“Marchew od rolnika” i “Szynka z wiejskiej wędzarni” – zastanów się dwa razy, zanim narysowana na etykiecie sielska zagroda skłoni cię do zakupu. W supermarketach prawdziwie regionalnych produktów jest jak na lekarstwo, a te, które sprawiają wrażenie “made in UK”, często przyjeżdżają z Holandii, Hiszpanii, Hondurasu czy Senegalu.
Ile razy zdarzyło ci się kupić w Tesco pomidory z logo Nightingale Farm? Mamy złą wiadomość – wcale nie zostały wyhodowane na oddalonej kilkadziesiąt kilometrów wsi. Najpewniej przyjechały z Maroka. Podobnie jak wieprzowina, sprzedawana pod szyldem Woodside Farms, która na Wyspy, w większości, przyjeżdża już poporcjowana na zamkniętych próżniowo tackach.

Jeśli tęsknicie za domem, sięgnijcie po jagody z “Rosedene Farms” – jest spora szansa, że przyjechały z Polski. Jeśli natomiast masz zamiar skusić się na ziemniaki z “Redmere Farms”, pamiętaj, że prawdopodobnie wykopano je na polach w Egipcie lub Hiszpanii. Od tego typu małych “oszustw” nie są wolne nawet najbardziej ekskluzywne marki. Sprzedawana w Waitrose jagnięcina marki “Duchy Originals”, która docelowo ma promować brytyjskie produkty organiczne, jest zwykle importowana z Nowej Zelandii.
Przeciwko takim praktykom sprzeciwiają się rolnicy zrzeszeni w Nationals Farmers Union. “Jesteśmy w kontakcie z prawnikami. Rozważamy wejście na drogę prawną” – zapowiedziała Minette Batters, zastępczyni przewodniczącego NFU. “To bardzo cyniczne podejście. Nie mogę zrozumieć, dlaczego nie korzystają z prawdziwie brytyjskich produktów od prawdziwych brytyjskich farmerów” – dodała.
Opakowania mające stwarzać wrażenie, że produkty pochodzą z Wielkiej Brytanii nie są niezgodne z prawem dopóki prawdziwe miejsce pochodzenia produktu jest na etykiecie podane. Nie ważne, jak małym druczkiem.