Nicola Sturgeon zapowiedziała, że jej partia wyśle „jasny sygnał” do obywateli Unii Europejskiej, że są w Szkocji mile widziani. Rząd ma pokryć opłaty związane ze złożeniem wniosku o rezydenturę dla tych europejczyków, którzy pracują w szkockim sektorze publicznym.
Pierwsza Minister Szkocji ma przedstawić takie rozwiązanie na wtorkowej konferencji SNP. Obietnica ma uchronić Szkocję przed zagrożeniami gospodarczymi, jakie wiążą się z Brexitem.
Z szacunków SNP wynika, że w szkockim sektorze publicznym – szpitalach, szkołach i uniwersytetach – pracuje około 20 tysięcy obywateli różnych krajów UE, którzy w momencie głosowania w sprawie Brexitu mieszkali w UK pięć lub więcej lat i tym samym mogą ubiegać się o rezydenturę.
Na razie nie ma jeszcze dokładnych estymacji, jakiego rzędu wydatki poniesie w związku z tym szkocki rząd. Z danych Home Office wynika jednak, że koszt, jaki ponosi państwo w związku z przyznaniem statusu rezydenta to 1 282 funty, co oznacza, że Szkocja musiałaby wydać na zatrzymanie imigrantów w kraju około 25,6 mln.

Czy Szkocja już w przyszłym miesiącu OFICJALNIE ogłosi przygotowania do drugiego referendum?
Najwyraźniej jednak dla Szkotów nie jest kwota zbyt wygórowana w porównaniu ze stratami, jakie przyniosłaby nagła ucieczka pracowników z kraju. W wypowiedzi dla BBC1 Sturgeon namawiała ponadto prywatnych przedsiębiorców, aby również zastanowili się nad finansowaniem wniosków o rezydenturę dla swoich pracowników.
Szkoccy przedstawiciele Partii Konserwatywnej określili ofertę Sturgeon jako „tani chwyt”. Ich zdaniem to jedynie próba zatrzymania w kraju elektoratu, który mógłby w przyszłości zagłosować za odłączeniem się Szkocji od Wielkiej Brytanii.
Szkocja ziemią obiecaną dla polskich przedsiębiorców. Zobaczcie, jak przebija Polskę