W brytyjskim Wellingborough ujawniono kolejne dramatyczne fakty w sprawie śmierci Marty B., 43-letniej Polki i matki trojga dzieci. Kobieta została znaleziona martwa w swoim spalonym domu w marcu tego roku. Początkowo sądzono, że zginęła w wyniku pożaru. Jednak śledczy szybko ustalili, że ogień został wzniecony dopiero po jej śmierci, prawdopodobnie w celu zatarcia śladów.
Podczas sekcji zwłok ujawniono, że Marta B. otrzymała co najmniej 143 ciosy nożem. Aż 65 z nich zadano w okolice głowy i szyi. Jedna z ran przebiła czaszkę i mózg. Takie uderzenie – jak podkreślili biegli – wymagało użycia ogromnej siły. Obrażenia na rękach i nadgarstkach wskazywały, że Polka do ostatnich chwil próbowała się bronić.
Nowe ustalenia w sprawie śmierci Marty B. 13-latka skrupulatnie zaplanowała zbrodnię
W trakcie trwającego procesu prokurator Samuel Skinner KC ujawnił, że atak nie był wynikiem impulsu, lecz efektem przygotowań trwających kilka tygodni. Według śledczych oskarżona 13-latka sprawdzała w Internecie, jakie konsekwencje grożą nastolatkowi skazanemu za morderstwo. Do znajomych wysyłała wiadomości sugerujące, że „przez jakiś czas może nie być w szkole”.
Prokuratura twierdzi, że dziewczynka działała świadomie i z pełnym zamiarem wyrządzenia poważnej krzywdy. Po ataku miała dodatkowo upozorować pożar. Liczyła zatem, że ogień zniszczy dowody wskazujące na jej udział w zbrodni. Początkowo próbowała również obarczyć winą tajemniczą osobę trzecią. Zdaniem biegłych wstępne oględziny wskazują na użycie co najmniej dwóch narzędzi.
Kontrowersje wokół linii obrony
13-latka przyznała się do spowodowania śmierci. Natomiast zaprzecza, jakoby dopuściła się morderstwa. Jej obrona argumentuje, że działała w stanie ograniczonej poczytalności. Jednak prokurator podkreślił, że opinie psychiatrów i psychologów wykazały brak zaburzeń, które mogłyby tłumaczyć tak brutalne zachowanie. Z tego powodu stwierdził, że oskarżona nie powinna korzystać z ochrony, jaką daje obrona oparta na ograniczonej odpowiedzialności.
Świadkowie ze szpitala zwracali uwagę, że dziewczynka miała się uśmiechać tuż po zatrzymaniu. To wzbudziło dodatkowe kontrowersje wśród policjantów i personelu medycznego.
Proces ze specjalnymi procedurami
Z uwagi na wiek oskarżonej sąd wprowadził nietypowe zasady prowadzenia procesu. Dziewczynka siedzi w ostatnim rzędzie sali sądowej, w towarzystwie pracownika socjalnego i specjalnego pośrednika. Prawnicy oraz sędzia nie noszą tradycyjnych tog i peruk. Natomiast harmonogram rozpraw został dostosowany do godzin szkolnych.

fot. shutterstock.com
Proces, który budzi ogromne zainteresowanie opinii publicznej zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Polsce, ma potrwać około trzech tygodni. Nowe ustalenia w sprawie śmierci Marty B. szokują jeszcze bardziej.
Kim była Marta B.?
Marta B. przyjechała do Wielkiej Brytanii w 2010 roku. Najpierw mieszkała w Londynie. Dopiero później osiedliła się w Wellingborough, gdzie pracowała w magazynie, aby zapewnić stabilne życie swojej rodzinie. Bliscy opisują ją jako osobę serdeczną, oddaną i pracowitą, która zawsze była gotowa pomóc innym. Jej tragiczna śmierć stała się ogromnym ciosem dla całej rodziny.
W opublikowanym oświadczeniu najbliżsi Marty podkreślili, że nigdy nie pogodzą się z dramatycznymi okolicznościami jej odejścia i że pamięć o niej pozostanie żywa na zawsze.

