Takiego obrotu spraw chyba nikt się nie spodziewał! Proces wychodzenia Wielkiej Brytanii ze struktur Unii Europejskich, który rozpoczął się 29 marca, został wstrzymany. Powodem są błędy formalne w dokumentach dostarczonych do Brukseli.
SPROSTOWANIE – PONIŻSZY NEWS, JAK ŁATWO SIĘ DOMYŚLIĆ, JEST ŻARTEM Z OKAZJI PIERWSZEGO KWIETNIA 🙂
Na początku wydawało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Z Downing Street 10 do Brukseli wystosowano list, który oficjalnie deklarował zamiar opuszczenia Wspólnoty przez UK. "Wielka Brytania pragnie ustanowienia z Unią Europejską głębokiego i uprzywilejowanego partnerstwa, które obejmie zarówno stosunki gospodarcze jak i współpracę w zakresie bezpieczeństwa" – czytamy w jednym z fragmentów. Były do niego dołączone odpowiednie dokumenty, które miały zainicjować słynny Artykuł 50.
OFICJALNIE – Tusk przedstawia strategię negocjacyjną UE
Epistoła została odebrana przez przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, który krótko po tym symbolicznym zdarzeniu wziął udział w konferencji prasowej, na której zapowiedział rozpoczęcie przygotowań do negocjacji. "Nie mam wątpliwości, że dla obu stron jest bardzo ważne, żeby pokazać, że chcemy być uczciwi wobec siebie podczas negocjacji" – komentował polski polityk z Malty.
Zatem, tryby poszły w ruch – ale jak się okazało dziś rano nie do końca! Przedstawiciele strony brytyjskiej mieli czas na pełne pompy wystąpienia i błyszczenia w świetle medialnych reflektorów, ale zabrakło go, aby dopracować "Brexit bill"! Gdy wszystkie dokumenty z Londynu spłynęły do Brukseli i unijny prawnicy na nie pobieżnie spojrzeli to okazało się, że mają do czynienia ze zwykłym bublem prawnym.
Wiemy co znalazło się w liście Theresy May do Donalda Tuska rozpoczynającym Brexit!
Dokumentu z miejsca zostały odesłane na drugą stronę kanału La Manche. Pomimo weekendu Theresa May natychmiast zwołała zebranie Cabinet Office Briefing Rooms (COBR), czyli sztab kryzysowy, który całkiem niedawno zebrał się w związaku z zamachem w Westminsterze i zabrano się do roboty. W pierwszym rzędzie grupa prawników będzie musiała odnieść się do uwag zgłoszonych przez ich unijnych odpowiedników. Potem naniesione zostaną konieczne poprawki, a po ich wprowadzeniu dokument będzie musiał trafić do Parlamentu. Izba Gmin i Izba Lordów będzie (znowu!) musiała przyjrzeć się propozycji gabnetu Theresy May.
W tym miejscu wypada zadać pytanie – czy czeka nas kolejna parlamentarn bitwa o Brexit? Czy lordowie znowu będą blokować Brexit bill? Wszystko wskazuje na to, że nie, ale z pewnością procedury zostaną przeprowadzano po raz kolejny. A to zajmie czas. Według wstępnych szacunków – nawet trzy tygodnie. Rząd tym razem chce mieć pewność, że wszystko pod kątem formalnym jest w porządku i Unia nie zgłosi żadnych pretensji.