Kobieta mieszkająca w Irlandii opowiedziała o koszmarze, jaki przeżyła będąc wśród 66 pasażerów, których Ryanair zostawił na lotnisku w Lanzarote.
Irlandka powiedziała, że jej wakacje zakończyły się „absolutną rzezią”, gdy znalazła się wśród 66 pasażerów, których Ryanair zostawił na lotnisku. Podróżni ci mieli zarezerwowany lot z Lanzarote do Irlandii w środę o godzinie 13.00.
Ryanair zostawił na lotnisku pasażerów
Wielu z pozostawionych na lotnisku podróżnych musiało zarezerwować sobie alternatywne loty, które były związane z dłuższą podróżą do domu. Musieli spędzić także dodatkową noc w hotelu.
Wśród poszkodowanych była Michelle Moran z Tubbercurry w hrabstwie Sligo. Kobieta twierdzi, że za sprawą Ryanaira jej wakacje zakończyły się „absolutną rzezią”.
23-godzinny koszmar
Michelle powiedziała, że jej podróż do domu z wakacji w Hiszpanii zamieniła się w 23-godzinny koszmar. Począwszy od czekania na lot do przybycia do Sligo w Irlandii.
O 09.40 rano odprawiła się wraz z mężem na lot do domu. Czekali przy bramce jako jedni z pierwszych w kolejce. Kobieta wyjaśniła, że początkowo kontrolę paszportową przeprowadzał jeden oficer.
– To była absolutna rzeź. Na początku byliśmy zaskoczeni, że spóźniliśmy się na samolot. Przeszliśmy już kontrolę paszportową podczas odprawy, więc co mogło się zmienić w ciągu dwóch godzin oczekiwania na wejście do samolotu? Jeden oficer sprawdzał paszporty – dodam, że bardzo powoli – i wkrótce zamknęli okno. Ale nagle, gdy ludzie podeszli do bramki, było ich pięciu.
– Nie otrzymaliśmy żadnych informacji, które byłyby pomocne komukolwiek z nas. Z wyjątkiem tej, że powinniśmy jak najszybciej odejść od bramki i wrócić do hali przylotów, aby odebrać swoje bagaże – dodała Michelle.
Powiedziała też, że ludzie wpadli w panikę i zaczęli się martwić, kiedy wrócą do domu. Wśród podróżnych były rodziny z małymi dziećmi. W czasie tej trudnej sytuacji pasażerowie otrzymali niewiele wsparcia i wskazówek, co robić dalej.
Musieli zapłacić dodatkowe 100 euro za powrót do domu
– Powiedziano nam, że wszyscy będziemy musieli zapłacić dodatkowe 100 euro za bilet, aby stąd wylecieć. Było nas 66, gdy przyszliśmy, w obsłudze było trzech pracowników Ryanaira. A następnie dwóch wyszło, zostawiając jednego, aby zajął się tym bałaganem – powiedziała Michelle.
– Nie każdy miał pod ręką dodatkowe pieniądze i kilka osób musiało zadzwonić po pomoc. (…) Byliśmy na etapie otrzymywania SMS-ów od Ryanaira z informacją, że to nie ich wina, że nasza umowa przewidywała, że zabiorą nas do domu – dodała kobieta.
Ostatecznie Michelle i jej mężowi udało się polecieć do domu w środę wieczorem o godzinie 19.15 na lotnisko Shannon. Niestety nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Inni pasażerowie musieli czekać do czwartkowego wieczoru. Oczywiście para musiała zapłacić za lot do domu.