Londyn stanął przed poważnym kryzysem transportowym. Po ulicach stolicy jeździ już ponad 106 tys. licencjonowanych kierowców prywatnych przewozów. Wielu z nich ma uprawnienia wydane do pracy poza Londynem, ale i tak jeździ w centrum miasta, co nasila problem. Najbardziej cierpią na tym kierowcy legendarnych londyńskich czarnych taksówek.
Tradycyjne taksówki w Londynie tkwią w kryzysie. Stolica UK słynęła przez dekady z charakterystycznych czarnych taryf. W 2014 roku na ulicach było ich niemal 23 tys., obecnie pozostało niecałe 15 tys. Wysokie wymagania oraz konieczność inwestowania w samochody kosztujące nawet 70 tys. funtów sprawiają, że wielu kierowców rezygnuje z zawodu. Klienci coraz częściej wybierają tańsze i prostsze w obsłudze aplikacje, jak Uber, Bolt czy Free Now.
„Taksówki duchy” psują rynek zawodowcom
Równolegle do spadku liczby klasycznych taksówek rośnie armia kierowców prywatnych przewozów. Ich liczba przekroczyła 106 tys. To rekordowy wynik, a jego skutki są odczuwalne w całym mieście: korki, pogorszenie jakości powietrza i większe zagrożenie na drogach. Co więcej, wielu kierowców ma licencje spoza stolicy, a i tak koncentruje swoją działalność w Londynie.
Elly Baker z Partii Pracy, przewodnicząca komisji transportowej Zgromadzenia Londyńskiego, wprost stwierdziła, że aplikacje w typie Ubera całkowicie zmieniły rynek, doprowadzając do ekstremalnej konkurencji o taryfy. W liście do ministra transportu wezwała do wprowadzenia limitu na licencje dla kierowców prywatnych przewozów oraz do wyznaczenia konkretnych celów zwiększenia liczby taksówkarzy.

Podobne obawy wyrażają przedstawiciele United Cabbies Group. Sekretarz generalny organizacji, Trevor Merralls, podkreśla, że technologia zatarła granice między tradycyjnymi taksówkami a prywatnymi przewozami. Jak mówi, prywatni kierowcy działają dziś niemal jak flota „taksówek duchów”.
Aplikacje bez limitów wygrywają z taksówkarzami w kajdanach przepisów
Zdaniem taksówkarzy zrzeszonych w United Cabbies Group proponowane zmiany to zaledwie półśrodki. Przepisy nie nadążają bowiem za rozwojem technologii. Podczas gdy prywatni kierowcy działają niemal bez ograniczeń, zawodowi taksówkarze muszą spełniać restrykcyjne normy. W efekcie tracą pasażerów i wpływy, a ich pozycja na rynku słabnie.
Na krytykę odpowiedziała Helen Chapman z Transport for London. Jej zdaniem Londyn chce pozostać światowym liderem w zakresie zrównoważonego transportu, jednak wymaga to współpracy rządu, władz lokalnych i samych mieszkańców. Rząd zapewnia, że analizuje możliwe rozwiązania. Pytanie tylko, czy owe działania nie są spóźnione, bo kultowa czarna taksówka coraz szybciej znika z ulic.