Nabici w… elektryka? Szybkie ładowarki przy autostradach i stacjach paliw zniknęły z planów rządu!

Elektryczne auta są przyszłością transportu? Tak, o ile nie wybierasz się nimi w dłuższą drogę, szczególnie w Wielkiej Brytanii. Choć właściciele aut elektrycznych na ładowaniu w domu mogą realnie zaoszczędzić, to już korzystanie z ładowarek przy drogach i stacjach paliw pożera horrendalne kwoty. “Zielona rewolucja” została przerwana, a obecny rząd właśnie oficjalnie wycofał się z planu budowy szybkich ładowarek przy drogach w UK. Szybkie ładowarki pozostają marzeniem. Posiadacze aut elektrycznych czują się oszukani.

Jeszcze niedawno miał to być fundament zielonej rewolucji. Elektryczne auta – ciche, czyste i nowoczesne. Miały stanowić odpowiedź na kryzys klimatyczny i rosnące ceny paliw. Rząd Borisa Johnsona obiecywał miliard funtów na budowę sieci ultraszybkich ładowarek przy autostradach i głównych drogach. W planach: komfortowe podróże bez strachu, że bateria rozładuje się w połowie trasy. Koniec z tzw. „charge anxiety”, czyli lękiem przed brakiem możliwości naładowania auta.

- Advertisement -

Dziś te obietnice pozostają tylko wspomnieniem. Jak się okazuje – Rapid Charging Fund, opiewający na miliard funtów, nigdy nie został uwzględniony w żadnym realnym budżecie. Natomiast w połowie 2025 roku obecny rząd po prostu… się z niego wycofał. Bez komentarza, bez rekompensaty. Bez planu B.

Elektrycznym autem  tylko do sklepu za rogiem?

Dla tysięcy Brytyjczyków, którzy zdecydowali się na elektryka w dobrej wierze i z nadzieją na ekologiczne oszczędności, to gorzka pigułka. „Elektrykiem można jechać tylko do supermarketu i z powrotem, jeśli chcesz uniknąć bankructwa” – skarży się jeden z kierowców w mediach społecznościowych. Inny pisze: „Czuję się oszukany. Obiecywali sieć ładowarek. Zostaliśmy z pustą baterią i pełnym kontem do zapłacenia”.

Trudno się dziwić tej frustracji. O ile domowe ładowanie – szczególnie przy taryfach nocnych – pozwala zaoszczędzić od 290 do nawet 800 funtów rocznie w porównaniu do samochodu benzynowego, to już korzystanie z publicznych ładowarek to zupełnie inna historia.

Szybko, ale drogo

Brytyjskie publiczne ładowarki, szczególnie te szybkie i ultraszybkie, należą do najdroższych w całej Europie. Ceny wahają się od 40 do nawet 85 pensów za kWh. Natomiast sieć Ionity potrafi zażądać 0,74 funta za kWh. To oznacza, że pełne naładowanie auta z baterią 100 kWh może kosztować… 74 funty. Dla porównania, domowe ładowanie tej samej baterii może kosztować jedynie 7-10 funtów. Szybkie ładowarki momentalnie rujnują kieszeń.

To sprawia, że korzystanie z publicznych ładowarek może generować roczne koszty wyższe o 300 do nawet 670 funtów niż eksploatacja auta na benzynę. Wbrew powszechnej narracji o oszczędności i ekologii.

Szybkie ładowarki tanie i dostępne, czyli o obietnicach bez pokrycia

Z perspektywy właścicieli EV trudno oprzeć się wrażeniu, że zostali “nabici w elektryka”. Wiele osób kupiło auta elektryczne z przekonaniem, że rząd inwestuje w infrastrukturę. Wierzyli i ufali, że w nowoczesnym państwie  zasięg nie będzie już problemem. Tymczasem rzeczywistość jest zgoła odmienna. Nie dość, że liczba szybkich ładowarek nie rośnie w tempie adekwatnym do liczby nowych aut, to jeszcze koszty ich użytkowania są szokująco wysokie.

Szybkie ładowarki
Szybkie ładowarki w UK? Drogie i niedostępne. Kierowcy aut elektrycznych czują się oszukani, fot. gettyimages.com

Rząd, który wcześniej mówił o „pionierskim programie zasilającym przyszłość”, teraz milczy. Oficjalne powody porzucenia funduszu Rapid Charging są rozmyte. Brak środków, inne priorytety, nieformalność planu  i wiele innych wytłumaczeń bez podania konkretów. Natomiast dla kierowców to po prostu mało istotne. Liczy się fakt, że zostali z pustymi stacjami i pełnymi portfelami… rachunków. Szybkich ładowarek nie ma i nie będzie.

Co dalej… problemy z ładowaniem i milczenie rządu?

Dla wielu właścicieli EV jedyną realną opcją pozostaje ładowanie w domu. Ale nie każdy ma taką możliwość. Mieszkańcy bloków, osoby bez własnego podjazdu czy ci, którzy pokonują długie trasy zawodowo, zostają zepchnięci na margines zielonej transformacji. Dla tych osób szybkie ładowarki dostępne w wielu miejscach to podstawa korzystania z własnego samochodu.

Tymczasem rząd milczy. A pytania się mnożą: Czy rzeczywiście chcemy elektryfikacji transportu, czy była to tylko kampanijna pokazówka? Dlaczego nikt nie odpowiada za niewdrożone obietnice? I co z tymi, którzy zaufali i kupili auta elektryczne w dobrej wierze?

 

Teksty tygodnia

W teście z krwi „widać”… przewlekłe zmęczenie

Naukowcy z University of East Anglia opracowali test krwi, który z 96-procentową skutecznością wykrywa zespół przewlekłego zmęczenia, dając nadzieję na szybszą i trafniejszą diagnozę tej trudnej choroby.

Skala bezdomności przeraża! Miasto prosi o pomoc, by nie zostawić ludzi na ulicy

Tylko w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy do rady miasta Glasgow wpłynęło ponad 7 500 wniosków o pomoc w związku z bezdomnością od osób spoza miasta. To liczba, która – zdaniem lokalnych władz – pokazuje pełną skalę kryzysu w UK. Bezdomni z Londynu proszą Szkocję o pomoc!

Brytyjski rząd wydał miliardy na wsparcie osób niepełnosprawnych. Efekty rozczarowują

Plan rządu zakładał wzrost pomocy dla osób niepełnosprawnych w znalezieniu pracy, aby odciążyć w ten sposób system socjalny.

Karaluchy w londyńskich autobusach. Kierowcy mają dość i szykują protest

Kierowcy autobusów w Londynie alarmują, że w wielu pojazdach oraz w strefach odpoczynku pojawiły się karaluchy. Nagrania i zdjęcia przesłane do BBC London pokazują owady nie tylko na pokładzie autobusów, ale także w miejscach przeznaczonych do jedzenia.

1000 funtów kary za wjazd na własny podjazd

Southampton stało się miejscem, o którym mówi cała Wielka Brytania. Właściciele domów dowiedzieli się, że za wjazd na swoje podjazdy mogą zapłacić nawet tysiąc funtów kary. Brzmi jak żart, ale jest jak najbardziej prawdziwe. Urzędnicy powołują się na konkretne przepisy.

Praca i finanse

Kryzys w UK

Styl życia

Życie w UK

Londyn

Crime

Zdrowie