać mężczyzn”?
Oj tak, zwłaszcza, że mężczyzna, który pojawił się jako model na naszej pierwszej sesji, do premierowego numeru, kiedy dowiedział się, że chcemy go rozbierać, omal nie uciekł z planu (śmiech)! Na szczęście został i finalnie sesja okazała się najczęściej udostępnianym polskim edytorialem w 2011 roku! Początki, jak zawsze, bywały trudne, na szczęście magazyn „przyjął się” wśród czytelniczek błyskawicznie. Po pół roku z niszowego pisma o kilkutysięcznym nakładzie, EksMagazyn stał się ogólnopolskim magazynem, po którego upomniał się Empik, a my – założycielki tej „ciekawostki”, zaczęłyśmy rundkę po wszelkich możliwych programach telewizji śniadaniowych. Później już nie było odwrotu – Polki pytały, kiedy następny numer, a do okładki zaczęła ustawiać się kolejka najprzystojniejszych modeli w Polsce i coraz bardziej znanych nazwisk ze świata showbiznesu. I już nikt nie chciał uciekać z planu (śmiech).
Wniosek z tego taki, że kobiety lubią sobie popatrzeć na „ciacha”, a mężczyźni, zwłaszcza znani, też są próżni?
Może nie tyle próżni, co głodni podziwu ze strony kobiet. Ale czy to nowość? Mężczyzna zawsze był zdobywcą, im więcej kobiet go podziwiało, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że jest w czymś dobry, lepszy od innych. Dziś, nie oszukujmy się, wygląd fizyczny ma duże znaczenie, zwłaszcza w świecie showbiznesu, zatem nie ma w tym niczego dziwnego, że tym wyglądem panowie również ze sobą konkurują. A jeśli teraz mają magazyn, w którym, w subtelny i zmysłowy sposób, mogą naprężyć muskuły, to dlaczego mieliby z tego nie korzystać?
Poza tym, że redagujesz „EksMagazyn”, jesteś dziennikarką, również piszesz fabuły. W ubiegłym roku twoja powieść dla kobiet sprzedała się w Polsce w ponad 60 tys. egzemplarzy. O czym są „nie(pragnienia)”?
O pragnieniu miłości (śmiech). O tym, że każdy z nas marzy o spotkaniu osoby, która będzie ją/go uzupełniać w każdym calu, każdy chce być pożądany, doceniany i kochany. O dwójce ludzi, którzy spotykają się zupełnie przypadkowo, ale już zupełnie nieprzypadkowo zaczynają oddziaływać wzajemnie na swoje światy. O seksie oczywiście też (śmiech). Jest taki żart, że kobiety, nawet oglądając film pornograficzny, czekają, aż bohaterowie staną przed ołtarzem (śmiech). To oczywiście przesada, ale zaletą kobiety – czytelniczki jest to, że potrafi docenić fabułę, rysuje sobie w głowie postaci, utożsamia się z nimi. Znajoma po przeczytaniu powieści, opowiadając swoje wrażenia, skupiła się na tym, że w pewnej sytuacji Oliwia, główna bohaterka, zachowuje się bardzo emocjonalnie i ona, czytając książkę, miała ochotę potrząsnąć bohaterką i powiedzieć jej: „Weź się ogarnij, nie przejmuj się aż tak!”. Stało się tak, dlatego, że polubiła postać. Mężczyźni w erotyce zewnętrznej szukają zwykle „akcji”. Znajomy z kolei, wiedząc, że dostał do „recenzji” powieść erotyczną, stwierdził, że zarzucił jej lekturę, bo dobrnął do 10 strony i nie było żadnych „momentów” (śmiech).
Jak poradziłaś sobie z opisami scen łóżkowych? Niestety język polski nie jest zbyt wdzięczny jeśli o to chodzi. Mamy określenia wulgarne lub anatomiczne, ani jedne ani drugie raczej nie wprowadzą czytelniczki romantyczny nastrój…
To prawda, było to spore wyzwanie, ale też rozwijająca praca. Z racji zawodu dziennikarza, nie tylko dużo piszę, ale też dużo czytam, nie omijam też erotycznej literatury. I to, co mnie uderza i właściwie stało się jednym z powodów, z których zrodziły się „(nie)pragnienia”, to sposób opisywania scen erotycznych w powieściach tego rodzaju. Są albo, jak zauważyłaś, „anatomiczne”, albo banalne, wręcz śmieszne. Bo albo czytam, że bohaterka „zobaczyła jego twardego sterczącego kutasa lub penisa”, albo, że szczytując „tańczyła w niej jej wewnętrzna bogini, a ona rozpadała się w myślach na milion kawałeczków”! Litości! Uważam, że można opisać seks lepiej, bardziej zmysłowo, mniej dosłownie, ale też mniej infantylnie. W taki sposób, żeby opis czytał się przyjemnie, ale żeby też rozbudzał wyobraźnię, pozwalał jej działać i dopowiadać to, co nie musi być dosadnie, wulgarnie nazwane.
Rozmawiała: Ela Prochowicz