Czy rodzice dzieci, które nie chodzą regularnie do szkoły albo które, mówiąc wprost, zwyczajnie wagarują, mogą stracić zasiłki? Minister ds. wyrównywania szans znów zaskakuje, a jego przeciwnicy nie wahają się powiedzieć, że Michael Gove „żyje w innym stuleciu”.
Rodzice „zapłacą” za wagarowanie swoich dzieci?
Minister ds. wyrównywania szans Michael Gove znany jest ze swoich konserwatywnych, często nieco staroświeckich poglądów. I po raz kolejny proponuje on powiązanie wypłacania rodzinom świadczeń pieniężnych z frekwencją dzieci w szkołach. Gove jest zdania, że rodzice, którzy nie potrafią wymóc na swoich dzieciach regularnego uczęszczania do szkoły, powinni za to „zapłacić”, co w praktyce oznacza, że powinni mieć wstrzymane wypłaty zasiłków na dzieci. Według ministra taka kara służyłaby przywróceniu „poczucia odpowiedzialności” u rodziców za dzieci i ich edukację, a Gove wydaje się do tego pomysłu tak przekonany, że próbuje go forsować od, bagatela, 13 lat. Przypomnijmy, że po raz pierwszy Michael Gove próbował wprowadzić stosowne przepisy w trakcie rządów koalicyjnych w 2010 roku, gdy był Ministrem ds. edukacji. Wówczas jednak jego pomysł nie spotkał się z poparciem lidera Liberalnych Demokratów Nicka Clegga. Gove tym się nie zraził i powrócił do sprawy w 2015 roku, naciskając nań premiera Davida Camerona. A ponieważ znane przysłowie mówi, że „do trzech razy sztuka”, to obecnie Michael Gove będzie próbował forsować swój pomysł jako Minister ds. wyrównywania szans.
Frekwencja w szkole jest bardzo ważna
O tym, jak ważna jest kwestia wysokiej frekwencji w szkole, zwłaszcza po trudnych latach pandemii Covid-19, Michael Gove mówił na ostatnim spotkaniu zorganizowanym w centrum Londynu przez think tank Onward, a poświęconym debacie nad przyszłością Partii Konserwatywnej. – Musimy, szczególnie po Covid-19, powrócić do absolutnie rygorystycznego skupienia się na frekwencji w szkole, na wspieraniu uczęszczania dzieci do szkoły. Często zdarza się, że to właśnie wagary lub uporczywa absencja prowadzą [wśród dzieci] do zachowań aspołecznych. Tak więc jednym z pomysłów, które głosiliśmy w latach koalicyjnych, a który odrzucili Liberalni Demokraci, jest pomysł, że jeśli dzieci są stale nieobecne w szkole, to zasiłki na nie powinny zostać wstrzymane. Myślę, że musimy radykalnie pomyśleć o przywróceniu etyki odpowiedzialności – zaznaczył Gove.
Minister chce, aby propozycja została uwzględniona w najnowszym planie działań konserwatystów dotyczącym ograniczenia zachowań aspołecznych. Zgodnie z tym planem, przygotowywanym w departamencie Gove'a, rodzicom miałaby grozić kara w wysokości £60 za uporczywe wagarowanie dzieci, która zostałaby podwojona do £120 w razie, gdyby rodzice odmówili jej zapłacenia. Wówczas grzywna ta zostałaby pobrana z zasiłku na dziecko.
Kara dla rodziców, którzy nie dają sobie rady ze swoimi dziećmi?
Opozycja nie zostawia na planie Michaela Gove'a suchej nitki, wskazując, że rodzice, którzy nie radzą sobie z wychowaniem dzieci, powinni raczej być wspierani w swoich wysiłkach, niż dodatkowo za to karani. – Jeśli Michael Gove myśli, że rozwiązaniem zachęcającym dzieci do powrotu do szkoły jest ich zubożenie, to żyje w innym stuleciu – powiedziała wprost Munira Wilson, rzeczniczka Liberalnych Demokratów ds. edukacji.
To nie są dobre czasy dla uczniów w UK
Jednocześnie niedawne badania wykazały, że wiele dzieci w Anglii zwyczajnie boi się chodzić do szkoły. Dane uzyskane w trakcie badania przeprowadzonego przez Edurio and The Key wśród 70 000 uczniów w wieku od 7 do 18 lat pokazały, że jeden na dziesięciu uczniów w Anglii choć raz opuścił szkołę w ciągu ostatnich sześciu miesięcy z uwagi na to, że czuł się w niej zagrożony. Największy strach budzą wśród uczniów przestrzenie wspólne – korytarze i place zabaw, głównie z powodu obecności na nich innych dzieci. Ale aż 13 proc. badanych uczniów stwierdziło, że zwyczajnie boi się nauczycieli. Spośród młodych Wyspiarzy, którzy czuli się zagrożeni, jedna trzecia wymieniła wiele powodów, a tylko 25 proc. dzieci odczuwających taki stan rozmawiało o tym z kimś w szkole.
Ogólnie rzecz biorąc 75 proc. dzieci, które wzięły udział w badaniu, stwierdziło, że czuje się „bardzo” lub „całkiem” bezpiecznie w szkole, natomiast 25 proc. wskazało na odpowiedzi „w miarę”, „niezbyt” lub „w ogóle”. Im dzieci były starsze, tym poziom odczuwanego przez nie zagrożenia rósł. Około 85 proc. uczniów szkół podstawowych w klasach od 3 – 6 stwierdziło, że czuje się dość lub bardzo bezpiecznie, natomiast odsetek ten później spada. Po przejściu do szkoły średniej, w klasie 7, odsetek tożsamych odpowiedzi wyniósł 76 proc., a w klasach 8-11 osiągnął poziom zaledwie 60 proc. W raporcie mogliśmy także przeczytać, że uczniowie „o tożsamości płciowej innej niż męska lub żeńska” mieli niższe poczucie bezpieczeństwa w szkole – 48 proc. czuło się bezpiecznie w porównaniu z 75 proc. dziewcząt i 78 proc. chłopców. Jeszcze gorzej sytuacja wyglądała wśród uczniów deklarujących tożsamość homoseksualną, gdzie bezpiecznie w szkole czuło się 43 proc. z nich, oraz wśród uczniów biseksualnych, gdzie odczucie to towarzyszyło zaledwie 45 proc. z nich. Wśród uczniów heteroseksualnych odsetek ten wyniósł 71 proc.
Zajrzyj także na naszą główną stronę: PolishExpress.co.uk – będzie nam miło!
Artykuły polecane przez PolishExpress.co.uk: