Fot. Getty
Rząd Borisa Johnsona ogłosił, że od 24 lipca zakładanie maseczek w sklepach w Anglii będzie obowiązkowe. Jednak Polacy mieszkający w UK przyjęli tę decyzję z pewnym oburzeniem. O ile nie, w pewnych przypadkach, rozbawieniem.
Rząd Borisa Johnsona w zarządzaniu sytuacją epidemiologiczną zdaje się być wciąż kilka kroków za innymi państwami europejskimi. Wystarczy przypomnieć, że gdy cała Europa wprowadzała lockdown, to Downing Street długo się wahało i zamierzało postawić na wykształcenie się w społeczeństwie „odporności stadnej”. Gdy z kolei państwa UE otwierały na przełomie maja i czerwca swoje granice i znosiły ograniczenia dotyczące wjazdu do kraju, to Wielka Brytania dopiero wprowadzała przymusową kwarantannę (od 8 czerwca). Gdy wreszcie teraz coraz więcej państw odchodzi od obowiązku noszenia maseczek, to Londyn wprowadza właśnie przymus ich zakładania w sklepach (przymus, który na przykład w Polsce obowiązywał od połowy kwietnia).
Polacy niezadowoleni z decyzji rządu
Trudno jest nadążyć za pobudkami, jakie przyświecają władzom na Downing Street przy wydawaniu kolejnych nakazów/zakazów, ale fakt jest taki, że obowiązek zakładania maseczek w sklepach od 24 lipca (pod rygorem zapłaty 100 funtów kary) nie został na Wyspach przyjęty przychylnie. Polacy mieszkający w UK również w większości krytycznie wypowiadają się o nowych regulacjach, powołując się przy tym często na wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia, która informuje, że skuteczność działania maseczek nie została potwierdzona i że same maseczki nie wystarczą, jeśli ludzi nie będą utrzymywać między sobą odpowiedniego dystansu społecznego oraz jeśli nie będą regularnie myć rąk.
Polacy oburzeni i … rozbawieni obowiązkiem zakładania maseczek
Poniżej znajdziecie przegląd najciekawszych komentarzy, jakie Polacy w UK umieścili w mediach społecznościowych odnośnie obowiązkowego zakładania maseczek w sklepach od 24 lipca:
- „80% społeczeństwa już ma za sobą ten cyrk zwany koroną, a ci dopiero wprowadzają maseczki… ”;
- „A w pubach też maski obowiązkowe? Paranoja. Ten rząd sam sobie zaprzecza. Wykończą nas tu”;
- „D******m…. Siłownię 25 otwierają, a maski w sklepach od 24, gdzie tu sens”;
- „Rychło w czas. Gratulacje za Angielskie tempo. Dobrze działa we wszystkim”;
- „Kiepsko, jestem całkowicie przeciwna i nie widzę najmniejszego sensu. Wielu lekarzy z całego świata już się wypowiedziało na temat "skuteczności" noszenia masek”;
- „Po pierwsze Wirus jest to nano cząsteczka i bez problemu przenika przez te d*****e maseczki, po drugie przez kanały oczowe tak samo możemy złapać wirusy jak i drogami oddechowymi, po trzecie covid jest to zwykły wirus grypopodobny i problem tkwi w systemie odpornościowym człowieka i niczym innym… jedyny pożytek z noszenia maseczek jest taki, że możemy wizualnie rozróżnić ludzi myślących od niemyślących”.
Ale nie wszyscy internauci tak ostro podeszli do zaleceń rządu Borisa Johnsona, głównie dlatego, że i tak od dawna stosują maseczki w przestrzeni publicznej. „Ja noszę 5 dni w tygodniu po 12 h odkąd zaczęła się akcja z corona virus i jakos daję radę. Zakupy w maseczce też się przeżyje. Nie rozumiem, czemu ludzie robią z tego taki problem? Zakupy….15 min… zakładasz… ściągasz… wyrzucasz… i tyle” – napisała jedna z internautek.