W ciągu zaledwie trzech tygodni 36 000 osób podpisało petycję za powrotem do UE. W ten sposób premier, Keir Starmer znalazł się pod nową presją w sprawie Brexitu.
Po tym, jak 36 000 osób podpisało w ciągu trzech tygodni petycję w sprawie powrotu do UE, parlamentarzyści w Izbie Gmin prawie na pewno będą debatować nad tą kwestią. A premier znalazł się pod presją, aby ponowne podjąć temat Brexitu.
Powrót do UE będzie możliwy?
Petycję za powrotem do UE podpisało ponad 36 000 osób. Przy 100 000 podpisów jest ona rozpatrywana pod kątem debaty w parlamencie, chociaż rząd musi odpowiedzieć na nią, po 10 000 podpisów.
Dotyczy ona „złożenia przez Wielką Brytanię wniosku o przystąpienie do UE jako pełnoprawnego członka tak szybko, jak to możliwe”. Według twórcy petycji, Roberta McMastera „pobudziłoby to gospodarkę, zwiększyło globalne wpływy i usprawniło współpracę”. A przede wszystkim „zapewniłoby stabilność i wolność” brytyjskim obywatelom.
Jak stwierdził McMaster: „Uważam, że Brexit nie przyniósł żadnych namacalnych korzyści i nie ma na nie żadnych perspektyw”.
Popierający petycję poseł Szkockiej Partii Narodowej (SNP), Stephen Gethins stwierdził, że Partia Pracy i konserwatyści weszli w „omertę wokół kwestii członkostwa w UE”.
Brexit ma negatywny wpływ na Wielką Brytanię
Stephen Gethins powiedział także, że Brexit tak naprawdę ma negatywny wpływ na Wielką Brytanię.
– Opuszczenie UE uczyniło nas biedniejszymi, mniej bezpiecznymi i odebrało możliwości zarówno młodym ludziom jak i małym przedsiębiorstwom. Każdego dnia widzimy szkody, które są wyrządzane. Szkody, które można łatwo odwrócić – stwierdził Gethins.
– Brexit nadal ma ogromny wpływ na nas wszystkich i mam nadzieję, że ten rząd otworzy teraz dyskusję i debatę na temat naszych relacji z UE. A także ponownego przystąpienia, a przynajmniej członkostwa w jednolitym rynku i unii celnej – dodał.
Z kolei przewodniczący European Movement UK, Mike Galsworthy zauważył, że nowy rząd „byłby bardzo nierozsądny”, gdyby zlekceważył petycję za powrotem do UE.