Strajk polskich pracowników w Zalando, zorganizowany w Cyber Monday sparaliżował giganta. Nie był już tylko kolejnym protestem. Jest znakiem narastającego napięcia, które dotyka zarówno tysiące pracowników migrujących do Niemiec, jak i całą branżę e-commerce. Polscy pracownicy zapowiedzieli kolejne protesty, jeśli Zalando nie poprawi warunków pracy i nie zapewni godnej pensji.
Zalando w ostatnich latach stworzyło rozbudowaną sieć centrów dystrybucyjnych. Najważniejsze z nich – w Ludwigsfelde pod Berlinem – jest miejscem pracy dla tysięcy ludzi. Związki zawodowe szacują, że aż 80 procent osób zatrudnionych w tym centrum pochodzi z Polski. To oni kompletują zamówienia, pakują je, sortują zwroty i dbają o to, aby każde kliknięcie „kup teraz” zostało w ekspresowym tempie zamienione w przesyłkę.
Praca w Zalando nie należy do najłatwiejszych
To ciężka, szybka i fizycznie wymagająca praca. Często w systemie zmianowym. Nierzadko wykonywana przez ludzi dojeżdżających codziennie dziesiątki kilometrów. Bez tych pracowników niemiecka logistyka Zalando po prostu nie działa. A jednak to właśnie oni najczęściej znajdują się na końcu hierarchii, z najniższymi pensjami i najmniejszą siłą przetargową.
Lata narastającego napięcia i spór, który stał się codziennością
Problem narastał od lat. Polscy pracownicy skarżyli się na niskie wynagrodzenia, zbyt szybkie tempo pracy, ogromną presję i system ocen, który zamiast motywować – potrafi przytłoczyć. Związek Verdi od 2019 roku apeluje, by Zalando podpisało układ zbiorowy zbliżony do tych obowiązujących w innych centrach logistycznych w Niemczech. Firma niezmiennie odpowiada, że sama reguluje warunki zatrudnienia, dlatego nie widzi potrzeby negocjacji taryfowych.
Jednak właśnie brak gotowości do dialogu sprawił, że w magazynach narasta poczucie niesprawiedliwości. Pracownicy – w dużej części Polacy – często czują, że mają mniej narzędzi do walki o swoje prawa. Natomiast ich sytuacja jest wykorzystywana w imię wydajności i wyników.
Strajk polskich pracowników w Zalando w Cyber Monday – jasny sygnał
Cyber Monday miał być dla Zalando jednym z dni rekordowej sprzedaży. Zamiast tego stał się dniem, w którym polscy pracownicy powiedzieli „dość”. Wiedzieli, że właśnie wtedy ich głos będzie słyszalny, przecież każda opóźniona paczka, każdy wstrzymany proces, generuje dla giganta realne straty.
Strajk miał więc wymiar nie tylko ekonomiczny, lecz także symboliczny. Pokazał, że pracownicy zza granicy nie są już wyłącznie masą roboczą, którą można przesuwać wedle potrzeb. To grupa, która zaczyna domagać się praw, reprezentacji i godnych warunków.
Odpowiedź Zalando i pytanie o przyszłość
Firma zapewnia, że oferuje konkurencyjne warunki zatrudnienia i troszczy się o pracowników. Jednocześnie powtarza, że nie ma potrzeby wprowadzania układu zbiorowego. To właśnie ta rozbieżność pomiędzy deklaracjami a oczekiwaniami pracowników wywołuje największy społeczny ferment.
Związki zawodowe zapowiedziały kolejne protesty. Dlatego strajk polskich pracowników w Zalando powtórzy się najpewniej przed świętami. Jeśli Zalando będzie dalej unikać rozmów o zmianach, konflikt może się pogłębiać.
Praca migrantów ciągle źle opłacana i na granicy łamanie prawa pracy
Strajk polskich pracowników w Zalando otworzył też szerszą dyskusję o tym, jak wielkie niemieckie firmy traktują pracowników migracyjnych. Polacy w magazynach Zalando stali się symbolem całej grupy ludzi, którzy pracują ciężej, dłużej i za mniej. Często dlatego, że czują się w słabszej pozycji negocjacyjnej.
Cyber Monday już minął, a emocje nie opadły. Polscy pracownicy, wspierani przez Verdi, zapowiadają kontynuację działań. Natomiast Zalando stoi przed decyzją, która może przesądzić o wizerunku firmy na długie lata.

