Fot. Getty
Sports Direct słynie w UK z ignorowania praw pracowniczych, dlatego nie dziwi fakt, że w firmie dochodzi do nieprawidłowości także w czasie lockdownu. Jak poinformowali dziennikarza „The Guardian” dwaj menedżerowie Sports Direct, pracownicy sieciówki są na Wyspach zmuszani do pracy w sklepach mimo pozostawania na urlopie furlough.
Zgodnie z zasadami określonymi przez rząd w programie pomocowym Coronavirus Job Retention Scheme, z dofinansowania do wynagrodzeń w wysokości 80 proc. pensji (nie więcej jednak niż £2500 miesięcznie) może skorzystać każdy pracodawca, o ile wyśle pracowników na przymusowy urlop, tzw. furlough. W trakcie przymusowego urlopu furlough pracownicy nie mogą jednak wykonywać czynności na rzecz pracodawcy, które mogą generować przychody, natomiast nie ma problemu w tym, aby pracodawca wysłał na furlough tylko część swoich pracowników lub by zastosował w swoich lokalach/sklepach/magazynach pracę rotacyjną.
Wiele wskazuje na to, że prezes Sports Direct – brytyjskiego giganta na rynku akcesoriów sportowych, postanowił nieco nagiąć zasady programu pomocowego CJRS i posłać pracowników do sklepów pomimo ich formalnej niezdolności do pracy. Jak bowiem informuje dwóch anonimowych menedżerów na łamach dziennika „The Guardian”, wielu pracowników Sports Direct otrzymało nakaz pracy w lokalach sieciówki w wymiarze przynajmniej 1 dnia tygodniowo (oficjalnie w charakterze wolontariuszy), aby spakować i przewieźć asortyment ze sklepów do magazynów i by tam samym ułatwić sprzedaż akcesoriów sportowych online. – Oni robią to potajemnie, aby ludzie nie wiedzieli, co robią – zaznaczył jeden z pracowników sieciówki.
Agnieszka Moryc, Dyrektor Zarządzająca kancelarii Admiral Tax, nie ma wątpliwości, że „każde polecenie służbowe dla pracowników, prowadzące do wygenerowania przychodu dla firmy w trakcie lockdownu w UK, stanowi naruszenie przepisów programu pomocowego Coronavirus Job Retention Scheme”. Jeśli zatem rewelacje menedżerów Sports Direct się potwierdzą i będą miały dalszy ciąg, to niewykluczone, że prezes Mike Ashley będzie miał spore problemy z uzyskaniem od rządu dofinansowania dla pracowników.
Obecne problemy to jednak dla Sports Direct nic nowego, dość powiedzieć, że tylko w ciągu ostatnich kilku tygodni firma była przynajmniej dwukrotnie krytykowana za swoje postępowanie. Najpierw oskarżono sieciówkę o nieprzestrzeganie wytycznych rządu, ponieważ w momencie, gdy wszystkie sklepy niesprzedające artykułów niezbędnych zamknęły swoje podwoje, Sports Direct wciąż pozostawiał swoje sklepy otwarte. Natomiast później firma znacząco podwyższyła ceny akcesoriów sportowych sprzedawanych w internecie – niektóre artykuły marki Sports Direct zdrożały nawet o 50 proc.!