Już 11 września, o 11:00, niemieckie sieci komórkowe wyślą testowy komunikat ostrzegawczy. Ze względu na zasięg nadajników część mieszkańców zachodniej Polski – m.in. Zgorzelca, Polic, Gubina, Kowar czy Gryfowa – również może otrzymać wiadomości w języku niemieckim. Alert z Niemiec to nic groźnego.
To element ogólnokrajowego ćwiczenia, które sprawdzi sprawność systemu alarmowego.Komunikaty nie są kierowane do Polaków i nie wymagają reakcji.
Spokojnie, to nie awaria. To tylko ćwiczenia
Testowy alert ma charakter ćwiczeniowy i nie wiąże się z realnym zagrożeniem. To standardowa procedura, którą niemieckie władze przeprowadzają, aby upewnić się, że system ostrzegania działa sprawnie.
Wiadomości, które pojawią się na telefonach mieszkańców Polski, nie będą oznaczały ataku cybernetycznego ani próby oszustwa. Jak wyjaśniają polskie służby, to efekt technicznego „przenikania” sygnału z niemieckich sieci komórkowych na tereny przygraniczne.
Alert z Niemiec to nie cyberatak
W dobie rosnącej liczby cyberataków i fałszywych SMS-ów nic dziwnego, że część osób może poczuć niepokój, otrzymując wiadomość ostrzegawczą w obcym języku. Od lat ostrzega się przed SMS-ami podszywającymi się pod banki, firmy kurierskie czy instytucje państwowe. Często zawierają one linki do fałszywych stron, które służą do wyłudzania danych logowania lub pieniędzy.

Dlatego polskie urzędy przypominają: komunikaty nadane z Niemiec 11 września będą oficjalnym testem i nie należy ich utożsamiać z oszustwami.
Zawsze warto zachować czujność wobec podobnych wiadomości
Specjaliści zalecają, by w razie wątpliwości zawsze weryfikować źródło komunikatu i nie klikać w podejrzane linki. Najpewniejszym sposobem sprawdzenia informacji jest korzystanie z oficjalnych stron rządowych i aplikacji ostrzegających o zagrożeniach. Nigdy nie należy odpowiadać na SMS-y poprzez podanie danych osobowych czy finansowych.
W Polsce funkcję ostrzegania pełni Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Regularnie wysyła ono komunikaty np. o gwałtownych burzach, powodzi bądź rozległych awariach. Podobne rozwiązania stosują m.in. Niemcy, Francja i Holandia.