„Jadę do Polski, jakie leki mam przywieźć?” – czy każdy Polak to lekarz?

Każdy Polak, który mieszka za granicą prędzej czy później przeczyta tego typu zapytanie na grupie, czy forum internetowym: „Jakie leki mam przywieźć z Polski? Tylko proszę o szybką odpowiedź, bo wyjazd już jutro”. Jakby w UK apteki były puste. A może lekarstwa z Polski mają magiczne działanie? O co w tym chodzi, ja się pytam?

Czy Polacy mają aż takie zaufanie do polskiej służby zdrowia, że zdrowy rozsądek wyssany z mlekiem matki podpowiada im, że tylko paracetamol wyprodukowany nad Wisłą zadziała? A może angielskie leki są odporne na duszę słowiańską? Odpowiedź na to pytanie jest nieco skomplikowana. U podstaw jej leży bardzo prosta przyczyna: Polacy uwielbiają leczyć się sami.

- Advertisement -

Każdy Polak to lekarz

To prawda stara jak świat. Przyznajcie sami, ileż to razy wchodziliście do gabinetu lekarskiego z gotową już diagnozą? W tej sytuacji lekarz, ten prawdziwy po medycynie i z pieczątką potrzebny był nam tylko po to, by wypisać receptę na lek, który my już doskonale znaliśmy. Ba, sami nawet podpowiadamy lekarzowi, co powinien nam przepisać, bo skoro sąsiadce pomogło, to zadziała też u nas.

My Polacy po prostu wiemy lepiej. Jesteśmy inteligentni, szybko kojarzymy fakty i wysuwamy wnioski, na które nie potrzebujemy tygodnia. Nasze słowiańskie umiejętności szybko dostrzegli producenci leków i nauczyli się wykorzystywać naszą miłość do leczenia. No bo skoro lubimy leczyć się sami, to dlaczego nie podsunąć nam lekarstwa bez recepty? To takie proste.

Reklamy leków królują w Polsce

Polska telewizja, czy to państwowa, czy prywatna pęka w szwach od reklam leków, syropów i herbatek przeczyszczających. Wszystko bez recepty, na wyciągnięcie ręki, maści na lumbago i na katar, tabletki na sen, i na przebudzenie po zimowym wyczerpaniu. Aż głowa od tego może rozboleć! Już małe dziecko w Polsce wyedukowane na uniwersytecie telewizyjnym, z którego wykładów korzysta codziennie, doskonale wie, o jaki syrop zapytać panią magister w aptece. Wiemy to wszyscy. Dlatego po przeprowadzce na Wyspy i włączeniu angielskiej telewizji doznajemy szoku: gdzie podziały się nasze ulubione reklamy syropów i tabletek? Czy ci Angole naprawdę wszystko leczą paracetamolem? Wygląda na to, że tak.

W brytyjskiej telewizji reklama lekarstw należy do rzadkości. Firmy farmaceutyczne nie robią tutaj ludziom wody z mózgu wciskając bzdury o cudownym działaniu tej, czy innej tabletki, gdyż to z grubsza nie ma sensu. I nie chodzi tu o wrodzony dystans Anglików do nowości. Przyczyna jest bardziej banalna. W Wielkiej Brytanii leki większość osób dostaje za darmo od swojego lekarza. Dzieciom przysługują darmowe leki aż do dwudziestego roku życia. Dlatego producenci mogą stawać na głowie i reklamować, a oszczędna matka i tak zamiast słuchać reklamy, pójdzie do przychodni, bo wie, że na receptę dostanie lekarstwo za darmo. I tyle w tym temacie.

Polacy, ogłupiani przez lata reklamami firm farmaceutycznych nie potrafią żyć bez leków dostępnych na wyciągnięcie ręki bez recepty. Bez pełnej apteczki czują się po prostu źle. Wiele osób wierzy też, że tylko w Polsce dostanie odpowiednie preparaty, a te angielskie nie działają. Inna sprawa, że nie znając języka, ciężko znaleźć odpowiednik brytyjski polskiej maści.

Leki w Wielkiej Brytanii

Jakiś czas temu zabawiłam się w odnajdywanie polskich leków w Anglii. Okazało się, że wszystkie maści i syropy, tabletki i olejki są także w angielskich aptekach i wcale nie trzeba jechać po nie nad Wisłę. Wymaga to jednak pewnego wysiłku, czasem trudniejszego do wykonania niż przelot samolotem. Trzeba bowiem zebrać się na odwagę i podejść do brytyjskiego farmaceuty, by zadać mu pytanie. A jak dobrze wiemy, zadanie to przerasta niejednego rodaka.

Na koniec chciałam wszystkich sceptyków zapewnić, że Anglicy nie leczą wszystkich chorób paracetamolem. Gdyby tak było, połowa nacji dawno już byłaby w grobie. Tutaj po prostu nikt nie przepisuje leków bez potrzeby i tylko dlatego, że ma podpisany kontrakt z jedną, czy drugą firmą farmaceutyczną.

A jeśli ktoś lubi siatki leków z Polski przywozić, bo ma takie hobby, to mogę mu tylko podpowiedzieć, że są inne, o wiele przyjemniejsze formy wydawania pieniędzy. Zresztą każdy robi tak, jak uważa. Co do jednej kwestii, mam nadzieję zgadzamy się za to wszyscy: obyśmy jak najdłużej zdrowi byli. Czego wam, i sobie życzę.

Małgorzata Mroczkowska

Teksty tygodnia

Nad Londynem zaczną krążyć policyjne drony

Na dachach wybranych komisariatów w Londynie czekają w gotowości niewielkie, zamknięte w specjalnych skrzyniach urządzenia. Wystarczy jedno polecenie z centrum dowodzenia, aby policyjny dron wzbił się w powietrze. Tak działa nowy program pilotażowy Drone as First Responder, wprowadzony przez Scotland Yard.

Od dzisiaj większa ochrona lokatorów mieszkań socjalnych

W poniedziałek, 27 października wchodzi w życie pierwszy etap Prawa Awaaba. Stanowi on większą ochronę dla lokatorów mieszkań socjalnych.

NHS ma kilka milionów „pacjentów-duchów”. Płacą nawet za zmarłych

Brytyjski system ochrony zdrowia znów znalazł się pod ostrzałem. W rejestrach lekarzy rodzinnych w Anglii widnieje aż 4,9 miliona fikcyjnych pacjentów, czyli osób, które zmarły, wyjechały z kraju lub są duplikatami w bazie danych. To wzrost aż o 95 proc. w ciągu dekady, mimo że już 10 lat temu rząd zapowiadał koniec „plagi duchów”.

„Dość strachu w metrze!” – studentka żąda wagonów tylko dla kobiet

Rosnąca liczba przypadków molestowania w londyńskim transporcie publicznym skłoniła 21-letnią Camille Brown, studentkę University College London, do działania. Kobieta założyła petycję wzywającą burmistrza Sadiqa Khana oraz Transport for London (TfL) do wprowadzenia wagonów przeznaczonych wyłącznie dla kobiet.

Myszy i szczury niszczą samochody. Ubezpieczyciele alarmują o fali zgłoszeń

Zimą, kiedy temperatury spadają, a ulice pustoszeją, myszy i szczury wyruszają na poszukiwanie ciepłego schronienia. Coraz częściej znajdują je w samochodach. Jak informuje portal Standard.co.uk, rośnie liczba zgłoszeń do ubezpieczycieli dotyczących zniszczeń pojazdów spowodowanych przez gryzonie.

Praca i finanse

Kryzys w UK

Styl życia

Życie w UK

Londyn

Crime

Zdrowie