Najnowsza analiza dotycząca cen biletów na transport zbiorowy w Londynie zaskakuje, a nawet… przeraża. Okazuje się, że mieszkańcy stolicy Wielkiej Brytanii płacą najwyższe stawki za przebycie jednego kilometra na świecie, prześcigając w tym niechlubnym rankingu takie metropolie jak Paryż, Berlin czy Nowy Jork.
Londyn ma najwyższe ceny biletów na metro na świecie
To, że Londyn ma najwyższe ceny biletów na metro, wynika wprost z najnowszego raportu porównawczego Transport for London przygotowanego na podstawie danych z badania Community of Metros (Comet) przeprowadzonego przez Imperial College London. Okazuje się, że średni koszt przejazdu metrem wynosi w Londynie 29 pensów za kilometr (ok. 35 centów amerykańskich), czyli ponad dwukrotnie więcej niż wynosi średnia (12,5 pensa/15 centów amerykańskich) w największych metropoliach na świecie.
Rezultaty, do jakich doszli eksperci Imperial College London przedstawiały się następująco:
Przejazd w godzinach szczytu na popularnej trasie o długości około 7 km:
Archway do Charing Cross in London (£3,40)
Rüdesheimer Platz do Potsdamer Platz in Berlin (£2,90)
Barbara do Les Halles in Paris (£2,09)
Harlem-125th Street do Times Square in New York (£1,94), and
Mei Foo do Tsim Sha Tsui in Hing Kong (£1,11).
Zaznaczmy tutaj także, że podczas wykonywania badania, wyniki dostosowano do lokalnych cen i wzięto pod uwagę „parytet siły nabywczej”, ponieważ oczywistym jest, że w Londynie wszystko jest droższe niż na przykład w Chinach.
Dlaczego ceny za korzystanie z transportu publicznego w Londynie są tak horrendalnie drogie?
Ceny za przejazdy metrem w Londynie okazały się najwyższe na świecie, a niewiele lepiej w rankingu wypadły także taryfy za korzystanie z miejskich autobusów i kolejki naziemnej London Overground. Ceny biletów autobusowych w stolicy Wielkiej Brytanii plasują się na trzecim miejscu na świecie, a kolej London Overground jest czwartym najdroższym systemem kolei podmiejskiej na świecie.
Dlaczego jest tak drogo? Transport for London oraz władze Londynu twierdzą, że po części jest to efekt zbyt niskiego dofinansowania transportu publicznego w stolicy przez rząd. Bo co prawda TfL otrzymało ok. £6 mld w ramach rządowych dotacji na utrzymanie usług podczas pandemii, to agencja twierdzi, że suma ta była znacznie niższa niż taka, na jaką sieci transportowe mogły liczyć w innych dużych metropoliach na świecie. – Przed pandemią metro wymagało najmniejszego dotowania ze wszystkich miast. Z punktu widzenia bieżącej działalności pokrywało ono własne koszty. To dość niezwykłe jak na europejskie czy północnoamerykańskie metro. Ale kiedy wybuchła pandemia, procentowy wzrost dotacji dla [systemów komunikacji zbiorowej] poszybował w górę. Można powiedzieć, że TfL został dotknięty pandemią bardziej niż jakiekolwiek inne metro [na świecie], ponieważ jego dotacje [przed 2020 r.] były bardzo niskie – tłumaczy Richard Anderson, wicedyrektor Imperial's Transport Strategy Centre, zaznaczając jednocześnie, że opublikowane liczby mogą teraz posłużyć TfL jako mocny argument przemawiający za wnioskowaniem o wyższe fundusze rządowe.
Londyn jest daleko w tyle za pozostałymi metropoliami w Europie
Niestety, różnice cen biletów na transport zbiorowy w Londynie i innych europejskich metropoliach, są bardzo wyraźne. Najnowsza analiza pokazuje, że londyńczycy będą musieli rocznie płacić aż £250 mln więcej za transport publiczny, w tym za korzystanie z linii metra Elizabeth i DLR. A przecież dane z badania Imperial College London nie wzięły pod uwagę najnowszych podwyżek cen biletów – o 5,9 proc., które zaczęły obowiązywać w tym miesiącu. Najnowsza podwyżka taryf zwiększyła koszt podróży metrem w godzinach szczytu w strefie pierwszej o 12 proc., z £2,50 do £2,80, a opłaty za przejazd autobusem o 6,1 proc., do £1,75. – Nowy Jork ma stałą taryfę, podczas gdy Londyn i Paryż są oparte na strefach. Ale Paryż i Nowy Jork są nieco poniżej Londynu pod względem średniej ceny – mówi Anderson.
Czy rząd zwiększy dotację dla TfL?
Ekspert Imperial College London twierdzi, że TfL ma teraz mocny argument w ręce, żeby domagać się większych dotacji od rządu. – Myślę, że TfL prawdopodobnie użyje tego, żeby powiedzieć: 'Istnieje granica tego, jak daleko możemy podnieść opłaty'. Już teraz są one najwyższe na świecie – precyzje Anderson.
A rzecznik TfL dodaje: – W przeciwieństwie do Londynu, inne międzynarodowe miasta pokrywają znacznie większą część swoich kosztów z dotacji rządowych lub dedykowanych podatków, przy czym dotacje i podatki w wielu głównych, europejskich i północnoamerykańskich miastach stanowią około 40 do 60 proc. ich dochodów. Gdyby ich nie było, taryfy w tych krajach byłyby albo bliższe taryfom TfL, albo droższe.
Zajrzyj także na naszą główną stronę: PolishExpress.co.uk – będzie nam miło!
Artykuły polecane przez PolishExpress.co.uk:
Macie zaplanowany lot w najbliższym czasie? Ryanair ostrzega przed opóźnieniami i odwołaniami
Rodzice pobierający Universal Credit mają otrzymać większą pomoc na dziecko