Każdy młody Irlandczyk podobno musi umieć kopać piłkę i bić się. W tej drugiej kategorii 27-letni Conor nie ma sobie równych na całym świecie. Są tacy, którzy uważają go za bezczelnego i aroganckiego boksera, chełpiącego się swoim bogactwem, ale mistrz świata UFC i tak ma rzeszę fanów.
Gdy tylko pojawia się w rodzinnym Dublinie, natychmiast otacza go wianuszek fanów, pragnących chociażby zobaczyć swojego bohatera. Jego walki w Las Vegas ogląda kilkanaście tysięcy Irlandczyków, zdzierających gardło jak na meczach piłki nożnej. To żywa legenda.

Sam o sobie mówi, że ślady swoich przodków odnajduje na polu bitwy. Irlandczycy przez wieki walczyli, więc i dla niego jest to naturalne, ma to w żyłach. Jeszcze siedem lat temu nikt nie powiedziałby, że łysy i pryszczaty chłopak będzie największą dumą Irlandii. Choć jego rodzice chcieli, by został hydraulikiem, on miał prawdziwą obsesję na punkcie walki. To szaleństwo widoczne jest również dziś, we wszystkich jego walkach. Choć podczas konfrontacji daje z siebie absolutnie wszystko, to dla ludzi, którzy nigdy nie byli pochłonięci czymś w ten sposób, że nie mogą myśleć o niczym innym, wygląda jak szaleniec.
Tym co wyróżnia McGregora na tle swoich rywali nie jest z pewnością pokora. Można powiedzieć o nim, że zapracował sobie swoje sukcesy, ale z pewnością nie powiemy o nim, że jest pokorny i okazuje szacunek swoim przeciwnikom. „Trash talk” czyli sposób zastraszania przeciwników przed walką w jego wykonaniu jest bardzo prowokacyjny i często obraźliwy.

Z pewnością Conor wie jak zrobić dobre show. Nikt wcześniej nie osiągnął aż tak wiele w krótkim czasie. Walka w Ultimate Fighting Championship, najważniejszej i najbardziej dochodowej organizacji MMA, której został mistrzem pokonując Jose Aldo (mistrza, któremu nikt nie zdołał odebrać tytułu od 10 lat) w 13 sekund, rozpoczęła epokę w której król UFC jest tylko jeden i jest nim Conor McGregor.
https://www.youtube.com/watch?v=EeuIbXSQgSc