Młodzi ludzie, którzy dorastają w biednych dzielnicach Londynu, mają wciąż znacznie większe szanse na osiągnięcie życiowego sukcesu niż ludzie mieszkający w innych regionach Anglii. Zwłaszcza ci na północy. Dlatego komisarz ds. mobilności społecznej apeluje, by rządzący uznali za swój priorytet właśnie walkę z tym „geograficznym brakiem uprzywilejowania”.
Geograficzne nierówności społeczne w Anglii są głęboko zakorzenione
Komisarz ds. mobilności społecznej Alun Francis nie ma wątpliwości, że tzw. „geografia niedostatku”, albo inaczej mówiąc geograficzny brak uprzywilejowania, to już w Wielkiej Brytanii ogromny problem społeczny. Problem, który w ostatnich latach zdecydowanie się nasilił i który sprawia, że młodzi ludzie dorastający w biednych dzielnicach Londynu wciąż mają nieporównywalnie większe szanse na osiągnięcie życiowego sukcesu i stabilności niż tacy sami młodzi ludzie dorastający chociażby na północy kraju. Zwłaszcza na położonych na północy obszarach poprzemysłowych i wiejskich, a także w opustoszałych nadmorskich miasteczkach.
Najnowsze badania pokazują, że nastolatkowie z rodzin robotniczych, zamieszkujący stołeczne obszary o wysokim poziomie ubóstwa, takie jak Islington, Hackney czy Newham, mają wciąż o 19 proc. większą szansę na awans społeczny niż ich rówieśnicy z podobnie dotkniętych ubóstwem miast na północy Anglii, takich jak choćby Sunderland, Hull czy Barnsley.
Co leży u podłoża gorszych wyników w nauce i mniejszej mobilności społecznej?
Najnowszy raport Komisji ds. Mobilności Społecznej na temat stanu narodu w 2024 r. nie napawa optymizmem. Ale Alun Francis przestrzega przed wyciąganiem prostych wniosków. Komisarz zaznacza, że nie determinuje tu wszystkich szans młodzieży na awans społeczny. W wywiadzie dla „The Guardian” Francis mówi, że biali, młodzi Brytyjczycy z najuboższych środowisk, notorycznie osiągają gorsze wyniki w nauce i są mniej mobilni społecznie w porównaniu ze swoimi rówieśnikami o podobnym statusie społeczno-materialnym. Komisarz twierdzi na przykład, że „białe” brytyjskie dzieci, które jedzą w szkołach darmowe posiłki, osiągają wyraźnie gorsze wyniki w nauce niż dzieci pochodzenia chińskiego, które również z takich posiłków korzystają. Co więcej, te ostatnie dzieci uczą się lepiej niż dzieci w wieku 11-16 lat pochodzące z bardziej uprzywilejowanych rodzin i niekorzystające z darmowych posiłków. – Co sprawia, że niektórzy ludzie radzą sobie dobrze pomimo okoliczności, podczas gdy inni po prostu tego nie potrafią? – pyta retorycznie komisarz.
A także dodaje, że ze strony władz centralnych potrzebne są „zdecydowane i odważne działania”, choć nie zawsze rozumiane w sposób tradycyjny. – To tradycyjne podejście do mobilności społecznej nie zawsze działa. Chcemy mieć pewność, że inicjatywy są skierowane do właściwych osób i że opierają się na praktyce popartej doświadczeniem – precyzuje Francis.