Dzieci imigrantów podnoszą poziom brytyjskich szkół – takiego zdania jest były minister edukacji, Michael Gove.
Wcale nie chodzi jednak o to, że do szkół na Wyspach trafiają dzieci, które wcześniej zdążyły się „poduczyć” w swoich ojczyznach. Najlepiej, zdaniem Gove’a, radzą robie przyjezdni z Kosowa czy Somalii. Rodzice pochodzący z krajów, w których życie nie należy do łatwych, wyznaczają swoim dzieciom wyższe standardy i oczekują od nich wyższych wyników.
Prowincjonalna szkoła z obniżoną oceną, ponieważ jest… „zbyt angielska”
Gove przestrzegał jednak, że napływ dzieci z innych krajów ma również swoje ciemne strony: szkoły są przeładowane, w klasach brakuje miejsc.
„Istnieją niezliczone dowody na to, że szkoły w Londynie korzystają na różnorodności etnicznej. Fakt, że uczniowie pochodzą z różnorodnych środowisk wpływa na podwyższenie standardów edukacyjnych. Oczywiście nie twierdzę, że to jedyna przyczyna, choć bardzo istotna. Jako ojciec, który ma dwójkę dzieci w londyńskich szkołach – wiem, co mówię” – przekonywał Gove na forum nauczycielskim Global Education and Skills Forum w Dubaju.
Muzułmanie oburzeni. Ich dzieci muszą modlić się poza szkołą
„Imigranci z krajów takich jak Somalia czy Kosowo ustawiają swoim dzieciom poprzeczkę niewiarygodnie wysoko. Chcą, żeby ich dzieci odniosły w Wielkiej Brytanii sukces, żeby były pełnoprawnymi brytyjskimi obywatelami” – zapewniał Gove, dodając, że inne rejony UK, w których imigranci nie są tak liczni, mogłyby skorzystać z różnorodności. „Są w Wielkiej Brytanii miejsca, gdzie poziom nauczania jest zdecydowanie niższy. Nie twierdzę, że większa liczba przyjezdnych automatycznie przełoży się na wzrost oczekiwań wobec dzieci i tym samym – poziomu nauczania. Z drugiej strony uważam, że należy zgodzić się, że obecność imigrantów służy podnoszeniu standardów” – przekonywał Gove.
Szkoły religijne działają nielegalnie i "indoktrynują" uczniów