artykuł przygotowany dla partnera
Emigracja potrafi być emocjonalnym rollercoasterem. Z jednej strony nowe możliwości, kultura, język, perspektywa. Z drugiej samotność, dystans, potrzeba łączności z czymś znajomym. I kiedy wszystkie „sprawy do załatwienia” są już załatwione, kiedy zmywarka chodzi, umowa najmu podpisana, a numer ubezpieczenia społecznego przyklejony do lodówki, zaczyna się pytanie: co robić z czasem wolnym?
W nowym kraju znajomi jeszcze się nie pojawili, pogoda nie zachęca do spacerów, a lokalna telewizja wydaje się równie fascynująca co instrukcja składania mebli. Z pomocą przychodzi ekran – laptop, telefon, telewizor. Nie jako bezmyślna przystań, ale jako narzędzie do eksploracji, utrzymania tożsamości i zaskakującej rozrywki.
Nie chodzi tu o klasyczne „binge-watching” na Netflixie, chociaż i to ma swoje miejsce. Chodzi o mniej oczywiste sposoby wykorzystania czasu ekranowego, które mogą poprawić humor, podtrzymać język, a czasem nawet rozwinąć zupełnie nowe umiejętności.
Ekran jako most, a nie ściana
Wielu emigrantów ucieka od ekranu, traktując go jako oznakę samotności lub lenistwa. Tymczasem ekran może stać się formą pomostu między dwiema tożsamościami: starą i nową. Może być też miejscem eksperymentu. Przestrzenią, gdzie próbujesz tego, na co w ojczyźnie nie starczało odwagi, czasu albo… internetu.
Niektórzy uczą się montować filmy, robią własne podcasty, zaczynają vlogi o życiu w obcym kraju. Inni testują platformy edukacyjne, uczą się gotować regionalne potrawy lub przeżywają kursy z historii sztuki na YouTubie z prędkością 1.75x.
Są też tacy, którzy wykorzystują ekran bardziej rozrywkowo, ale wciąż z nutą zaangażowania. W ostatnich latach na popularności zyskały gry online z elementami rywalizacji jak quizy, turnieje czy rozgrywki karciane, niektóre nawet z nagrodami. Tu nie chodzi wyłącznie o grę, ale o społeczność, o kontakt z ludźmi na podobnym etapie życia.
Emigracja i dreszczyk emocji? Czemu nie
Dla tych, którzy lubią odrobinę emocji i nutę nieprzewidywalności, ekran może też otworzyć drzwi do świata gier losowych, oczywiście w wersji online. Co ciekawe, wielu emigrantów sięga po bonusy kasynowe nie tylko w nadziei na wygraną, ale przede wszystkim dla rozrywki i ucieczki od codzienności. Kasyna online przyciągają nie tylko grą, ale też atmosferą, wirtualnymi wersjami luksusu, ruchem, światłami, które przypominają wielkie miasta, których nie widać zza kuchennego okna.
Dzięki licznym wersjom demonstracyjnym i opcjom bez depozytu, można bawić się bez presji wydawania pieniędzy. Gry typu sloty, blackjack czy ruletka są często zaskakująco dobrze wykonane, a niektóre platformy oferują nawet interaktywne quizy czy pokoje z transmisją na żywo, gdzie można rozmawiać z innymi graczami. To rodzaj społeczności, specyficznej, ale nie mniej realnej niż fora czy grupy na Facebooku.
Czasem po prostu chcesz… czegoś znajomego
Bycie na emigracji może powodować specyficzny rodzaj tęsknoty, niekoniecznie za ludźmi, ale za polskością codzienną, tą nieoficjalną, popkulturową, zabawną. Dlatego jednym z popularniejszych ekranowych rytuałów staje się oglądanie… rodzimych teleturniejów.
To nie żart. Format „Familiady” czy „Koła Fortuny” nie tylko nie starzeje się, ale wręcz zyskuje nowy wymiar za granicą. W środku obcego języka i kultury, znajomy żart Karola Strasburgera działa jak talizman. Coraz więcej emigrantów przyznaje, że ich wieczorne playlisty zawierają nie tylko seriale, ale też stare i nowe odcinki programów typu „1 z 10” czy „Postaw na milion”.
W internecie można znaleźć całe archiwa, a także społeczności komentujące polskie teleturnieje telewizyjne z nostalgią i humorem. To nie tylko powrót do przeszłości, ale też sposób na podtrzymanie języka i kulturowego kontekstu, zwłaszcza jeśli dzieci dorastają już dwujęzycznie.
Tworzenie zamiast konsumowania
Nie każdy musi zostać youtuberem, ale każdy może coś stworzyć. Czas przed ekranem nie musi oznaczać biernego „połykacza treści”. Dla wielu emigrantów punktem przełomowym jest moment, w którym zaczynają coś produkować, nie tylko oglądać. To może być prosty blog o życiu w nowym kraju. Może być konto na Instagramie z komentarzami do lokalnych absurdów. Może być kanał na TikToku, w którym tłumaczy się lokalne zwyczaje po polsku.
W ten sposób ekran nie oddziela już od świata, on zaczyna w nim uczestniczyć. Co ważne, dzięki temu zyskujesz coś jeszcze: poczucie wpływu. A to jedna z rzeczy, których na emigracji brakuje najbardziej.
Emigracja to też czas ekranowy
Choć łatwo jest krytykować ekran jako pułapkę współczesności, dla wielu osób na emigracji jest on jak okno w kawalerce, otwiera na świat, nawet jeśli pogoda nie zachęca do wychodzenia.
Czas przed ekranem może być marnowany lub może być dobrze wykorzystany. Może służyć tylko rozrywce, ale też nauce, kreatywności, refleksji, a czasem… uldze. Bo kiedy jesteś sam w innym kraju i wszystko wokół jest obce, to znajomy ekran potrafi być najbardziej przewidywalnym i najwierniejszym towarzyszem. I w tym nie ma nic złego. Pod warunkiem, że to Ty trzymasz pilota.