Jakie problemy dotykają Polaków żyjących na obczyźnie? I jak sobie z nimi radzić, gdy jest się niejednokrotnie z dala od rodziny, przyjaciół, czy znanego sobie z dzieciństwa i lat młodości środowiska? Rozmowa z psycholog Agnieszką Pietrzyk Dąb*
Polish Express: Życie na emigracji to… przywilej czy przykra konieczność? Czy 20 lat temu, zaraz po wstąpieniu do Unii Europejskiej, patrzyliśmy na to inaczej niż teraz?
Agnieszka Pietrzyk Dąb, psychoterapeutka: Życie na emigracji jest swego rodzaju przywilejem i otwarciem wielu możliwości. Jest szansą na poprawę sytuacji finansowej, na poznanie innej kultury, nowych ludzi, innej mentalności i cywilizacyjnych różnic w społeczeństwie. Możemy tu nawet mówić o zmianie mentalności, oswajaniu pewnych stereotypów czy uprzedzeń, np. dotyczących koloru skóry innych ludzi, niepełnosprawności, orientacji seksualnej czy w ogóle różnorodności.
PE: Czy to znaczy, że pomimo upływu tylu lat Polacy wciąż są w procesie otwierania się na świat?
A. P-D.: Cóż, można śmiało powiedzieć, że w Polsce, ze względu na długie lata komunizmu, na zamknięte okno na świat, społeczeństwo ma tu jeszcze pewne braki. Emigracja, po otwarciu granic na szeroką skalę, ma ogromny wpływ właśnie na poprawę w tym zakresie. Polacy mają okazję oglądać świat i jego różnorodność. Zmiany z tym związane najbardziej widać w sposobie, w jaki zachowuje się polska młodzież, a więc kolejne pokolenie.
PE: Ale nie dla wszystkich emigracja to idylla…
A. P-D.: Zgadza się. Dla wielu osób wyjazd był i jest przykrą koniecznością, zwłaszcza gdy mają oni bardzo bliskie więzi z rodziną. Duża tęsknota powoduje, że nie każdy jest w stanie przywyknąć do emigracji. Lepszy status materialny dla jednych jest argumentem, aby kilka lat przebywać na obczyźnie, a inni nie dają rady i po krótkim czasie wracają.
PE: Jak emigranci radzą sobie z brakiem pracy za granicą? Czy presja jest większa niż wówczas, gdy pracę traci się nad Wisłą?
A. P-D.: Zrobię tu najpierw pewien istotny wstęp. Prowadziłam psychoterapię z wieloma Polakami, którzy wyjechali z falą emigracji do Szkocji i Anglii. Dla wielu z nich temat pracy był trudny i budził różne emocje. Większość osób pracuje na początku emigracji poniżej swoich kwalifikacji, niezgodnie z kierunkiem swojego wykształcenia. Osoby po studiach pracują w zupełnie innym charakterze niż wybrany w Polsce zawód. Często ten fakt powoduje frustracje i niezadowolenie.
PE: Ale Polacy znani są z tego, że się nie poddają…?
A. P-D.: To prawda. Dlatego część osób z biegiem czasu dostosowuje się do zagranicznego rynku pracy, do wymagań, robi dodatkowe kursy, szkolenia, nabywa biegłości w innym języku. Nauka języka angielskiego i biegłe posługiwanie się nim na rynku brytyjskim to podstawa, aby walczyć o lepszą pracę i wyższe wynagrodzenie. Przełamywanie barier językowych ma duży wpływ na całokształt życia w innym kraju, a jednocześnie jest to pewien gwarant, że człowiek sobie poradzi w każdych okolicznościach.
PE: Między innymi gdy właśnie straci pracę?
A. P-D.: Utrata pracy na obczyźnie może być trudniejszym doświadczeniem niż w Polsce. I właśnie jeśli człowiek zna język angielski, to jego możliwości są dużo lepsze w zakresie poszukiwania nowej pracy. Łatwiej jest przecież wtedy przeszukiwać ogłoszenia, rejestrować się w agencjach pracy i radzić sobie z formalnościami. Natomiast utrata pracy jest dużo trudniejsza dla osób, które doświadczają stanów depresyjnych czy nerwicowych. A także dla tych ludzi, którzy są na emigracji sami, nie mają obok siebie bliskiej osoby albo nie mają znajomych, którzy mogliby ich wesprzeć w takiej sytuacji.
PE: Czy ludzie, którzy zdecydowali się na emigrację w dorosłym życiu, są w stanie w pełni zasymilować się za granicą ze społeczeństwem przyjmującym? Czy raczej fakt spędzenia dzieciństwa i młodości w kraju nigdy nie pozwoli im poczuć się za granicą „jak u siebie”?
A. P-D.: Ludzie różnie odnajdują się za granicą, w nowym społeczeństwie. Części
osób przeprowadzka do innego kraju w dorosłym życiu wychodzi na dobre. Oddalają się oni od jakichś swoich traum, bardzo trudnych relacji rodzinnych, życia w kompleksach lub w małej miejscowości, gdzie ludzie w zasadzie boją się siebie wzajemnie, „bo co ludzie
powiedzą”, będą plotkować. A zatem dla osób, które się z tym zmagają, wyjazd za granicę
to ucieczka do lepszej i lżejszej rzeczywistości.
PE: Czyli dla niektórych to taka jakby… ucieczka do przodu?
A. P-D.: Często zgłaszają się do mnie na terapię osoby, które mają trudne i przykre
relacje z rodzicami. Czasami są one tak trudne, że właściwie trudno tam szukać dobrych
emocji. I właśnie im zmiana środowiska, uniezależnienie się, daje siłę i pozwala lżej żyć. Jest im zwyczajnie lżej na duszy. Rzadko się o tym mówi wprost, ale taki psychologiczny aspekt emigracji też istnieje.
PE: Co zrobić, gdy za granicą pojawiają się problemy – rodzinne, zdrowotne, z pracą? Gdy wokół nie ma najbliższych osób, a opcja powrotu też nie bardzo wchodzi w grę?
A. P-D.: Wtedy należy sięgnąć po to, co jest dostępne na miejscu. Albo co jest też dostępne online. Na przykład na psychoterapię można się zapisać online. Prawda jest bowiem taka, że jeśli pojawia się kryzys lub jeśli trudności się nawarstwiają, to należy sięgnąć po pomoc specjalisty. Problemy zdrowotne często mają przyczynę psychologiczną, np. bóle ciała, problemy z układem pokarmowym. Jeśli potrzebujemy wsparcia psychicznego i czujemy że nie chcemy już się sami zmagać z problemami, a nie ma wokół nas nikogo bliskiego, to wtedy psycholog może bardzo pomóc. Poza tym pomocne mogą być grupy wsparcia online czy grupy społecznościowe Polonii w danym kraju.
PE: Niedawno doszło do ogromnej tragedii w Surrey, gdzie młody mężczyzna z Polski prawdopodobnie odebrał życie sobie i swoim kilkuletnim synom. Czy są jakieś sygnały, które powinny nam zapalić czerwoną lampkę, że w rodzinie gdzieś obok nas dzieje się coś złego? Na co powinniśmy być szczególnie wyczuleni?
A. P-D.: Tragedia w Surrey to zachowanie skrajne i w naszym profesjonalnym
rozumieniu było to samobójstwo poszerzone. Ojciec zabił dzieci, a potem siebie. Taki człowiek doszedł do stanu, w którym jego postrzeganie i myślenie zostało całkowicie zawężone. Ale dochodzenie do takiego stanu to proces, który trwa i z całą pewnością ten mężczyzna dawał wiele sygnałów wskazujących na jego zły stan psychiczny i pogarszające się samopoczucie.
PE: To znaczy, że ktoś bliski w porę nie zareagował?
A. P-D.: Niestety wydaje się, że najbliższa rodzina nie mogła tego nie widzieć. Ale symptomy pewnie były lekceważone i spychane na bok, jakoś racjonalizowane. Gdyby ten mężczyzna na czas trafił do psychiatry czy psychoterapeuty, to jest duża szansa na to, że tej tragedii można było zapobiec. Rodzina powinna reagować, jeśli ktoś zaczyna się zamykać w sobie, zgłasza groźby samobójcze, stosuje przemoc słowną lub fizyczną. Zawsze należy podejmować rozmowy na ten temat, wspierać w sięgnięciu po pomoc. A jeśli pojawia się przemoc, to trzeba bezwzględnie sięgnąć po pomoc również instytucji.
* Agnieszką Pietrzyk Dąb jest doświadczoną psycholożką ze specjalnością kliniczną i certyfikowaną psychoterapeutką, absolwentką Całościowego Szkolenia specjalizacyjnego z Psychoterapii Integratywnej Systemowej w Polskim Instytucie Psychoterapii Integratywnej w Krakowie, legitymującą się Europejskim Certyfikatem Psychoterapii (EAP) nadanym przez the European Association for Psychotherapy.
Rozmawiała: Agnieszka Nowicka de Poraj