W minionym tygodniu brytyjska waluta zaliczyła spektakularny spadek – w czwartek 17 sierpnia za jednego funta płaciło się 4,6689 złotych. To najsłabszy wynik od sześciu lat! A na początku tygodnia szterling na giełdowych indeksach osunął się jeszcze bardziej!
Dla tych z nas, którzy pieniędzmi zarobionymi na Wyspach wspierają swoich krewnych w Polsce, nie była to dobra wiadomość. I jeszcze długo dobrych wiadomości w tym temacie nie będzie – przez kilka ostatnich dni brytyjska waluta zamiast odrabiać straty jeszcze bardziej traciła na wartości. Dziś rano jego kurs wynosił 4,6618.
Grafika: Internetowy Kantor
Dość powiedzieć, że jeszcze w styczniu jego kurs kształtował się na poziomie (dziś zupełnie niewyobrażalnym!) 5,16 zł. W maju jego cena spadła do pięciu złotych, a dwa miesiące temu kosztował już tylko 4,73. Nic nie wskazuje na to, żeby w niedalekiej przyszłości miało być lepiej, szczególnie, że pomimo pozytywnych wieści z rynku, choćby o stopie bezrobocia (w II. kwartale spadło ono do najniższego poziomu od 1975 roku) czy sprzedaży detalicznej, funt nie może odbić się od dna.
Nie tylko w stosunku do relatywnie silnej złotówki szterling prezentuje się słabo. Podobnie jest w przypadku amerykańskiego dolara. Kurs do USD kształtuje się na poziomie 1,2780, a do euro – 1,0848. Nie ulega wątpliwości, że wartość brytyjskiej waluty jest zaniżona, ale i tak projekt wyjścia UK ze Wspólnoty uderzył w rynek na Wyspach mocniej, niż można było się spodziewać.
Pośród analityków nie znalazł się chyba żaden odważny, który twierdziłby, że funt stanie się tańszy od euro, a taki scenariusz staje się coraz bardziej prawdopodobny. Już teraz wygląda na to, że kursy obu walut się zrównają – taką prognozę przedstawił amerykański bank Morgan Stanley. Byłby to pierwszy przypadek w osiemnastoletniej historii notowań euro do funta.