Polak sprzedający lody z furgonetki w Great Yarmouth był tak pijany, że ledwo mógł utrzymać się na nogach. Przed brytyjskim sądem tłumaczył się, że nie znał lokalnych przepisów, a w Polsce jest „całkiem normalne” wypicie jednego czy dwóch piw przed tym, jak siądzie się za kierownicą i pójdzie do pracy.
45-letni Radosław J. przed brytyjskim sądem stanął w minionym tygodniu, w środę 18 września 2024 roku. Przed obliczem Great Yarmouth Magistrates Court przyznał się do jazdy pod wpływem alkoholu. W tym czasie nie prowadził jednak prywatnego samochodu, tylko furgonetkę z lodami firmy, w której był zatrudniony.
Polak był pracownikiem firmy Lamarti’s Ice Cream i w szczycie sezonu letniego w Great Yarmouth (hrabstwo Norfolk) zajmował się sprzedażą mrożonych smakołyków.
Policję zaalarmowały osoby, które kupowały lody od Polaka
Policję zaalarmowali zaniepokojeni klienci, którzy zwrócili uwagę na zachowanie naszego rodaka. Wydawał im się „nietrzeźwy” i „osłabiony”. Jak czytamy na łamach „The Daily Mail” został on wkrótce namierzony przez kamery monitoringu, gdy prowadził swojego Forda Transita przez nadmorskie miasteczko, w którym mieszka. Wkrótce potem został zatrzymany przez policję i poddany badaniu alkomatem.
12 sierpnia 2024 funkcjonariusze stwierdzili, że miał 131 mg alkoholu na 100 ml w wydychanym powietrzu. Tym samym przekroczył obowiązujący w UK limit (35 mg) aż czterokrotnie. Jak przed sądem relacjonowali policjanci, od naszego rodaka wyraźnie dało się wyczuć zapach alkoholu, a po wyjściu z samochodu mógł ledwo ustać na nogach.
Tłumacząc się przed policją, J. twierdził, że zwykle nie pije, ale wypił „dwa kufle piwa”, aby poradzić sobie z depresją spowodowaną niedawnym poronieniem partnerki.
Jak przed sądem tłumaczył się nasz rodak?
Warto w tym miejscu dodać, że na rozprawie przed sądem nasz rodak tłumaczył się kompletnie irracjonalny sposób. Przede wszystkim przyznał, że po prostu nie znał brytyjskich przepisów ruchu drogowego, nie wiedział, że regulacje w tym zakresie są tak surowe. Co więcej, jak cytujemy za relację „Daily Maila” zwracając się przez tłumacza, powiedział, że w jego ojczystym kraju, Polsce, picie alkoholu przed tym jak się pójdzie do pracy, w ramach której prowadzi się samochód, jest „całkiem normalne”.
Brytyjski wymiar sprawiedliwości w jego sprawie wydał 25-miesięczyny zakaz prowadzenia pojazdów. Oprócz tego Polak został skazany na 12-miesięczny nakaz pracy społecznej, z czego będzie musiał odpracować 100 godzin w ramach nieodpłatnej pracy, Został również skierowany na terapię w wymiarze 10 dni oraz nakazano mu zapłacić łącznie 100 funtów kosztów sądowych.
Niemniej, wydaje się, że najbardziej bolesną karą w jego przypadku będzie utrata pracy. Po tym, jak został aresztowany, stracił swoje dotychczasowe zatrudnienie i pozostaje bezrobotny.