Jesteśmy bombardowane komunikatami o racjonalnym odżywianiu, jego roli w zachowaniu ładnej sylwetki i zdrowia. Niby dostęp do wiedzy na ten temat jest łatwy, ale zasady racjonalnego żywienia dla wielu zdają się być za trudne do zrealizowania na co dzień, dlatego trwamy w złych nawykach… No bo jak tu brać do pracy czy na uczelnię jedzenie na cały dzień, kiedy jedziemy w tłoku komunikacją, a do tego często z laptopem, dokumentami…?
Jak brać? Normalnie! Należy zacząć od dobrej organizacji następnego dnia i stopniowo wdrożyć się w zdrowy styl życia. Tu nie ma drogi na skróty. Albo chcesz żyć zdrowo, albo chcesz narzekać i karmić się śmieciowym jedzeniem. Każdy decyduje za siebie i wybiera to, co w danym momencie jest dla niego ważniejsze. Jeżeli tłok w komunikacji miejskiej ma spowodować, że nie wezmę jedzenia i będę narażona na głód, a w konsekwencji zjem coś (w wielu przypadkach) niezdrowego, to prawdopodobnie wybieram własną nadwagę i mniejszą odporność niż zdrowie i dobre jakościowo życie. Od jedzenia, a dokładnie od jakości produktów spożywczych, zależy nasze samopoczucie, profil zdrowotny, wygląd skóry i całego ciała. Powtórzę: każdy ma swój wybór. W dzisiejszych czasach nie jest problemem zakupić odpowiednie pudełka do przechowywania żywności, tak aby ta nie traciła smaku i swojego wyglądu (przypominam czasy zgniecionych bananów i kanapek na dnie torby).
Dlaczego warto robić badania genetyczne pod kątem żywieniowym? Czy jeśli mamy dobre wyniki badań: cukier, cholesterol, trójglicerydy, ciśnienie, mamy powody do obaw, że „coś w nas siedzi”, co nie pozwala nam utrzymać prawidłowej masy ciała?
Leczenie żywieniowe powinno zaczynać się od badania DNA. Do tej pory dietetycy odnosili się do pewnych standardów akademickich czy diet stworzonych na potrzeby rynku. Absolutnie nie uważam, że te diety były złe. Odnoszę się jedynie do wyników badań, które informują nas o tym, że 95% osób odchudzających się wraca do swojej masy ciała sprzed odchudzania. Czy terapia żywieniowa została źle dobrana? Warto to przemyśleć. Testy DNA są dostępne i każdy dietetyk może z nich korzystać w swoim gabinecie, jeżeli uważa to narzędzie jako istotne w diagnozowaniu pacjenta. Jeżeli człowiek ma dobre wyniki krwi, to mimo wszystko powinien wykonać badanie – tzw. GENOZDROWIE – które oceni, jakie jest ryzyko wystąpienia np. zawału. Znając swoje DNA, możemy zmodyfikować własną dietę i żyć zdrowiej.
Na ile styl życia definiuje styl odżywiania? Dziś wiele kobiet, zarówno młodych, jak i dojrzałych, jest aktywnych na wielu polach – zawodowo, w sporcie i rekreacji. Dobowe zapotrzebowanie łatwo można policzyć, według wzorów, ale co z proporcjami składników odżywczych (węglowodany, białko, błonnik itp.)? Czy coś poza stylem życia definiuje te proporcje?
Wyliczenia porcji należy zostawić dietetykom. Oni lubią, lub muszą, się tym „bawić”. Jeżeli chodzi o przeciętnego człowieka, jest kilka zasad, których stosowanie jest proponowane. Jeżeli dana osoba ćwiczy co najmniej 3 razy w tygodniu, może zjeść więcej niż ta, która tego nie robi. Aby określić, co oznacza więcej, należy rozpatrzyć konkretny przypadek i znowu może to zrobić jedynie specjalista od żywienia lub osoba, która interesuje się dietetyką. Istnieje jednak zdecydowanie prostszy sposób. Wystarczy zapisywać przez ok. 14 dni (lepiej dłużej), co się je. Zważyć się na początku całego „eksperymentu”. Zważyć się ponownie po 14 dniach. Jeżeli masa ciała spada, a tego nie chcemy, można jeść więcej. Jeżeli masa ciała rośnie, warto obejrzeć swój dzienniczek żywieniowy i porównać z piramidą żywieniową. Drobna modyfikacja i sprawa załatwiona. Podsumowując: waga w domu, dzienniczek i własna obserwacja. Tyle wystarczy.
Dziś już rzadko widzi się otyłe ciężarne. Czy to znaczy, że kobiety są bardziej świadome roli prawidłowego żywienia i stosują je skutecznie, czy też może obawiając się nadwagi, po prostu się głodzą…?
Kobiety ciężarne widzi się różne. Są szczupłe, jak i bardziej otyłe. Wpływ na to ma wiele czynników. Dlatego przed zajściem w ciążę warto wykonać test w kierunku genów sprzyjających tworzeniu się otyłości, aby zastosować odpowiedni model żywienia. Wiele kobiet, zachodząc w ciążę, żyje w przekonaniu, że w „ciąży należy jeść za dwóch”, lub przestają ćwiczyć, aby nic nie stało się dziecku. To duży błąd. Takie zachowanie zwiększa ryzyko tycia i wystąpienia cukrzycy ciążowej. Istnieją również kobiety, które odchudzają się w ciąży. Nie wiem, co gorsze. I tak trzeba przytyć 7 kg, ale to nie tłuszcz! Tyle waży macica, łożysko, płyn owodniowy, gruczoły piersiowe, zwiększona ilość osocza, zatrzymana woda w organizmie i tylko ok. 2 kg tłuszczu, które kobieta zrzuca w ciągu 2 tygodni od porodu.
Czy to, że mamy „smak” na słodycze i inne węglowodany proste o czymś świadczy? O niedoborach? Bo bywa to często powodem niewytrwania w diecie.
Smak na słodycze miewa każdy. Powodów jest wiele, do najczęstszych można zaliczyć: nieregularne posiłki, zbyt małą ilość kalorii w diecie, zbyt niską podaż węglowodanów, za dużą ilość białka, wysiłek fizyczny, intensywną pracę psychiczną, spożywanie produktów z wysokim indeksem glikemicznym, nawyki żywieniowe – np.. słodycze jako forma nagrody, napięcie psychiczne, stres i cały wachlarz emocji, z którymi nie potrafimy sobie radzić.