Niemiecka motoryzacja znalazła się w punkcie zwrotnym, który coraz częściej bywa określany jako najpoważniejszy kryzys od dziesięcioleci. Kolejne firmy ogłaszają masowe zwolnienia i przestoje, a tysiące pracowników tracą źródło utrzymania.
Symbolicznym przykładem kryzysu w branży stał się Bosch, który ogłosił likwidację 13 tys. miejsc pracy do końca dekady. Najbardziej ucierpią zakłady w Stuttgarcie-Feuerbach, Schwieberdingen, Homburgu i Waiblingen. Jednak to tylko fragment większego problemu – redukcje zapowiedziały także: Continental, Schaeffler i ZF Friedrichshafen. Do listy dołączyli też producenci aut.
Do 2030 roku zniknie nawet 100 tys. miejsc pracy w branży motoryzacyjnej
W ciągu zaledwie 2 lat z rynku pracy w niemieckiej motoryzacji zniknęło 55 tys. etatów. Prognozy wskazują, że do 2030 roku ta liczba wzrośnie nawet do 100 tys. Zatrudnienie w całym sektorze, gdzie dziś pracuje ponad 700 tys. osób, drastycznie się skurczy.
Fala zwolnień dotyka zarówno gigantów, jak i mniejszych dostawców części, którzy co miesiąc ogłaszają kolejne redukcje. To nie tylko statystyki, lecz realne dramaty tysięcy rodzin, które stają w obliczu utraty źródła utrzymania.
Lufthansa pod presją planuje cięcia w administracji
Problemy na również Lufthansa. Na koniec 2024 roku Lufthansa Group zatrudniała blisko 102 tys. osób na całym świecie, ale rosnące koszty płac, związane m.in. z inflacją i żądaniami podwyżek, stały się dla niej poważnym obciążeniem. W odpowiedzi przewoźnik planuje wyraźną redukcję zatrudnienia, głównie wśród pracowników administracyjnych. Ich liczba może spaść nawet o 20 proc.
Mimo że flota Lufthansy i liczba lotów są obecnie mniejsze niż w 2019 roku, firma zatrudnia o 7 proc. więcej osób niż wtedy. Zarząd tłumaczy, że cięcia są niezbędne do poprawy efektywności operacyjnej.
Problemy motoryzacji przekładają się na kondycję całej gospodarki
Niemcy od 2 lat zmagają się z recesją, a prognozowany na ten rok wzrost o 0,2 proc. stoi pod dużym znakiem zapytania. Bosch to dopiero początek. Nadchodzi fala bankructw mogąca sparaliżować rynek pracy i osłabić fundamenty gospodarcze kraju, a dodatkowo unijny plan zakazu sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 roku wzbudza coraz większe wątpliwości, także w Niemczech.

Sprzedaż aut elektrycznych nie rozwija się tak dynamicznie, jak zakładano – ceny wciąż pozostają wysokie, a popyt w dużym stopniu zależy od dopłat państwowych. Niemieckie koncerny motoryzacyjne dodatkowo zmagają się z barierami handlowymi i ostrą konkurencją cenową ze strony Azji.
Podczas otwarcia salonu motoryzacyjnego IAA w Monachium Friedrich Merz wyraził zdecydowany sprzeciw wobec unijnych planów eliminacji aut spalinowych w najbliższej dekadzie. Ostrzegł, że nastawianie całej gospodarki motoryzacyjnej na elektromobilność do 2035 roku jest bardzo ryzykowne i może zaszkodzić europejskiemu sektorowi. Według niego tradycyjna branża potrzebuje więcej czasu na transformację.