Holandia protestuje przeciw imigrantom, a sobotnia (20.09) demonstracja w Hadze przerodziła się w gwałtowne zamieszki. W starciach ucierpiało wielu policjantów i dziennikarzy.
Spłonęły radiowozy, a władze odnotowały liczne akty wandalizmu w centrum miasta. Policja zatrzymała co najmniej 30 osób, ale bilans może wzrosnąć, bo powołano specjalną jednostkę do identyfikacji sprawców.
Protest na Malieveld wymknął się spod kontroli
Demonstracja rozpoczęła się w południe na placu Malieveld w Hadze. Organizatorką była kobieta znana w mediach społecznościowych jako „Els Rechts”. Początkowo zgromadzenie miało być pokojowym sprzeciwem wobec obecnej polityki azylowej, jednak szybko eskalowało. Holandia protestuje przeciw imigrantom, ale tym razem wyraz sprzeciwu przybrał dramatyczny obrót. Już po godzinie od rozpoczęcia marszu uczestnicy zaczęli atakować policjantów.
Ponad tysiąc demonstrantów próbowało przebić się w kierunku autostrady A12, rzucając w funkcjonariuszy butelkami, kamieniami, szkłem i metalowymi prętami. Policja odpowiedziała użyciem gazu łzawiącego i armatek wodnych. Kilka radiowozów zostało podpalonych. Dlatego ulice wyglądały jak w czasie wojny domowej.
Media i politycy oburzeni
Na cel zamieszek trafili także przedstawiciele mediów. Sześciu dziennikarzy zostało rannych – pięciu fotografów i jeden reporter telewizyjny. Dwóch fotoreporterów brutalnie pobito i kopano na ulicy. „To sytuacja bezprecedensowa i niegodna Holandii” – oświadczył burmistrz Hagi Jan van Zanen. Dodał, że grupy chuliganów przyjechały z różnych części kraju wyłącznie po to, by wywołać konfrontację.
Wielu uczestników miało na sobie emblematy skrajnej prawicy, w tym odzież z hasłami „White Power” i pomarańczowo-biało-niebieskie prinsenvlaggen, które w czasie II wojny światowej były symbolem pronazistowskiej NSB. Policja potwierdziła także obecność chuliganów piłkarskich niosących klubowe flagi.
Atak na Binnenhof i centrum miasta
Gdy demonstracja została rozwiązana, tłum przeniósł się do centrum Hagi. Tam wybito okna w siedzibie liberalnej partii D66 i niszczono mienie. Próbowano również sforsować bramę do Binnenhof – kompleksu, w którym mieści się holenderski parlament. Próba szturmu została powstrzymana przez policję prewencji.
Do wieczora większość uczestników rozproszyła się. Natomiast liczne interwencje trwały jeszcze po godzinie 19:00 na placu Plein, gdzie zatrzymano kolejne osoby.
Ostrze polityków i jednoznaczne potępienie przemocy
Wydarzenia spotkały się z ostrą reakcją sceny politycznej. Minister bezpieczeństwa i sprawiedliwości Foort van Oosten nazwał ataki na policję „absolutnie niedopuszczalnymi”. „Demonstracje to ważny element demokracji, ale ręce precz od naszych funkcjonariuszy” – napisał na platformie X.

Lider skrajnej prawicy Geert Wilders, mimo swojej antyimigracyjnej agendy, potępił przemoc, określając uczestników zamieszek „idiotami”. Z kolei były komisarz europejski Frans Timmermans, obecnie stojący na czele sojuszu Partii Pracy i Zielonych, stwierdził, że to „sytuacja rodem z ery Trumpa, podsycana przez polityków siejących strach i podziały”.
Organizator odcina się od przemocy
„Els Rechts”, inicjatorka demonstracji, napisała w mediach społecznościowych, że nigdy nie zorganizowałaby protestu, gdyby wiedziała, że skończy się on zamieszkami. W późniejszej transmisji zasugerowała udział skrajnie lewicowej Antify, choć policja podkreśliła, że nie ma na to dowodów.