29-letnia Polka odmówiła zabiegu w szpitalu w związku z urazem, którego doznała podczas treningu na siłowni. Zamiast tego Joanna K. zdecydowała się na terapię u chiropraktyka. Niestety, skutki tej decyzji okazały się tragiczne…
Niestety, nasza rodaczka zmarła po wizycie u chiropraktyka w celu leczenia urazu szyi, jak czytamy na łamach „The Daily Mail”. Historia medyczna Polki mieszkającej w Gateshead, mieście położonym w północno-wschodniej części Anglii, w hrabstwie Tyne and Wear, wykazała, iż regularnie cierpiała na migreny.
Miała także problemy z nadmierną ruchomością stawów, czego chiropraktyk nie był świadomy. Jak ustalono w ramach śledztwa, chorowała na niezdiagnozowaną chorobę tkanki łącznej, która czyniła ją podatną na rozwarstwienia tętnic, które są rzadkimi pęknięciami wyściółki tętnicy. Mogą one zagrażać życiu.
Tragiczna śmierć Polki w UK
Polka będąc matką jednego dziecka, najpierw zgłosiła się do szpitala, ale ostatecznie zdecydowała się na leczenie u chiropraktyka. W trakcie śledztwa ustalono, że doznała urazu szyi we wrześniu 2021 roku podczas sesji fizjoterapii. Następnego dnia udała się na oddział ratunkowy. Tam zalecono jej poddanie się zabiegowi medycznemu zwanemu nakłuciem lędźwiowym, znanym również jako „spinal tap”. Celem zabiegu było wykluczenie możliwości krwotoku. Jednak Polka zdecydowała się po prostu opuścić placówkę medyczną, nie przeprowadzając tego zabiegu, jak podaje „Mail”.
W ramach praktyki chiropraktycznej zdiagnozowano u niej zespół stawu międzykręgowego szyjnego. Zalecono jej poddanie się serii „adjustments and manipulation”, na które nasza rodaczka wyraziła zgodę. Dodajmy, iż jej lekarz wiedział, że zamierza udać się do chiropraktyka. Ten jednak nie uzyskał żadnej dokumentacji medycznej przed podjęciem leczenia Polki.
Czy chiropraktyk jest winny?
W kolejnych tygodniach 29-letnia Polka przeszła cztery zabiegi chiropraktyczne w nieznanej klinice. Podczas sesji 16 października, po „lewej korekcie szyi”, imigranta zaczęła natychmiast odczuwać „zawroty głowy i wrażenie wirowania w pomieszczeniu”, jak cytujemy za „The Daily Mail”. Kobieta miała widzieć podwójnie, czuć mrowienie w prawej ręce i prawej stopie. Miała trudności z mówieniem, a nawet wymiotowała.
Początkowo przez kilka godzin odpoczywała w klinice, ale obaj chiropraktycy zalecili pacjentce, aby zwróciła się o pomoc medyczną do szpitala. Ona jednak nie chciała się tam udać. Gdy zaczęła mieć trudności z mówieniem, co było związane z udarem, jak się później okazało, interweniowali ratownicy medyczni. Wówczas jednak stwierdzono, że kobieta cierpi na migrenę. Ona sama upewniła ich w tej diagnozie. Zapewniała, że „zawroty głowy i migrena były normalne po leczeniu chiropraktycznym”.
W trakcie śledztwa ustalono, że personel medyczny „nie był świadomy, że objawy udaru mogą ustąpić po krótkim czasie”. Zabraliby ją do szpitala, gdyby rozpoznali, że Polka „nie jest w stanie poruszać się bez pomocy”, jak zaznaczył koroner.
Jaki wyrok został wydany przez koronera?
Jednak następnego dnia nasza rodaczka poczuła się „bardzo źle z obniżonym poziomem świadomości”. Ponownie wezwano ratowników medycznych. Jej stan pogorszył się w karetce w drodze do szpitala i wymagała „intubacji i wentylacji”. Ostatecznie kobieta zmarła w dniu 19 października 2025 w Gateshead’s Queen Elizabeth Hospital, w kilka dni po leczeniu chiropraktycznym.
„Joanna K. zmarła z powodu połączenia skutków leczenia chiropraktycznego po naturalnie występującym zdarzeniu medycznym, na tle niezdiagnozowanego stanu medycznego” – jak stwierdził w swoim raporcie koroner.
Uważa się, że Polka doznała rozwarstwienia tętnicy, gdy zraniła się w szyję na siłowni. Następnie doznała ostrych rozwarstwień w tym samym miejscu, po zabiegach.