„Spotkałam dziś Charliego Chaplina. Ależ on ma niebieskie oczy!”- napisała w liście do przyjaciółki siedemnastoletnia Oona O’Neill. Aspirująca aktorka, „błyskotliwa i oczytana”, starała się o rolę w nowym projekcie 53-letniego wówczas Charlesa Chaplina. Film nigdy nie powstał, ale Oona dostała rolę życia – u boku „małego włóczęgi”. Choć związki starszych mężczyzn i młodszych kobiet były wówczas czymś normalnym, to małżeństwo wstrząsnęło opinią publiczną. Wbrew przewidywaniom okazało się szczęśliwe i trwałe, a para doczekała się ósemki dzieci.
Dziś duża różnica wieku między partnerami przestaje dziwić. Ubiegłe stulecie przyniosło wydłużenie życia światowej populacji o około trzydzieści lat. To całe pokolenie! Środek życia przesuwa się ku 50. urodzinom. Ludzie żyją dłużej i żyje im się lepiej, a jesień życia kojarzy się z „drugą młodością”. Mężczyźni po pięćdziesiątce zaczęli interesować się swoim wyglądem: dbają o siebie, chodzą na siłownię, zdrowo się odżywiają i sięgają po przywracającą wigor w sypialni niebieską pigułkę. Efekt tej kuracji odmładzającej znajduje odbicie w danych demograficznych: średni wiek ojcostwa systematycznie rośnie, również w Polsce. Coraz częściej w parkach można spotkać dojrzałych, seksownych mężczyzn z wózkami dziecięcymi – i nie są dziadkami, lecz ojcami dzieci. Na Zachodzie nazywani są silver fox (srebrnymi lisami) – mimo „szronu na głowie” są atrakcyjni dla dużo młodszych partnerek. Co przyciąga kobiety: biologiczny imperatyw czy lisi powab?
Pożądani dojrzali
„To nie przypadek, że tak wiele pań na partnerów wybiera dojrzale wyglądające «srebrne lisy»” – twierdzi dr Kerri McPherson, psycholog zdrowia z Glasgow Caledonian University. Podziela ona poglądy psychologów ewolucyjnych, że istnieją pewne mechanizmy umożliwiające ocenę atrakcyjności na poziomie nieświadomym. Kobiety w wieku rozrodczym wybierają mężczyzn starszych od siebie (nawet o 8–10 lat), ponieważ przypuszczają, że tacy partnerzy zaopiekują się rodziną lepiej niż rówieśnicy lub mężczyźni młodsi od partnerek. „Z ewolucyjnego punktu widzenia siwizna daje mężczyznom większe profity niż farbowanie włosów. Dojrzali panowie zwykle cieszą się większym autorytetem, zajmują wyższe stanowiska w firmach i są zamożni, a młode kobiety właśnie takich mężczyzn poszukują na ojców swoich dzieci”, dodaje dr McPherson.
Różnica wieku między partnerami coraz częściej przekracza dziesięć lat. Jednym z powodów jest to, że kobiety odkładają na później decyzję o założeniu rodziny. Daje to efekt domina i dla mężczyzn oznacza dłuższy etap bycia „kawalerem do wzięcia”, co potwierdziły badania z udziałem kilku tysięcy osób w wieku 18–60 lat. Badania te przeprowadzono na zlecenie Debenhams, brytyjskiej sieci domów towarowych z ponaddwustuletnią tradycją. Okazało się, że dziś znacznie starsi mężczyźni są postrzegani jako seksowni – zachowują atrakcyjność fizyczną dekadę dłużej niż jeszcze 30 lat temu! Dzisiejsi pięćdziesięciolatkowie chcą być modni i świetnie rozumieją, że utrzymanie dobrego wyglądu wymaga wysiłku. To daje im przewagę nad trzydziestoletnimi konkurentami, którzy jeszcze nie czują, że powinni o siebie zadbać.
A prezencja mężczyzny liczy się coraz bardziej – wskazują wyniki badań pod kierunkiem dr Fhionny Moore z Abertay University. Szkoccy naukowcy przeprowadzili wywiady z niemal czterema tysiącami uczestników obojga płci i doszli do wniosku, że choć współczesne kobiety stały się niezależne finansowo – mogłyby więc wybierać młodszych i bardziej atrakcyjnych partnerów, a nie tych, którzy zapewnią poczucie bezpieczeństwa i dobrobyt – to jednak preferują mężczyzn starszych od siebie. Owszem, zwracają uwagę na przystojniaków, ale „młodszymi kochankami” są zainteresowane jedynie panie w wieku 45–54 lata.
W sypialni jak młodzi
„Szron na głowie” działa jak wabik, a współcześni starsi panowie doceniają seks i chcą się nim cieszyć. Jak wynika z badań opublikowanych niedawno w „British Medical Journal”, życie seksualne seniorów poprawiło się znacznie w ciągu ostatnich dekad. Dzisiejsi 50–70-latkowie są bardziej zadowoleni ze swojego życia seksualnego (i mają mniej „technicznych” problemów) niż mężczyźni w ich wieku czterdzieści lat temu. Pokazały to badania szwedzkich naukowców pod kierunkiem psychiatry z Göteborgs Universitet, prof. Ingmara Skooga – czterokrotnie zbierali dane od siedemdziesięciolatków, w sumie ponad 1500 osób. Uzyskane wyniki pokrywają się z najnowszymi amerykańskimi odkryciami, jednak te szwedzkie dodatkowo pokazują, jak seksualne życie i postawy wobec niego zmieniały się z biegiem czasu. Okazuje się, że współcześni seniorzy uprawiają seks znacznie częściej i mają z nim związane bardziej pozytywne odczucia, niż ich rówieśnicy sprzed kilkudziesięciu i kilkunastu lat. Od 1971 roku wzrosła liczba 70-latków współżyjących seksualnie i – co ciekawe – do uprawiania seksu przyznaje się więcej żonatych mężczyzn niż mężatek: aktywnych seksualnie jest 68 procent żonatych mężczyzn (wzrost o 16 proc.) oraz 56 proc. zamężnych kobiet (wzrost o 18 proc.). Aktywność seksualna zwiększyła się również wśród osób samotnych w tym przedziale wiekowym: seks uprawia 54 proc. mężczyzn i 12 proc. kobiet (wzrost o 30 proc. w przypadku mężczyzn i mniej niż 1 proc. wśród kobiet). Jeden na czterech mężczyzn uprawia seks co najmniej raz w tygodniu, w porównaniu z ok. 10 proc. w latach siedemdziesiątych. Co może być tego powodem? Naukowcy wskazują, że respondenci sprzed lat urodzili się na początku XX wieku, gdy nie rozmawiało się o seksualności. Z kolei obecne pokolenie badanych przeżyło rewolucję seksualną i może mieć bardziej liberalne podejście do erotyki. Ponadto dzisiejsi 60–70-latkowie są znacznie zdrowsi i mają dostęp do leków (np. „niebieskiej pigułki”).
Podobnie jest w przypadku Amerykanów – obecnie żyjących dłużej, cieszących się lepszym zdrowiem i regularnie angażujących się w rozmaite czynności seksualne. „Pod względem seksualnej aktywności i eksperymentowania w sypialni dzisiejsi seniorzy przypominają młodych ludzi”, uważa dr Stacy Tesler Lindau, kierowniczka badań opublikowanych w „New England Journal of Medicine”. Seksualną aktywność naukowcy badali u ponad 3 tys. mężczyzn i kobiet: seks uprawiało 73 proc. osób w wieku 57–64 lata, 53 proc. w wieku 65–74 lata i 26 proc. w wieku 75–85 lat.
Kryzys czy chimera?
Jeszcze do niedawna zainteresowanie dużo młodszymi partnerkami i rozpoczynanie nowego życia, późne (czasami ponowne) ojcostwo dojrzałych mężczyzn przypisywano „kryzysowi wieku średniego” i efektowi andropauzy, czyli męskiego klimakterium (patrz aplikacja „Krytyczna połowa”). O ile dysponujemy pewnymi medycznymi dowodami na występowanie męskiego klimakterium (dostarczyli ich np. naukowcy z Manchester University i w ramach European Male Aging Study), o tyle istnienie osławionego „kryzysu wieku średniego” nie jest już takie pewne…
Interesujące, że „kryzys wieku średniego” nie pojawia się w obyczajowości hinduskiej, chińskiej czy japońskiej, co – jak przypuszcza część psychologów i psychoterapeutów – może wynikać z podejścia wschodnich kultur do zaawansowanego wieku. Jest on tam utożsamiany z doświadczeniem i mądrością, a starzenie się – ze zwiększeniem statusu w rodzinie i społeczeństwie. W efekcie przejście w wiek średni jest traktowane jako czas radości, nie smutku.
Najnowsze badania pokazują, że „kryzysu wieku średniego” doświadcza zaledwie 8–29 proc. mężczyzn-czterdziestolatków. Kanadyjski psychiatra Arnold Kruger w artykule „The Mid-Life Transition: Crisis or Chimera?” przypuszcza więc, że kryzys ów „nie jest ani procesem naturalnym, ani nieuniknionym”. Zdaniem Krugera to raczej „iluzja o egoistycznym podłożu, która głównie przydarza się przedstawicielom klasy średniej Ameryki Północnej i Europy, ceniącym czas wolny, dobrobyt i folgowanie sobie w późniejszym życiu”. Przeżywanie „kryzysu” pozwala im zdystansować się do społecznych oczekiwań wobec mężczyzn w ich wieku, a także uniknąć wyzwań kolejnego etapu życia.
Taką taktykę portale plotkarskie przypisują znanemu polskiemu dziennikarzowi Kubie Wojewódzkiemu. Odpowiedział im w jednym z wywiadów: „Kryzys wieku średniego nie ma nic wspólnego z metryką, tylko ze stylem życia. Mnie on nie dotyczy, bo ja jestem programowo niedojrzały. Jeśli to, jak żyję, jest wynikiem kryzysu wieku średniego, to ja na tę chorobę zapadłem już na studiach”. Zadeklarował też, że chce być jak Charlie Chaplin, który został ojcem w wieku 70 lat.
Nie wiadomo, czy Charlie Chaplin przeżywał kryzys połowy życia. Wiadomo, że z Ooną, nazywaną Lady Chaplin, łączyła go wielka, romantyczna miłość – intensywna i trwała. Przyjaciele domu wspominają, że Chaplinowie zawsze trzymali się za ręce i była między nimi jakaś… magia. W wywiadzie udzielonym z okazji swoich siedemdziesiątych urodzin artysta powiedział: „Z troskliwą Ooną i dziećmi, które mnie inspirują, nie mogę się zestarzeć”. A Oona nigdy nie dostrzegała dzielącej ich różnicy wieku, przeciwnie – często powtarzała: „On był całym moim światem, nie znałam innego. Ja przy Charliem dojrzałam, a on dzięki mnie pozostał młody”.
Beata Banasiak-Parzych
Artykuł ukazał się w magazynie „Charaktery” 8/2015 (www.charaktery.eu ).
Czytaj „Charaktery” na tablecie, smartfonie, czytniku i komputerze: wydanietabletowe.charaktery.eu